środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział VIII


      - Wakacje! Nareszcie! – wykrzykiwała Spence wykonując dziwny taniec radości podczas gdy wracałyśmy do domu, prostu z zakończenia roku szkolnego.
- WOOOHOOOO! – odpowiedziałam jej z udawanym entuzjazmem. Nigdy nie byłam zapaloną fanką tego okresu, może dlatego, że praktycznie całe dwa miesiące nudziłam się, wychodząc od czasu do czasu z moją przyjaciółką.
- Abbs, te wakacje będą cuuuudowne! Już nie mogę się doczekać! Będę spędzać z Tonym cały czas! – dziewczyna skończyła swój wywód, a ja obdarzyłam ją krwiożerczym spojrzeniem. – A, no z tobą też! Chociaż w sumie… O nie, spędzaj lato ze swoim zespolikiem, tak jak robiłaś to do tej pory, zapominając o swojej biednej, samotnej przyjaciółce!
- A co miałam robić skoro ty nie rozstawałaś się z Tonym ani na sekundę?! Zresztą, Zayn jest moim przyjacielem, było mi go szkoda i….
- Przyjacielem, powiadasz? – powiedziała Spence z podejrzliwym uśmieszkiem na twarzy. Miałam już serdecznie dosyć takiego zachowania ze strony zarówno jej i Harrego, który również nie próżnował, czym doprowadzał mnie i Zayna do szału. Niewiele myśląc trzepnęłam dziewczynę torebką, którą trzymałam w ręku.
- A to za co?! – oburzyła się Spencer, wydając z siebie okrzyk bólu i rozmasowując ramię.
- Za nic, zupełnie za nic! Ostrzegam, jeszcze raz, i nie ręczę za siebie!
- Jeezu, spokojnie dziewczyno. Ostatnio jesteś jakaś taka… nerwowa. Założę się, że jest osoba, która mogłaby pomóc ci w rozładowaniu tego napięcia…
Niestety, nie było dane jej dokończyć, ponieważ zaczęła przede mną uciekać. Po chwili dałam za wygraną, i machnęłam na nią ręką, żeby do mnie przyszła. Na początku się wahała, jednak gdy zobaczyła moją zniecierpliwioną minę szybko do mnie dołączyła. Spytałam, czy ma ochotę na lody, na co Spence ochoczo się zgodziła. Ruszyłyśmy więc w kierunku okazji naszej ulubionej lodziarni. Po jakichś dziesięciu minutach byłyśmy na miejscu. Złożyłyśmy zamówienie, i usiadłyśmy przy stoliku na zewnątrz, z racji tego, że pogoda wręcz zachwycała, co nie zdarzało się tutaj często. Podczas oczekiwania na nasze desery, zaczęłyśmy rozmawiać, o wszystkim, i o niczym. W którymś momencie padło pytanie dotyczące mnie i Zayna. Jakżeby inaczej, Spence musiała wiedzieć wszystko. Nie miałam jej jednak tego za złe, była moją przyjaciółką, i miała do tego prawo. Co jest między mną a Zaynem… Hm, nawet sobie nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie. Fakt, że ostatnio spędzaliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu, ostatni miesiąc Zayn był uziemiony w domu, więc praktycznie codziennie dotrzymywałam mu towarzystwa. Zżyłam się więc nie tylko z nim, lecz również z resztą chłopaków, bardziej ich poznałam. Podczas moich wizyt, często towarzyszyła mi Ivie, którą chłopcy pokochali, zresztą z wzajemnością.
- Halo! – z rozmyślań wyrwało mnie pstryknięcie palców Spence przed moimi oczami.
- A, przepraszam, zamyśliłam się.
- Domyśliłam się. No więc… Dowiem się jakichś szczegółów? Oh, Abbey proszę nie bądź taka tajemnicza! – powiedziała dziewczyna, a ja wiedziałam, że jest głodna informacji.
- Yy, ale co dokładnie chcesz wiedzieć?
- Hmm… Na przykład… Całowaliście się już?! – wykrzyknęła moja przyjaciółka.
- Eee… No… - czułam się głupio rozmawiając o tym ze Spence, ponieważ wszystko co działo się między mną a Zaynem, było póki co takie… niewinnne.
- Abbey, ty się rumienisz! Ah, to cudowne, cudowne! Może pójdziemy na podwójną randkę?! Abbey, zgódź się, zgódź! – z podekscytowania dziewczyna zaczęła skakać na krześle.
- Ciszej do cholery! Jaka randka, przecież ja nawet z nim nie jestem.
- Jeszcze, moja kochana. Według mnie to tylko kwestia czasu!
- Tak, Spence, ty i twoja intuicja, nigdy nie zawodna. – powiedziałam sarkastycznie, śmiejąc się.
      Po chwili ujrzałyśmy kelnerkę niosącą nasze zamówienia. Siedziałyśmy w lodziarni jeszcze jakiś czas, a następnie rozeszłyśmy się do domów.


      Postanowiłam sobie, że tych wakacji nie spędzę jak zazwyczaj i zrobię coś produktywnego. Uznałam, że mojemu pokojowi przydałby się remont. Nie chciałam z tym zwlekać, dlatego chciałam zacząć od razu. Jako, że niedawno wstałam i wciąż byłam w piżamach, poszłam do łazienki, i wzięłam prysznic. Po zrobieniu toalety, wyciągnęłam z szafy dżinsowe szorty oraz białą bokserkę, po czym je założyłam. Stanęłam na środku pokoju, i zaczęłam się po nim rozglądać. Hm… Znudziły mi się już czerwone, wybrane przez mamą ściany, chciałam, żeby było tu jaśniej. Mój wzrok natrafił na wiszące na nich plakaty. O tak, zdecydowanie muszę się ich pozbyć. Teraz, kiedy poznałam chłopaków czułam się z tym dziwnie. To tak jakbym miała na ścianie Spencer. Rozśmieszyła mnie ta myśl. Podeszłam do plakatów, i zaczęłam je zrywać. Po chwili wszystkie wylądowały w koszu. Pomyślałam, że przydałby mi się dywan, więc zanotowałam to sobie w myślach. Przydałoby się coś na miejsce plakatów, ściana wyglądała teraz pusto. Z racji tego, że już mniej więcej wiedziałam, co chciałam zmienić, uznałam, że czas iść na zakupy. Włożyłam portfel oraz komórkę do kieszeni spodni, i zeszłam na dół. W połowie drogi uzmysłowiłam sobie, że nie mam jak dotrzeć do miasta. Miałam dwie opcje. Mogłam zadzwonić po taksówkę, lub poprosić Spencer, żeby ta poprosiła Tonego, żeby nas podwiózł. Jak dobrze, że wymyślili taksówki! Wyjęłam telefon, aby zamówić taksówkę. W tym samym momencie usłyszałam dzwonek telefonu, a na wyświetlaczu ujrzałam ‘Zayn’. Uśmiechnęłam się na ten widok, a następnie odebrałam połączenie:
- Halo?
- Hej Abbey. – Usłyszałam głos Zayna, oraz krzyki w tle, które zapewne należały do jego przyjaciół. Typowe.
- Hej Zayn.
- Zastanawiałem się, czy może masz ochotę się gdzieś wyrwać? Nie wytrzymam ani chwili dłużej w tym domu!
Roześmiałam się, po czym powiedziałam:
- E, no miałabym, ale.. No ja właśnie miałam wychodzić.
- Gdzie? – Jego głos od razu stał się inny.
- Umówiłam się z chłopakiem ze szkoły. – Nie mogłam sobie odpuścić, musiałam zrobić sobie żarty.
- Oh. No, jak chcesz Abbey, myślałem, że… - wyczuwałam zazdrość w jego głosie, i przyznam, że mi się to podobało.
- Głupku, przecież żartuję. Z nikim nie wychodzę, pomyślałam tylko, że przyda mi się remont w pokoju, więc teraz jadę na drobne zakupy. Farby, wałki i takie sprawy.
- I zamierzasz to wszystko przytargać do domu sama? Abbey, Abbey, Abbey. Mam pytanie, jak zamierzałaś to zrobić bez samochodu?
- No.. Właśnie miałam dzwonić po taksówkę, ale ktoś mi przerwał! – nie rozumiałam o co mu chodziło, przecież ten plan był całkiem dobry. Zgoda, miał kilka niedociągnięć, no ale… Do tego miał czelność się ze mnie śmiać.
- Co ty byś beze mnie zrobiła sierotko. Będę pod twoim domem za 10 minut. Pa Abbey Wasabbi. – powiedział chłopak po czym się rozłączył. No, to problem transportu rozwiązany. Po chwili dotarło do mnie, że zobaczę się z Zaynem, co bardzo mnie ucieszyło, nie widziałam go już od kilku dni. Postanowiłam, że w takim wypadku się przebiorę. Pobiegłam do mojego pokoju, otworzyłam szafę, i szybko zaczęłam przeglądać jej zawartość. Spencer miała jednak rację, potrzebowałam nowych ubrań. No nic, nie wszystko na raz. Dzisiaj zajmuję się pokojem. W końcu zdecydowałam się na jedną z moich nielicznych sukienek. Była w kwiatki, sięgała przed kolano, miała dość spory dekolt, i rękawki z bufkami. Uważałam, że jest urocza. Przeczesałam włosy szczotką, i użyłam swoich ulubionych perfum. Przejrzałam się w lustrze, i dość zadowolona z efektu zeszłam na dół. Po chwili wróciłam na górę, wyjęłam ze spodenek portfel i komórkę, przełożyłam je do torebki, wzięłam ją ze sobą, i zeszłam na dół. Wysłałam mamie, która aktualnie przebywała wraz z Ivie u dziadków, mieszkających pod Londynem wiadomość, w której napisałam, że idę na zakupy. O pieniądze nie musiałam się martwić, jakiś czas temu moja wspaniałomyślna rodzicielka założyła mi konto w banku, na które przelała mi co nieco na drobne wydatki. Spojrzałam na zegarek, dochodziła jedenasta, powinnam już wychodzić. Założyłam vansy, gdyż nie posiadałam innych butów, które bardziej pasowałyby do mojego dzisiejszego stroju, musiałam improwizować. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi na klucz, który włożyłam do torebki, a następnie usiadłam na schodkach pod domem, i czekałam na przyjazd Zayna. Po jakichś 15 minutach dostrzegłam nadjeżdżający samochód Zayna. Zniecierpliwiona czekaniem wstałam i podeszłam do auta, które zaparkowało na podjeździe. Gdy tylko chłopak otworzył drzwi, powiedziałam:
- Miało być 10 minut! – skrzyżowałam ręce na piersiach i udawałam obrażoną.
- Oh, przepraszam, że musiałaś czekać księżniczko. – powiedział Zayn, podszedł do mnie, a następnie przytulił, i dał mi pstryczka w nos, oraz obdarzył mnie spojrzeniem, które sprawiało, że miękły mi kolana.
- Nie wiem czy zwykłe przepraszam mnie zadowoli.. Musisz postarać się bardziej… - powiedziałam patrząc się chłopakowi w oczy. Po chwili obdarzył mnie on delikatnym pocałunkiem.
- A teraz? – spytał, robiąc błagalną minkę.
- Hmmm… Nie jestem do końca przekonana. – Tym razem pocałunek był bardziej czuły i dłuższy. – No, powiedzmy że ci wybaczam. – powiedziałam, i przytuliłam się do chłopaka. Nie widzieliśmy się zaledwie kilka dni, a tak bardzo się za nim stęskniłam.
- Chodź mała, jedziemy. – oznajmił Zayn, po czym otworzył drzwi od strony pasażera i zaprosił mnie gestem do środka. Uważałam, że to było niesamowicie słodkie z jego strony, zawsze to robił. Następnie zajął miejsce kierowcy, i ruszyliśmy w stronę miasta.

      Naszym przystankiem było wielkie centrum meblowo-budowlane. Wyszliśmy z samochodu, i ruszyliśmy w jego kierunku. Po wejściu do sklepu, wzięliśmy jeden z tych wielkich wózków, i udaliśmy się na poszukiwania. Zauważyłam, że miejsce to nie cieszyło się dużą popularnością nastolatek, byliśmy chyba jego najmłodszymi klientami, na co bardzo się ucieszyłam. Mogłam spędzić czas z chłopakiem zupełnie anonimowo, co nie zdarzało się dosyć często. Po jakimś czasie, zamiast robienia zakupów, zaczęliśmy się ganiać między alejkami, co spotkało się z kilkoma karcącymi spojrzeniami ze strony ochroniarza. Postanowiliśmy więc przełożyć zabawę na potem.
- Może zacznijmy od farby. – powiedziałam.
- Okej, tam jest napis FARBY więc pewnie tam są, chodźmy.
- Ah Zayn, ty mój Sherlocku. – odparłam i zmierzwiłam mu włosy, co jak zwykle spotkało się z oburzeniem.
Uznałam, że chcę, aby mój pokój był niebieski, więc zaczęłam szukać koloru. Nie chciałam żeby był za ciemny, wolałam coś w stylu czegoś pomiędzy turkusem a błękitem.
- Weź tu dogódź kobiecie… - mruknął Zayn, kiedy po raz kolejny odrzuciłam zaproponowany przez niego kolor, na co zareagowałam śmiechem. W końcu udało mi się znaleźć idealny odcień. Następnie wzięliśmy kilka wałków, pędzli i innych pierdółek. W tym wypadku zdałam się na mojego towarzysza, gdyż nie miałam bladego pojęcia na temat takich rzeczy. Potem skierowaliśmy się do działu z ozdobami, gdzie szukałam dywanu. Nie było dużego wyboru, ale ostatecznie zdecydowałam się na mały, okrągły biały dywanik. Zayn wrzucił go do wózka, i poszliśmy dalej. Po drodze zobaczyłam śliczne roślinki, którym nie mogłam się oprzeć, więc wzięłam dwie, uznałam, że będą ładnie prezentować się na parapecie. Zastanawiałam się wciąż co zrobić z pustą ścianą, kiedy mój wzrok zatrzymał się na białych ramkach, w różnych kształtach i rozmiarach. Podbiegłam do stoiska z nimi, i zaczęłam w nich przebierać. Po chwili wybrałam po jednej z każdego rodzaju, i włożyłam je do koszyka.
- No, to chyba wszystko. – oznajmiłam Zaynowi.
- Nareszcie! Nie ma to jak zakupy z kobietami… - powiedział chłopak. – Nie to, że narzekam Abbey. Nawet nie chcesz wiedzieć co działo się w domu! Mówię ci, ja kiedyś tego nie wytrzymam psychicznie… - oznajmił udając że płacze.
- Oh, moje biedactwo. – powiedziałam i przytuliłam chłopaka. – Mam zrobić z nimi porządek?
- Poradzę sobie, ale dziękuję Abbey, zawsze można na ciebie liczyć. A tak w ogóle, wyglądasz ślicznie.
- Yy, dzięki. – powiedziałam rumieniąc się. Moja twarz była otwartą księgą. – Ty też niczego sobie.
- Niczego sobie?! Niczego sobie?! Gdzie ty masz oczy? – powiedział wygłupiając się.
- Hmm, wydaje mi się, że tutaj – w tym momencie wskazałam na swoje oczodoły. – ale mogę się mylić. Dobra, chodźmy do kasy.
Po jakichś 10 minutach spędzonych w pokaźnej kolejce, w końcu doczekaliśmy się naszej kolei. Przy płaceniu nie obyło się oczywiście bez sporu kto ma zapłacić, lecz ostatecznie wygrałam go używając argumentu, że to ja jestem właścicielką pokoju. Spakowaliśmy zakupy w torby, i ruszyliśmy w kierunku samochodu. Ja niosłam jedynie kwiatki, bo przecież jestem dziewczyną i nie powinnam się przemęczać… Z satysfakcją obserwowałam obładowanego chłopaka, i nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, gdyż wyglądało to komicznie. Spakowaliśmy torby do bagażnika, i udaliśmy się do mojego domu.

      - To od czego zaczynamy? – spytałam się.
- Od ścian. Trzeba poodsuwać meble, albo je wynieść. – powiedział Zayn.
- Oh, okej. Wynieśmy je do pokoju Ivie. – odparłam, po czym wzięłam krzesło, i przeniosłam je do sąsiedniego pokoju. Następnie pomogłam mojemu towarzyszowi zanieść tam biurko, szafę oraz łóżko, z którym mieliśmy drobne problemy. W krótkim czasie pokój był całkiem pusty, został w nim tylko śmietnik, uznałam że się przyda. Zostawiłam chłopaka samego, i udałam się na dół po gazety. Przy okazji zrobiłam z nich dwa papierowe kapelusze, takie jak na filmach. Zawsze chciałam to zrobić! Przyszłam do mojego pokoju, i założyłam jeden z nich na głowę Zayna.
- Od razu lepiej. – powiedziałam i uśmiechnęłam się z zadowoleniem.
- Sugerujesz coś? – zapytał podejrzliwie.
- Nie, nie. – powiedziałam chichocząc. - Wyglądasz bardzo stylowo.
- Ty również Wasabbi. – powiedział wyrywając mi kapelusz z ręki i wkładając mi go na głowę. – Wyglądasz bardzo… Kusząco… - powiedział składając pocałunki na mojej szyi i obejmując mnie w talii. Nigdy wcześniej tego nie robił, i muszę przyznać, że było to bardzo.. przyjemne. Jego ręka zaczęła wędrować w kierunku moich pośladków.
- Eej, mieliśmy tu pracować! – oznajmiłam odrywając się od niego.- No, już!
Zayn, wydając z siebie westchnienie wstał i podszedł do stojących przy ścianie farb, wałków i reszty sprzętów. Wlaliśmy farby do pojemników, chwyciliśmy wałki w ręce i zabraliśmy się do pracy. Świetnie się bawiłam, ciągle wygłupialiśmy się i śmialiśmy. Po pewnym czasie poczułam na czole pacnięcie pędzlem. Spojrzałam w kierunku sprawcy z kamienną twarzą. Był z siebie bardzo zadowolony, i nie mógł przestać się śmiać. W błyskawicznym tępię znalazłam się przy nim, i maznęłam go farbą po policzku słodko się uśmiechając. Chłopak odwzajemnił uśmiech, zamoczył palec w farbie, po czym pacnął nim mój nos, i narysował mi na policzkach coś w rodzaju wąsów. Spojrzał na mnie z dumą, i powiedział:
- No, od razu lepiej. Kici kici! – krzyknął, po czym niespodziewanie przejechał wałkiem po mojej ręce i zaczął uciekać śmiejąc się na głos. Tego było już za wiele. Uzbrojona w wałek i pędzel ruszyłam za nim w pogoń. Ganiałam go po całym domu,  w końcu znowu znaleźliśmy się w moim pokoju. Zagoniłam go w kąt, po czym powiedziałam:
- Teraz mi już nie uciekniesz. – zaczęłam okładać go wałkiem i pędzlem na przemian. Na początku chłopak się bronił, lecz po chwili poddał się moim torturom, i oboje zaczęliśmy się dziko śmiać. Nie mogłam już wytrzymać, więc położyłam się na podłodze i dochodziłam do siebie. Po chwili Zayn do mnie dołączył, i przez jakiś czas po prostu leżeliśmy koło siebie patrząc się w sobie w oczy.
- Mówiłem ci już, że wyglądasz pięknie? – powiedział.
- Mhm, coś wspominałeś. – odparłam rozmarzonym tonem, i poczułam dłoń chłopaka na moim policzku. Uwielbiałam, kiedy to robił. Odwzajemniłam ten gest. Nie wiedzieć kiedy nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku a nasze ciała złączyły się w uścisku. Pozwoliłam nam na chwilę zapomnienia, lecz po jakimś czasie oderwałam się od chłopaka i oznajmiłam, że czas wracać do pracy. Chłopak mruczał pod nosem, coś o tym, że zawsze to robię. Był taki uroczy kiedy się złościł. Po jakiejś godzinie w końcu skończyliśmy. Z powrotem wnieśliśmy do pokoju meble, a on od razu nabrał przytulności. Posprzątaliśmy wszystkie papiery walające się po podłodze. Poprosiłam Zayna, aby wywalił je do kosza, bo sama musiałam udać się do toalety. Chłopak posłusznie zabrał się do wykonywania polecenia. Gdy wróciłam, zastałam Zayna siedzącego na moim łóżku, przeglądał coś na komórce. Usiadłam koło niego, a on objął mnie ramieniem, dalej grzebiąc w telefonie.
- Emm, Abbey?
- Słucham Zayn. – odparłam.
- Nie żeby coś… Ale dlaczego moja zgnieciona głowa leży w koszu na śmieci? – muszę przyznać, że zaskoczył mnie tym pytaniem. Ups, tego nie przewidziałam. Próbowałam ukryć moje zażenowanie.
- Yyy, no.. To było Ivie.
- Powiedzmy, że ci wierzę kotku. – powiedział dając mi pstryczka w nos, po czym cmoknął mnie w czoło.
Siedzieliśmy wtuleni w siebie jeszcze przez chwilę. Romantyczny moment postanowił zepsuć mój żołądek, który zaczął przypominać o swoim istnieniu.
- Wygląda na to, że ktoś tu jest głodny. Chodź mała. – powiedział po czym mimo moich protestów przerzucił mnie sobie przez ramię i zszedł na dół. W kuchni posadził mnie na krześle, i zakazał mi się ruszać. ‘Szef kuchni Malik o ciebie zadba’ powiedział. Nie wiedziałam, czy mam się bać, siedziałam cicho. O dziwo Zayn bardzo dobrze sobie radził, i po jakichś 10 minutach wyczarował smażone tosty z serem i szynką. Zapach był cudowny, i gdy tylko dostałam jedzenie, rzuciłam się na nie. Starałam się zachowywać, ale byłam naprawdę głodna, więc z trudem mi to przychodziło. Po pewnym czasie skończyliśmy. Tym razem to ja kazałam mojemu gościowi usiąść, a ja zajęłam się zmywaniem naczyń. Co jakiś czas spoglądałam na chłopaka, który śledził każdy mój ruch z uśmiechem na twarzy.
- Skończyłam. To co teraz robimy?  - spytałam wycierając ręce o ubranie.
- Ja będę leciał Wasabbi. – powiedział chłopak robiąc smutną minkę.
- Dlaczego? Zostawisz mnie tu samą? Samiuteńką? – powiedziałam siadając mu na kolanach i wtulając się w niego. Chłopak wydał z siebie westchnienie, i położył głowę na moim ramieniu.
- Chciałbym zostać, ale chłopaki będą się martwić. Nie wiedzą gdzie byłem cały dzień.
- Skoro musisz… Chodź, odprowadzę cię. – powiedziałam, wstając i pociągając go za rękę skierowałam się do drzwi. Chłopak założył buty i otworzył drzwi. Podeszłam do niego i obdarzyłam go delikatnym pocałunkiem, który chłopak odwzajemnił. Następnie przytulił mnie do siebie i szepnął:
- Nie martw się skarbie. Przecież będę z tobą. Tylko wyjmij mnie z kosza… - Odsunęłam się od niego i śmiejąc się walnęłam go w ramię.
- A idź już! Do widzenia! – krzyczałam podczas gdy Zayn podążał w stronę swojego samochodu głupio się szczerząc. Poczekałam aż odjedzie, a następnie zamknęłam drzwi na klucz, i poszłam na górę. Rozejrzałam się po moim ‘nowym’ pokoju. Podobało mi się, było inaczej. Wyjęłam komórkę z torebki i położyłam się na łóżku. Zobaczyłam 2 nieodebrane wiadomości. Jedna była od Spence, która twierdziła, że musimy pogadać. Nadawcą drugiej był Zayn. Życzył mi słodkich snów. Odpisałam mu, co sądzę o pisaniu i prowadzeniu, i również życzyłam mu dobrej nocy. Mimowolnie uśmiechnęłam się na wspomnienie dzisiejszego dnia. Zamknęłam oczy w rozmarzeniu. Czułam się niesamowicie szczęśliwa.

***
NARESZCIE  JEST! Mega długi, ma starczyć na jakiś czas :D Poczułam dzisiaj niesamowity przypływ weny, więc powstało takie coś :D Enjoy