-
Wakacje! Nareszcie! – wykrzykiwała Spence wykonując dziwny taniec radości
podczas gdy wracałyśmy do domu, prostu z zakończenia roku szkolnego.
- WOOOHOOOO! – odpowiedziałam
jej z udawanym entuzjazmem. Nigdy nie byłam zapaloną fanką tego okresu, może dlatego,
że praktycznie całe dwa miesiące nudziłam się, wychodząc od czasu do czasu z
moją przyjaciółką.
- Abbs, te wakacje będą
cuuuudowne! Już nie mogę się doczekać! Będę spędzać z Tonym cały czas! –
dziewczyna skończyła swój wywód, a ja obdarzyłam ją krwiożerczym spojrzeniem. –
A, no z tobą też! Chociaż w sumie… O nie, spędzaj lato ze swoim zespolikiem,
tak jak robiłaś to do tej pory, zapominając o swojej biednej, samotnej
przyjaciółce!
- A co miałam robić skoro ty nie
rozstawałaś się z Tonym ani na sekundę?! Zresztą, Zayn jest moim przyjacielem,
było mi go szkoda i….
- Przyjacielem, powiadasz? –
powiedziała Spence z podejrzliwym uśmieszkiem na twarzy. Miałam już serdecznie
dosyć takiego zachowania ze strony zarówno jej i Harrego, który również nie
próżnował, czym doprowadzał mnie i Zayna do szału. Niewiele myśląc trzepnęłam
dziewczynę torebką, którą trzymałam w ręku.
- A to za co?! – oburzyła się
Spencer, wydając z siebie okrzyk bólu i rozmasowując ramię.
- Za nic, zupełnie za nic!
Ostrzegam, jeszcze raz, i nie ręczę za siebie!
- Jeezu, spokojnie dziewczyno.
Ostatnio jesteś jakaś taka… nerwowa. Założę się, że jest osoba, która mogłaby
pomóc ci w rozładowaniu tego napięcia…
Niestety, nie
było dane jej dokończyć, ponieważ zaczęła przede mną uciekać. Po chwili dałam
za wygraną, i machnęłam na nią ręką, żeby do mnie przyszła. Na początku się
wahała, jednak gdy zobaczyła moją zniecierpliwioną minę szybko do mnie
dołączyła. Spytałam, czy ma ochotę na lody, na co Spence ochoczo się zgodziła.
Ruszyłyśmy więc w kierunku okazji naszej ulubionej lodziarni. Po jakichś
dziesięciu minutach byłyśmy na miejscu. Złożyłyśmy zamówienie, i usiadłyśmy
przy stoliku na zewnątrz, z racji tego, że pogoda wręcz zachwycała, co nie
zdarzało się tutaj często. Podczas oczekiwania na nasze desery, zaczęłyśmy
rozmawiać, o wszystkim, i o niczym. W którymś momencie padło pytanie dotyczące
mnie i Zayna. Jakżeby inaczej, Spence musiała wiedzieć wszystko. Nie miałam jej
jednak tego za złe, była moją przyjaciółką, i miała do tego prawo. Co jest między
mną a Zaynem… Hm, nawet sobie nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie. Fakt, że
ostatnio spędzaliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu, ostatni miesiąc Zayn był
uziemiony w domu, więc praktycznie codziennie dotrzymywałam mu towarzystwa.
Zżyłam się więc nie tylko z nim, lecz również z resztą chłopaków, bardziej ich
poznałam. Podczas moich wizyt, często towarzyszyła mi Ivie, którą chłopcy
pokochali, zresztą z wzajemnością.
- Halo! – z rozmyślań wyrwało
mnie pstryknięcie palców Spence przed moimi oczami.
- A, przepraszam, zamyśliłam
się.
- Domyśliłam się. No więc…
Dowiem się jakichś szczegółów? Oh, Abbey proszę nie bądź taka tajemnicza! –
powiedziała dziewczyna, a ja wiedziałam, że jest głodna informacji.
- Yy, ale co dokładnie chcesz
wiedzieć?
- Hmm… Na przykład… Całowaliście
się już?! – wykrzyknęła moja przyjaciółka.
- Eee… No… - czułam się głupio
rozmawiając o tym ze Spence, ponieważ wszystko co działo się między mną a
Zaynem, było póki co takie… niewinnne.
- Abbey, ty się rumienisz! Ah,
to cudowne, cudowne! Może pójdziemy na podwójną randkę?! Abbey, zgódź się,
zgódź! – z podekscytowania dziewczyna zaczęła skakać na krześle.
- Ciszej do cholery! Jaka
randka, przecież ja nawet z nim nie jestem.
- Jeszcze, moja kochana. Według
mnie to tylko kwestia czasu!
- Tak, Spence, ty i twoja
intuicja, nigdy nie zawodna. – powiedziałam sarkastycznie, śmiejąc się.
Po
chwili ujrzałyśmy kelnerkę niosącą nasze zamówienia. Siedziałyśmy w lodziarni
jeszcze jakiś czas, a następnie rozeszłyśmy się do domów.
Postanowiłam
sobie, że tych wakacji nie spędzę jak zazwyczaj i zrobię coś produktywnego.
Uznałam, że mojemu pokojowi przydałby się remont. Nie chciałam z tym zwlekać,
dlatego chciałam zacząć od razu. Jako, że niedawno wstałam i wciąż byłam w
piżamach, poszłam do łazienki, i wzięłam prysznic. Po zrobieniu toalety,
wyciągnęłam z szafy dżinsowe szorty oraz białą bokserkę, po czym je założyłam.
Stanęłam na środku pokoju, i zaczęłam się po nim rozglądać. Hm… Znudziły mi się
już czerwone, wybrane przez mamą ściany, chciałam, żeby było tu jaśniej. Mój
wzrok natrafił na wiszące na nich plakaty. O tak, zdecydowanie muszę się ich
pozbyć. Teraz, kiedy poznałam chłopaków czułam się z tym dziwnie. To tak jakbym
miała na ścianie Spencer. Rozśmieszyła mnie ta myśl. Podeszłam do plakatów, i zaczęłam
je zrywać. Po chwili wszystkie wylądowały w koszu. Pomyślałam, że przydałby mi
się dywan, więc zanotowałam to sobie w myślach. Przydałoby się coś na miejsce
plakatów, ściana wyglądała teraz pusto. Z racji tego, że już mniej więcej
wiedziałam, co chciałam zmienić, uznałam, że czas iść na zakupy. Włożyłam
portfel oraz komórkę do kieszeni spodni, i zeszłam na dół. W połowie drogi
uzmysłowiłam sobie, że nie mam jak dotrzeć do miasta. Miałam dwie opcje. Mogłam
zadzwonić po taksówkę, lub poprosić Spencer, żeby ta poprosiła Tonego, żeby nas
podwiózł. Jak dobrze, że wymyślili taksówki! Wyjęłam telefon, aby zamówić
taksówkę. W tym samym momencie usłyszałam dzwonek telefonu, a na wyświetlaczu
ujrzałam ‘Zayn’. Uśmiechnęłam się na
ten widok, a następnie odebrałam połączenie:
- Halo?
- Hej Abbey. – Usłyszałam głos
Zayna, oraz krzyki w tle, które zapewne należały do jego przyjaciół. Typowe.
- Hej Zayn.
- Zastanawiałem się, czy może
masz ochotę się gdzieś wyrwać? Nie wytrzymam ani chwili dłużej w tym domu!
Roześmiałam się, po czym
powiedziałam:
- E, no miałabym, ale.. No ja
właśnie miałam wychodzić.
- Gdzie? – Jego głos od razu
stał się inny.
- Umówiłam się z chłopakiem ze
szkoły. – Nie mogłam sobie odpuścić, musiałam zrobić sobie żarty.
- Oh. No, jak chcesz Abbey, myślałem,
że… - wyczuwałam zazdrość w jego głosie, i przyznam, że mi się to podobało.
- Głupku, przecież żartuję. Z
nikim nie wychodzę, pomyślałam tylko, że przyda mi się remont w pokoju, więc
teraz jadę na drobne zakupy. Farby, wałki i takie sprawy.
- I zamierzasz to wszystko
przytargać do domu sama? Abbey, Abbey, Abbey. Mam pytanie, jak zamierzałaś to
zrobić bez samochodu?
- No.. Właśnie miałam dzwonić po
taksówkę, ale ktoś mi przerwał! – nie rozumiałam o co mu chodziło, przecież ten
plan był całkiem dobry. Zgoda, miał kilka niedociągnięć, no ale… Do tego miał
czelność się ze mnie śmiać.
- Co ty byś beze mnie zrobiła
sierotko. Będę pod twoim domem za 10 minut. Pa Abbey Wasabbi. – powiedział
chłopak po czym się rozłączył. No, to problem transportu rozwiązany. Po chwili
dotarło do mnie, że zobaczę się z Zaynem, co bardzo mnie ucieszyło, nie
widziałam go już od kilku dni. Postanowiłam, że w takim wypadku się przebiorę.
Pobiegłam do mojego pokoju, otworzyłam szafę, i szybko zaczęłam przeglądać jej
zawartość. Spencer miała jednak rację, potrzebowałam nowych ubrań. No nic, nie
wszystko na raz. Dzisiaj zajmuję się pokojem. W końcu zdecydowałam się na jedną
z moich nielicznych sukienek. Była w kwiatki, sięgała przed kolano, miała dość
spory dekolt, i rękawki z bufkami. Uważałam, że jest urocza. Przeczesałam włosy
szczotką, i użyłam swoich ulubionych perfum. Przejrzałam się w lustrze, i dość
zadowolona z efektu zeszłam na dół. Po chwili wróciłam na górę, wyjęłam ze
spodenek portfel i komórkę, przełożyłam je do torebki, wzięłam ją ze sobą, i
zeszłam na dół. Wysłałam mamie, która aktualnie przebywała wraz z Ivie u
dziadków, mieszkających pod Londynem wiadomość, w której napisałam, że idę na
zakupy. O pieniądze nie musiałam się martwić, jakiś czas temu moja wspaniałomyślna
rodzicielka założyła mi konto w banku, na które przelała mi co nieco na drobne
wydatki. Spojrzałam na zegarek, dochodziła jedenasta, powinnam już wychodzić.
Założyłam vansy, gdyż nie posiadałam innych butów, które bardziej pasowałyby do
mojego dzisiejszego stroju, musiałam improwizować. Wyszłam z domu, zamknęłam
drzwi na klucz, który włożyłam do torebki, a następnie usiadłam na schodkach
pod domem, i czekałam na przyjazd Zayna. Po jakichś 15 minutach dostrzegłam
nadjeżdżający samochód Zayna. Zniecierpliwiona czekaniem wstałam i podeszłam do
auta, które zaparkowało na podjeździe. Gdy tylko chłopak otworzył drzwi,
powiedziałam:
- Miało być 10 minut! –
skrzyżowałam ręce na piersiach i udawałam obrażoną.
- Oh, przepraszam, że musiałaś
czekać księżniczko. – powiedział Zayn, podszedł do mnie, a następnie przytulił,
i dał mi pstryczka w nos, oraz obdarzył mnie spojrzeniem, które sprawiało, że
miękły mi kolana.
- Nie wiem czy zwykłe
przepraszam mnie zadowoli.. Musisz postarać się bardziej… - powiedziałam
patrząc się chłopakowi w oczy. Po chwili obdarzył mnie on delikatnym
pocałunkiem.
- A teraz? – spytał, robiąc
błagalną minkę.
- Hmmm… Nie jestem do końca
przekonana. – Tym razem pocałunek był bardziej czuły i dłuższy. – No, powiedzmy
że ci wybaczam. – powiedziałam, i przytuliłam się do chłopaka. Nie widzieliśmy
się zaledwie kilka dni, a tak bardzo się za nim stęskniłam.
- Chodź mała, jedziemy. –
oznajmił Zayn, po czym otworzył drzwi od strony pasażera i zaprosił mnie gestem
do środka. Uważałam, że to było niesamowicie słodkie z jego strony, zawsze to
robił. Następnie zajął miejsce kierowcy, i ruszyliśmy w stronę miasta.
Naszym
przystankiem było wielkie centrum meblowo-budowlane. Wyszliśmy z samochodu, i
ruszyliśmy w jego kierunku. Po wejściu do sklepu, wzięliśmy jeden z tych
wielkich wózków, i udaliśmy się na poszukiwania. Zauważyłam, że miejsce to nie
cieszyło się dużą popularnością nastolatek, byliśmy chyba jego najmłodszymi
klientami, na co bardzo się ucieszyłam. Mogłam spędzić czas z chłopakiem
zupełnie anonimowo, co nie zdarzało się dosyć często. Po jakimś czasie, zamiast
robienia zakupów, zaczęliśmy się ganiać między alejkami, co spotkało się z
kilkoma karcącymi spojrzeniami ze strony ochroniarza. Postanowiliśmy więc
przełożyć zabawę na potem.
- Może zacznijmy od farby. –
powiedziałam.
- Okej, tam jest napis FARBY
więc pewnie tam są, chodźmy.
- Ah Zayn, ty mój Sherlocku. –
odparłam i zmierzwiłam mu włosy, co jak zwykle spotkało się z oburzeniem.
Uznałam, że chcę, aby mój pokój
był niebieski, więc zaczęłam szukać koloru. Nie chciałam żeby był za ciemny,
wolałam coś w stylu czegoś pomiędzy turkusem a błękitem.
- Weź tu dogódź kobiecie… -
mruknął Zayn, kiedy po raz kolejny odrzuciłam zaproponowany przez niego kolor,
na co zareagowałam śmiechem. W końcu udało mi się znaleźć idealny odcień.
Następnie wzięliśmy kilka wałków, pędzli i innych pierdółek. W tym wypadku
zdałam się na mojego towarzysza, gdyż nie miałam bladego pojęcia na temat
takich rzeczy. Potem skierowaliśmy się do działu z ozdobami, gdzie szukałam
dywanu. Nie było dużego wyboru, ale ostatecznie zdecydowałam się na mały,
okrągły biały dywanik. Zayn wrzucił go do wózka, i poszliśmy dalej. Po drodze
zobaczyłam śliczne roślinki, którym nie mogłam się oprzeć, więc wzięłam dwie,
uznałam, że będą ładnie prezentować się na parapecie. Zastanawiałam się wciąż
co zrobić z pustą ścianą, kiedy mój wzrok zatrzymał się na białych ramkach, w
różnych kształtach i rozmiarach. Podbiegłam do stoiska z nimi, i zaczęłam w
nich przebierać. Po chwili wybrałam po jednej z każdego rodzaju, i włożyłam je
do koszyka.
- No, to chyba wszystko. –
oznajmiłam Zaynowi.
- Nareszcie! Nie ma to jak
zakupy z kobietami… - powiedział chłopak. – Nie to, że narzekam Abbey. Nawet
nie chcesz wiedzieć co działo się w domu! Mówię ci, ja kiedyś tego nie
wytrzymam psychicznie… - oznajmił udając że płacze.
- Oh, moje biedactwo. – powiedziałam
i przytuliłam chłopaka. – Mam zrobić z nimi porządek?
- Poradzę sobie, ale dziękuję
Abbey, zawsze można na ciebie liczyć. A tak w ogóle, wyglądasz ślicznie.
- Yy, dzięki. – powiedziałam
rumieniąc się. Moja twarz była otwartą księgą. – Ty też niczego sobie.
- Niczego sobie?! Niczego
sobie?! Gdzie ty masz oczy? – powiedział wygłupiając się.
- Hmm, wydaje mi się, że tutaj –
w tym momencie wskazałam na swoje oczodoły. – ale mogę się mylić. Dobra,
chodźmy do kasy.
Po jakichś 10 minutach
spędzonych w pokaźnej kolejce, w końcu doczekaliśmy się naszej kolei. Przy
płaceniu nie obyło się oczywiście bez sporu kto ma zapłacić, lecz ostatecznie
wygrałam go używając argumentu, że to ja jestem właścicielką pokoju.
Spakowaliśmy zakupy w torby, i ruszyliśmy w kierunku samochodu. Ja niosłam
jedynie kwiatki, bo przecież jestem dziewczyną i nie powinnam się przemęczać… Z
satysfakcją obserwowałam obładowanego chłopaka, i nie mogłam powstrzymać się od
śmiechu, gdyż wyglądało to komicznie. Spakowaliśmy torby do bagażnika, i
udaliśmy się do mojego domu.
-
To od czego zaczynamy? – spytałam się.
- Od ścian. Trzeba poodsuwać
meble, albo je wynieść. – powiedział Zayn.
- Oh, okej. Wynieśmy je do
pokoju Ivie. – odparłam, po czym wzięłam krzesło, i przeniosłam je do
sąsiedniego pokoju. Następnie pomogłam mojemu towarzyszowi zanieść tam biurko,
szafę oraz łóżko, z którym mieliśmy drobne problemy. W krótkim czasie pokój był
całkiem pusty, został w nim tylko śmietnik, uznałam że się przyda. Zostawiłam
chłopaka samego, i udałam się na dół po gazety. Przy okazji zrobiłam z nich dwa
papierowe kapelusze, takie jak na filmach. Zawsze chciałam to zrobić! Przyszłam
do mojego pokoju, i założyłam jeden z nich na głowę Zayna.
- Od razu lepiej. – powiedziałam
i uśmiechnęłam się z zadowoleniem.
- Sugerujesz coś? – zapytał
podejrzliwie.
- Nie, nie. – powiedziałam
chichocząc. - Wyglądasz bardzo stylowo.
- Ty również Wasabbi. –
powiedział wyrywając mi kapelusz z ręki i wkładając mi go na głowę. – Wyglądasz
bardzo… Kusząco… - powiedział składając pocałunki na mojej szyi i obejmując
mnie w talii. Nigdy wcześniej tego nie robił, i muszę przyznać, że było to
bardzo.. przyjemne. Jego ręka zaczęła wędrować w kierunku moich pośladków.
- Eej, mieliśmy tu pracować! –
oznajmiłam odrywając się od niego.- No, już!
Zayn, wydając z siebie
westchnienie wstał i podszedł do stojących przy ścianie farb, wałków i reszty
sprzętów. Wlaliśmy farby do pojemników, chwyciliśmy wałki w ręce i zabraliśmy
się do pracy. Świetnie się bawiłam, ciągle wygłupialiśmy się i śmialiśmy. Po
pewnym czasie poczułam na czole pacnięcie pędzlem. Spojrzałam w kierunku
sprawcy z kamienną twarzą. Był z siebie bardzo zadowolony, i nie mógł przestać
się śmiać. W błyskawicznym tępię znalazłam się przy nim, i maznęłam go farbą po
policzku słodko się uśmiechając. Chłopak odwzajemnił uśmiech, zamoczył palec w
farbie, po czym pacnął nim mój nos, i narysował mi na policzkach coś w rodzaju
wąsów. Spojrzał na mnie z dumą, i powiedział:
- No, od razu lepiej. Kici kici!
– krzyknął, po czym niespodziewanie przejechał wałkiem po mojej ręce i zaczął
uciekać śmiejąc się na głos. Tego było już za wiele. Uzbrojona w wałek i pędzel
ruszyłam za nim w pogoń. Ganiałam go po całym domu, w końcu znowu znaleźliśmy się w moim pokoju.
Zagoniłam go w kąt, po czym powiedziałam:
- Teraz mi już nie uciekniesz. –
zaczęłam okładać go wałkiem i pędzlem na przemian. Na początku chłopak się
bronił, lecz po chwili poddał się moim torturom, i oboje zaczęliśmy się dziko
śmiać. Nie mogłam już wytrzymać, więc położyłam się na podłodze i dochodziłam
do siebie. Po chwili Zayn do mnie dołączył, i przez jakiś czas po prostu
leżeliśmy koło siebie patrząc się w sobie w oczy.
- Mówiłem ci już, że wyglądasz
pięknie? – powiedział.
- Mhm, coś wspominałeś. –
odparłam rozmarzonym tonem, i poczułam dłoń chłopaka na moim policzku.
Uwielbiałam, kiedy to robił. Odwzajemniłam ten gest. Nie wiedzieć kiedy nasze
usta złączyły się w namiętnym pocałunku a nasze ciała złączyły się w uścisku.
Pozwoliłam nam na chwilę zapomnienia, lecz po jakimś czasie oderwałam się od
chłopaka i oznajmiłam, że czas wracać do pracy. Chłopak mruczał pod nosem, coś
o tym, że zawsze to robię. Był taki uroczy kiedy się złościł. Po jakiejś
godzinie w końcu skończyliśmy. Z powrotem wnieśliśmy do pokoju meble, a on od
razu nabrał przytulności. Posprzątaliśmy wszystkie papiery walające się po
podłodze. Poprosiłam Zayna, aby wywalił je do kosza, bo sama musiałam udać się
do toalety. Chłopak posłusznie zabrał się do wykonywania polecenia. Gdy
wróciłam, zastałam Zayna siedzącego na moim łóżku, przeglądał coś na komórce.
Usiadłam koło niego, a on objął mnie ramieniem, dalej grzebiąc w telefonie.
- Emm, Abbey?
- Słucham Zayn. – odparłam.
- Nie żeby coś… Ale dlaczego
moja zgnieciona głowa leży w koszu na śmieci? – muszę przyznać, że zaskoczył
mnie tym pytaniem. Ups, tego nie przewidziałam. Próbowałam ukryć moje
zażenowanie.
- Yyy, no.. To było Ivie.
- Powiedzmy, że ci wierzę kotku.
– powiedział dając mi pstryczka w nos, po czym cmoknął mnie w czoło.
Siedzieliśmy wtuleni w siebie
jeszcze przez chwilę. Romantyczny moment postanowił zepsuć mój żołądek, który
zaczął przypominać o swoim istnieniu.
- Wygląda na to, że ktoś tu jest
głodny. Chodź mała. – powiedział po czym mimo moich protestów przerzucił mnie
sobie przez ramię i zszedł na dół. W kuchni posadził mnie na krześle, i zakazał
mi się ruszać. ‘Szef kuchni Malik o
ciebie zadba’ powiedział. Nie wiedziałam, czy mam się bać, siedziałam
cicho. O dziwo Zayn bardzo dobrze sobie radził, i po jakichś 10 minutach
wyczarował smażone tosty z serem i szynką. Zapach był cudowny, i gdy tylko
dostałam jedzenie, rzuciłam się na nie. Starałam się zachowywać, ale byłam
naprawdę głodna, więc z trudem mi to przychodziło. Po pewnym czasie
skończyliśmy. Tym razem to ja kazałam mojemu gościowi usiąść, a ja zajęłam się
zmywaniem naczyń. Co jakiś czas spoglądałam na chłopaka, który śledził każdy
mój ruch z uśmiechem na twarzy.
- Skończyłam. To co teraz
robimy? - spytałam wycierając ręce o
ubranie.
- Ja będę leciał Wasabbi. –
powiedział chłopak robiąc smutną minkę.
- Dlaczego? Zostawisz mnie tu
samą? Samiuteńką? – powiedziałam siadając mu na kolanach i wtulając się w
niego. Chłopak wydał z siebie westchnienie, i położył głowę na moim ramieniu.
- Chciałbym zostać, ale chłopaki
będą się martwić. Nie wiedzą gdzie byłem cały dzień.
- Skoro musisz… Chodź,
odprowadzę cię. – powiedziałam, wstając i pociągając go za rękę skierowałam się
do drzwi. Chłopak założył buty i otworzył drzwi. Podeszłam do niego i
obdarzyłam go delikatnym pocałunkiem, który chłopak odwzajemnił. Następnie
przytulił mnie do siebie i szepnął:
- Nie martw się skarbie.
Przecież będę z tobą. Tylko wyjmij mnie z kosza… - Odsunęłam się od niego i śmiejąc się walnęłam
go w ramię.
- A idź już! Do widzenia! –
krzyczałam podczas gdy Zayn podążał w stronę swojego samochodu głupio się
szczerząc. Poczekałam aż odjedzie, a następnie zamknęłam drzwi na klucz, i
poszłam na górę. Rozejrzałam się po moim ‘nowym’ pokoju. Podobało mi się, było
inaczej. Wyjęłam komórkę z torebki i położyłam się na łóżku. Zobaczyłam 2
nieodebrane wiadomości. Jedna była od Spence, która twierdziła, że musimy
pogadać. Nadawcą drugiej był Zayn. Życzył mi słodkich snów. Odpisałam mu, co
sądzę o pisaniu i prowadzeniu, i również życzyłam mu dobrej nocy. Mimowolnie
uśmiechnęłam się na wspomnienie dzisiejszego dnia. Zamknęłam oczy w
rozmarzeniu. Czułam się niesamowicie szczęśliwa.
***
NARESZCIE JEST! Mega długi, ma starczyć na jakiś czas :D
Poczułam dzisiaj niesamowity przypływ weny, więc powstało takie coś :D Enjoy