niedziela, 27 maja 2012

Rozdział III

- No chyba sobie żartujesz! – wykrzyknęła Spencer, gdy powiedziałam jej o moim zaproszeniu na domówkę do chłopaków z One Direction. Siedziałyśmy na szkolnym dziedzińcu, i kilka osób spojrzało w naszą stronę po jej uniesieniu.
- Zamknij się! Proszę, chodź ze mną, czy to tak wiele? Będzie fajnie, zobaczysz.
- Po pierwsze, nie lubię ich. Po drugie, to twoi ‘przyjaciele’. – Pomijając, że ‘znam’ tylko dwójkę z nich. - A i po trzecie, umówiłam się z Tony’m.
- Dobra, pójdę sama.
- Jasne. – powiedziała głupio chichocząc dziewczyna. Tak, Spencer? Watch me.
- Zobaczysz. Era nieśmiałej Abbey się skończyła.
- W takim razie muszę to zobaczyć. Idę z tobą. – odpowiedziała dalej się śmiejąc.
Uśmiechnęłam się z udawaną wyższością. Wtedy zadzwonił dzwonek i poszłyśmy na lekcję.
    Co do tej domówki. Któregoś dnia po powrocie ze szpitala, siedziałam w domu i oglądałam telewizję, gdy nagle zadzwonił telefon. ‘To pewnie mama’ pomyślałam, i odebrałam słuchawkę mówiąc ‘co?’. Okazało się, że był to nie kto inny niż Zayn Malik.
 Zaskoczył mnie tym telefonem, ponieważ nie dawałam mu mojego numeru. Pogawędziliśmy chwilę o błahostkach, chłopak zapytał o moje samopoczucie. Potem zaprosił mnie, w imieniu swoim i jego przyjaciół na imprezę u nich. Nic szczególnego, zwykła domówka, miało być zaledwie kilku ich znajomych. Chciał mi wynagrodzić zajście sprzed kilku dni. Nie wiele myśląć, zgodziłam się, w sumie czemu nie? Zadowolony chłopak oznajmił, że przyjedzie po mnie w piątek o 19. Nagle uświadomiłam sobie, że nikogo nie będę tam znała. Spytałam się, czy mogę wziąć ze sobą Spencer. Mój rozmówca zaśmiał się na jej wspomnienie, i zapewnił, że mogę, będzie wesoło. Pożegnaliśmy się i zakończyliśmy rozmowę.


***

W czwartek wieczorem, razem ze Spencer oglądałyśmy filmy i plotkowałyśmy u mnie. Zazwyczaj siedziałyśmy u mnie. Jej mama pracowała w szpitalu, zazwyczaj miała nocne zmiany, więc jako że moja przyjaciółka jest jedynaczką, a mój dom traktowała jak swój własny (ja jej również), sporo czasu spędzałyśmy tutaj. Rozmowa zeszła na temat jutrzejszej imprezy.
- No, no, no. Moja mała Abbey pierwszy raz na poważnej imprezie. To słodkie, chyba się wzruszyłam, masz tu gdzieś chusteczki moja kochana? – powiedziała z udawanym wzruszeniem dziewczyna.
- Pewnie, leżą w na szafce w przedpokoju, jeśli chcesz to sobie po nie idź skarbie.
- A właśnie. Mam nadzieję, że wybrałaś już strój na jutro?
- Yyy, no tak. Myślałam, że założę czarne rurki i bluzę, w końcu to tylko domówka.
- Z każdym dniem załamujesz mnie coraz bardziej… Na górę.
Gdy znalazłyśmy się w moim pokoju, podeszłyśmy do szafy. Otworzyłam ją i pozwoliłam Spencer w niej buszować.
- Boże, Abbey. Nie przypuszczałam, że jest tak źle. Czy ty w ogóle masz tutaj coś, co można publicznie założyć? Jutro idziemy na zakupy, czy tego chcesz czy nie.
- Ale przecież mam kilka ładnych rzeczy.
- Proszę cię! Nie pogrążaj się. Pomimo, że to tylko te twoje pedałki, nie mogę pozwolić ci wyglądać jak bezdomny. Wspominałaś coś o ich znajomych tak? Mogą być fajni, więc trzeba jakoś wyglądać. No, to tyle w tym temacie. Idziemy oglądać dalej?
- Tak.. – powiedziałam zrezygnowana. Nie wiedziałam o co jej chodzi, przecież miałam kilka naprawdę fajnych par jeansów, i koszulek z nadrukami. To był mój styl, i nikt tego nie zmieni. Chociaż z drugiej strony… Przy pierwszym spotkaniu z chłopakami, nie zaprezentowałam się najlepiej, więc może pora to zmienić?
Z takim nastawieniem zeszłam na dół, i dokończyłyśmy oglądać film. W zasadzie dokończyłam, bo moja przyjaciółka była zajęta wymienianiem SMS’ów z jej nowym chłopakiem. Jak słodko. Następnego dnia w szkole odbywał się Dzień Otwarty, który nie był obowiązkowy. I bardzo dobrze, nie miałam ochoty na bandę dzieciaków szwędających się cały dzień po szkole i pytających o kierunek. Postanowiłyśmy więc, że skoro nie musimy jutro wcześnie wstawać, Spence zostanie na noc, i urządzimy sobie małe pidżama-party. Przebrałyśmy się więc w pidżamy, zrobiłyśmy popcorn i usadowiłyśmy się wygodnie na kanapie, włączając film. Padło na jakiś łzawy romans, Spencer je kochała. Skończyło się na tym, że zasnęłyśmy w połowie filmu. Typowe.
    Następnego ranka, około 10 poczułam, że coś mnie szarpie. Otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą twarz (naprawdę nieciekawy widok) Spence. Jako że dziewczyna była rannym ptaszkiem, od dawna była już na nogach. Ja byłam jej przeciwieństwem, kochałam spać. W sumie przyjaciółka okazała mi litość, pozwalając mi spać do 10, bywało, że zaczynała skakać na łóżku już po 8.
- Noo, nareszcie. To tylko na wszelki wypadek. – powiedziała dziewczyna sięgając po coś z szafki. Nie zdążyłam się zasłonić przed zawartością szklanki z wodą lądującą na mojej twarzy. Tego było za wiele. W błyskawicznym tempie usiadłam zwalając przy tym siedzącą na mnie Spencer na podłogę. Biorąc poduszkę, zaczęłam ją nią okładać. Po chwili obie leżałyśmy na podłodze chichocząc.
- Idziemy na śniadanie? – spytałam.
W odpowiedzi dziewczyna kiwnęła głową, i obie zeszłyśmy na dół, do kuchni. Zjadłyśmy po misce płatków z mlekiem, następnie wróciłyśmy na górę, aby się ubrać. Gdy już byłyśmy gotowe (dzięki niesamowitemu pośpiechowi Spencer, zajęło nam to tylko prawie 2 godziny!), wzięłam część moich oszczędności ze skarbonki, i ruszyłyśmy na miasto, jak to określiła moja przyjaciółka.
Po krótkiej podróży metrem do centrum miasta, weszłyśmy do jednej z ulubionych galerii handlowych Spence, której nazwy nawet nie pamiętam. Po kilkugodzinnym maratonie zakupowym, postanowiłyśmy pójść na nasze ulubione Late do Starbucks’a. Po złożeniu zamówienia usiadłyśmy w naszym stałym miejscu, przy stoliku z kanapami w rogu lokalu.
- Jak ty to robisz?! Nie czuję nóg!
- To było nic. Przypominam ci, że za kilka godzin idziesz na imprezę, a to zwykle wiąże się z aktywnością fizyczna, którą ludzie nazywają tańczeniem.
- Kurde, zapomniałam. Nie wiem jakim cudem udało ci się mnie namówić na te szpilki, ale nie ma mowy, że w nich idę. Jeśli chcesz, możesz je sobie wziąć.
- Nie, nie , nie. Owszem idziesz w nich. – odparła dziewczyna. Buty naprawdę były piękne. Do tego cholernie wysokie. Klasyczne czarne szpilki na platformie. Czy ja nie myślałam, kiedy się na nie zgodziłam?! Tak, nogi wyglądały w nich naprawdę smukle i zgrabnie, do tego były zadziwiająco wygodne. Zapomniałam tylko o jednym drobnym szczególe. Nigdy nie chodziłam w takich butach, nie licząc przechadzki po sklepie z pomocą Spence. Nie szło mi najlepiej, ale dziewczyna zapewniała mnie, że po powrocie do domu będzie miała mnóstwo czasu na nauczenie mnie – kompletnego laika w tych sprawach, sztuki chodzenia na obcasach. Czarno to widzę. Oprócz butów, z pomocą mojej doradczyni, kupiłam sukienkę. Była to dopasowana na górze, i luźna, delikatnie rozszerzająca się ku dołowi, z rękawami ¾, sięgająca do kolan sukienka w pięknym, malinowym kolorze. Miałam co do niej wątpliwości, to miała być tylko mała domówka, ale Spencer zapewniła mnie, że właśnie takie rzeczy nosi się na takich imprezach. W końcu to ona była ich stałą bywalczynią, nie ja, więc zaufałam jej także w tej sprawie. Trzeba było jednak przyznać, że sukienka była naprawdę śliczna i dziewczęca, i co dziwne, dobrze się w niej czułam. Dodatkowo, za namową przyjaciółki, dokonałam zakupu truskawkowego błyszczyka, oraz maskary do rzęs, ‘wydobędzie prawdziwe piękno twoich oczu!’ powiedziała dziewczyna. Zobaczymy…

***

- Mówiłam ci,  że za cholerę nie nauczę się w tym chodzić w tak krótkim czasie! Chcesz żebym się zabiła?! – krzyczałam na przyjaciółkę mając na sobie moje nowe buty. Nie muszę mówić, że moje próby chodzenia w nich były katastrofą? Jak kobiety mogły w tym chodzić?!
- Uspokój się, to nie takie trudne! Nie stawaj najpierw palców, stawiaj najpierw piętę, jakbyś chodziła w zwykłych butach, matko!
- Łatwo ci mówić!
Dochodziło już wpół do 18, czyli miałyśmy jakieś 1.5 godziny do imprezy, a ja wciąż nie umiałam poruszać się na tym czymś. Notka dla siebie: nigdy więcej nie ufaj Spence w kwestii ciuchów. No, może lepiej butów, z sukienki byłam póki co zadowolona. W międzyczasie porzuciłyśmy temat obuwia, i zajęłyśmy się moją twarzą i włosami. Po umyciu i wysuszeniu włosów, postanowiłam zostawić je rozpuszczone, delikatnie się pofalowały, bo Spence wtarła w nie jakąś piankę, i wyglądały całkiem okej. Musiałam za to stoczyć prawdziwy bój o makijaż. Nie uważałam, że był mi jakoś strasznie potrzebny do życia, na co dzień ograniczałam się jedynie do muśnięcia ust błyszczykiem, od wielkiego dzwonu podbierałam mamie tusz i usiłowałam malować rzęsy, co kończyło się czasami tragicznie. Spencer nalegała na pełny makijaż oczu, do tego podkład, puder, bązer, róż, i sama nie wiem co jeszcze. W końcu zgodziłam się na jasnoróżowy cień, maskarę, i błyszczyk. Moje oczy wyglądały na naprawdę rozświetlone. Moja przyjaciółka musnęła mi jeszcze policzki różem, i zabrała się za siebie. Po kilkunastu minutach roboty, wyglądała naprawę olśniewająco. Niewątpliwie miała na sobie więcej makijażu niż ja, lecz wyglądało to zupełnie naturalnie, do tego upięła włosy w wysoki kok, wypuszczając kilka kosmyków. Z zadowoleniem spojrzałyśmy w lustro i uśmiechnęłyśmy się do siebie. Czyżby Spencer cieszyła się na imprezę z One Direction? Noo, kto by pomyślał.
Zostało nam tylko pół godziny do przyjazdu po nas Zayna. Założyłyśmy swoje kreacje, i zeszłyśmy na dół. Spencer miała na sobie śliczną dopasowaną, kremową sukienkę do połowy ud. Wyglądała pięknie, dziewczęco i nie wyzywająco. Dodatkowo miała ze sobą karmelową kopertówkę i szpilki w tym samym kolorze, oraz pęk złotych bransoletek na nadgarstku. Ja natomiast, oprócz mojej nowej sukienki, pożyczyłam od mamy czarną kopertówkę, do której włożyłam telefon, portfel i błyszczyk. Wyglądałyśmy naprawdę ładnie i z klasą. W sumie to nawet chciałam tam iść. To było całkowicie do mnie niepodobne. Napisałam kartkę dla mamy, na której poinformowałam ją, że idę na domówkę do koleżanki, i że wrócę późno, oraz żeby się nie martwiła, i przypięłam ją do lodówki. Nie musiała wiedzieć wszystkiego. Nagle przypomniałam sobie o butach.
- Co z butami Spencer? Proszę cię, mogę iść w balerinkach?
- Wykluczone. Zrobimy tak. Pójdziesz na żywioł. Założę się, że będziesz chciała dobrze wypaść w towarzystwie swojego ulubionego zespołu, więc będziesz musiała się postarać, żeby się nie skompromitować.
- Spencer, jaja sobie robisz?!
- No, to wszystko jasne, zakładaj buciki skarbie. – powiedziała dziewczyna posyłając mi buziaka. Pożałuje.
Wtedy usłyszałyśmy klakson przed domem. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam samochód, w którym siedział Zayn.
Nie chciałam, żeby chłopak długo na nas czekał, więc założyłam te nieszczęsne buty, założyłyśmy płaszcze, bo pomimo letniej pory roku, wieczorami było dosyć chłodno, wygoniłam Spencer z domu, zamknęłam dom, i poszłyśmy w stronę pojazdu. Chłopak musiał zobaczyć, że idziemy, bo wyszedł z auta, i zaczął iść w naszym kierunku.
- Witam dziewczyny.
- Hej – odpowiedziałam.
- No, to możemy już jechać? – przywitała go Spencer.
- Mi też miło was widzieć – zaśmiał się chłopak. – Możemy, wsiadajcie. – powiedział otwierając nam drzwi do samochodu. Zajęłyśmy tylne miejsca, i  samochód ruszył. Gdy spojrzałam w przednie lusterko, napotkałam wzrok chłopaka, który cudownie się do mnie uśmiechnął.
    Po jakimś czasie dojechaliśmy do budynku, w którym chłopcy mieli swój apartament. Jak powiedział nam Zayn podczas drogi, mieszkali w nim całą piątką. Każdy miał swój pokój, ale z kuchni, łazienki i reszty korzystali wspólnie. Gdy w końcu wysiedliśmy z auta, ruszyliśmy w kierunku domu. Na moje szczęście, zespół mieszkał na parterze, bo wolę nie myśleć, jak skończyła by się próba wejścia po schodach w tych butach w moim wykonaniu. Drzwi były otwarte, i Zayn, który prowadził, przepuścił nas pierwsze. Dyskretnie rozejrzałam się po mieszkaniu. Było modnie i nowocześnie urządzone, jednak nie było jednym z tych czarno-białych, urządzonych według zasad feng shui czy coś.
- Jesteśmy! – krzyknął Zayn oznajmiając nasze przybycie. Zaraz po tym poczułam dziwne mrowienie w brzuchu, w końcu miałam poznać pozostałą trójkę moich idoli. Usłyszałam odgłosy zbiegania po schodach i wkrótce ujrzałam Nialla, Louisa i Liama, którzy podążali w naszym kierunku. Blondyn przybiegł do mnie, i mocno mnie przytulił. Tak mnie ścisnął, że nie miałam szansy tego odwzajemnić, więc zaśmiałam się.
- Abbey! Jak miło cię widzieć, tak się cieszę, że przyszłaś. O, hej Spencer! – przywitał nas rozradowany chłopak.
- Hej Niall, dzięki za zaproszenie. – odpowiedziałam.
- Taa, dzięki. – wtrąciła Spencer.
Wtedy odezwał się Zayn:
- Chłopaki, poznajcie tą słynną Abbey, tą od wpadania na ludzi w supermarketach – tu spojrzał na mnie uśmiechając się – oraz jej przyjaciółkę Spencer. – Tutaj znacząco uśmiechnął się do swoich przyjaciół.
- Cześć dziewczyny! Jestem Louis! Zapraszamy na naszą imprezę! – powiedział Louis, strzelając głupie miny i uśmiechając się uroczo.
- Uhm, cześć Abbey i Spencer, jestem Harry. – powiedział chłopak z burza loków podchodząc w naszą stronę i podał nam rękę.
- No, to fajnie że się poznaliśmy, może w końcu zaczniemy tą imprezę?
- Oczywiście Spencer, chwilka – odpowiedział dziewczynie Liam słodko się uśmiechając. – Hej Abbey.
- Hej Liam. – odpowiedziałam. Uznałam, że mogę ujawnić swoją znajomość ich imion, może nie uznają mnie za psychika i nie wywalą z domu.
- Noo, to gdzie są ci wasi znajomi? – spytała Spencer.
- No, chodzi o to, że to wy dzisiaj jesteście naszymi znajomymi! – wykrzyknął Lou.
- Co?! Abbey, mówiłaś że mieli tu być jacyś normalnie ludzie! – rzuciła w moją stronę oskarżycielskim tonem dziewczyna.
- Yy, no tak, tak myślałam, to znaczy..
- To nie jej wina, tak jej powiedziałem. – wytłumaczył Zayn. – Bo naprawdę nasi znajomi mieli przyjść, ale coś im wypadło, i nie mogli.
- Tak, nie mogli. Ale nie martwcie się, będzie fajnie! – zapewniał nas Niall.
- Nie wątpie. – powiedziała z przekąsem Spence, za co skarciłam ją wzrokiem.
- Zapomniałem, dziewczyny, rozbierajcie się! Ee, w sensie, ze zdejmijcie płaszcze. – powiedział Liam.
Zaraz po tym w naszym kierunku rzucił się las rąk gotowych do pomocy. Po chwili stałyśmy w korytarzu tylko w naszych docelowych kreacjach. Chłopacy stali oniemieni i gapili się na nas jak byśmy były świętymi krowami. Nie byłam przyzwyczajona do takiego zachowania ze strony płci przeciwnej, więc zaczerwieniłam się i spuściłam wzrok. Moja przyjaciółka natomiast pstryknęłam palcami przed ich twarzami i powiedziała:
- No, już! To co, macie tu coś do żarcia? – i bez skrępowania skierowała się w głąb mieszkania.
- Yyy, tak, jasne. – powiedział Zayn wciąż się na mnie patrząc. – Wyglądasz… Wow.
- Eee, dziękuję? – odpowiedziałam speszona.
- No, to czas zacząć tą imprezę! – wydarł się Louis.
- Chodźmy do kuchni, masz ochotę na coś do picia Abbey? – spytał się Liam.
Chłopcy zaczęli kierować się w stronę kuchni, więc zaczęłam podążać w ich kierunku. Wtedy wydarzyło się coś, co mogłam przewidzieć. Nie zauważyłam dywanu… Jak można potknąć się o dywan? Jak?! Mój pech zaczynał mnie zadziwiać. Zayn, który szedł za mną natychmiast rzucił się żeby mnie ratować, ale zamiast tego tylko pociągnęłam go za sobą. Taaa…. Historia lubi się najwyraźniej powtarzać. Chłopak szybko podniósł się i pomógł mi wstać, w międzyczasie na miejsce zdarzenia przybiegli Spencer i reszta towarzystwa. Wszyscy zgromadzili się wokół nas i zaczęli przekrzykiwać się pytając co się stało, i czy wszystko jest okej. Zayn i ja, popatrzyliśmy się na siebie, i wybuchliśmy śmiechem.
- To twoje hobby? Czy naprawdę nie masz nic innego do roboty niż wpadanie na biednych, bezbronnych ludzi? – zażartował Zayn.
- Przepraszam – odpowiedziałam z udawanym smutkiem – Obiecuję, to się więcej nie zdarzy. – przyrzekłam przykładając rękę do serca.
- Trzymam cię za słowo – odpowiedział chłopak z uśmiechem na twarzy.
Nagle Spencer zaczęła bić brawo.
- Ohhh, jakie to było słodkie! A teraz, jak już skończyliście, to może łaskawie zaczniemy tą ‘imprezę’? – Zaczęłam żałować, że ja tu wzięłam.
- Pewnie – powiedziałam. – Ale najpierw. – mówiąc to, zdjęłam buty i rzuciłam je w kąt. – Od razu lepiej. No, to co robimy?
- Dlaczego je zdjęłaś? – powiedział robiąc smutną minkę Niall. – Liczyłem na to, że następnym razem ja cię złapię.
- Następnym razem? Życzysz mi śmierci?! Ale nie martw się, znając moje szczęście, będzie jeszcze wiele okazji. – odpowiedziałam, posyłając mu uśmiech. Blondyn był naprawdę uroczy.
- Dobra, dobra. – powiedział Zayn stając między mną a swoim przyjacielem. Czy on jest zazdrosny?– Niall, zapamiętaj, Abbey może wpadać tylko na mnie, i  tylko ja mogę ją łapać. Jasne?
- Jasne, men. – powiedział do Zayna, a do mnie puścił oczko. Oho, robi się ciekawie.
    Po pewnym czasie, ‘impreza’ rozwinęła się na tyle, że siedzieliśmy teraz wszyscy w salonie, jedząc różne śmieciowe żarcie, w czym niewątpliwie przewodził Niall. Ja, Zayn, Spencer i Louis siedzieliśmy na kanapie, i oglądaliśmy ‘Ring’ – wybór Spencer, która nie była zadowolona z imprezy. Mi tam się podobało. Jako że nie lubiłam horrorów, a ten był wyjątkowo straszny, jak na moją skalę strachu, większość seansu spędziłam zakrywając twarz poduszką. Wszyscy, a w szczególności Zayn się ze mnie śmiali, ha, ha, ha. Spencer wiedziała, że boję się takich filmów. Któregoś pięknego dnia, zapłaci mi za wszystko. Liam, Harry i Niall byli w pokoju obok, i grali w na PlayStation, czy coś. Nie powiem, ich okrzyki nieco psuły nam atmosferę, ale w sumie byłam im za to wdzięczna, mniej się bałam. Gdzieś w połowie seansu, poczułam, że siedzący koło mnie Zayn, przełożył przeze mnie ramię. Widziałam to na filmach, widziałam. Po jakimś czasie, chłopak zaczął smyrać moje ramię. Yyy, co ja mam teraz zrobić? Czułam się odrobinę niezręcznie. Ukradkiem spojrzałam na jego twarz, lecz była ona skierowana w ekran telewizora. Postanowiłam więc nie robić nic. Siedzieliśmy tak więc, ja, smyrający mnie Zayn, Louis i Spencer. Słodko.
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Wszyscy ze zdziwieniem spojrzeliśmy w stronę korytarza.
- Ooo, może jednak wasi znajomi przyszli! – powiedziała ucieszonym głosem Spence.
- PIZZA PRZYJECHAŁA – krzyknął Niall, na co Spence westchnęła z zawodem. – Ma ktoś jakieś drobne?
- Ty idioto, zamówiłeś żarcie nie mając kasy?! – krzyknął Harry.
- Myślałem że wy macie!
Wstałam i podeszłam do stojącego przy drzwiach blondyna. Uff, przynajmniej uwolniłam się od smyracza, nie to żebym miała coś przeciwko, ale dopiero się poznaliśmy i w ogóle. Normalni ludzie nie robiliby z tego wielkiej sprawy, ale ja nie udzielałam się zbytnio towarzysko, i nie wiedziałam jak to się wszystko odbywa. Muszę poradzić się Spence. Mniejsza. Sięgnęłam do torebki, a potem do portfela i wyjęłam z niego pieniądze, następnie zapłaciłam za pizzę chłopakowi, dałam mu nawet napiwek, a co! Niech się cieszy.
- Dzięki Abbey, oddamy ci! – zapewnił mnie Niall.
- Ty jej oddasz! – krzyknął z pokoju Harry.
- Spoko, spoko, następnym razem to wy postawicie. – odpowiedziałam z uśmiechem.
    Po 10 minutach, z pizzy zostały tylko okruszki. Niall zamówił ich 5. Dużych. Nie wiem jak oni to zrobili. Ja i Spence zjadłyśmy tylko po kawałku. Imponujące, chłopaki, imponujące. Po ‘uczcie’ chłopcy rozwalili się w różnych dziwnych pozach na kanapie i podłodze. Louis na przykład leżał na Harrym, Niall zarzucił nogi na Zayna. Widać było, że cała piątka jest naprawdę zżyta. Słodko się na nich patrzyło.
- WOOOOHOOOOO! Ta impreza jest czadowa! Nigdy się tak dobrze nie bawiłam! – rzuciła Spencer.
- Cieszymy się, że ci się podoba. – odparł Harry.
- Taa, bardzo. Jest super – odpowiedziała dziewczyna. – Ale… mogłoby być jeszcze lepiej. Czas rozruszać towarzystwo. – powiedziała z zagadkowym uśmiechem, po czym wzięła z leżącego obok talerza pomarańczę, i rzuciła nią w Harolda. Ten, zerwał się jak oparzony, zwalając z siebie swojego przyjaciela, który wylądował na leżących na podłodze Zaynie i Niallu, którzy teraz zwijali się z bólu. W końcu Lou nie był piórkiem. Harry natomiast, wziął tą nieszczęsną pomarańczę, miał zamiar rzucenia nią w złośliwie się uśmiechającą Spencer, ale nagle opanował się i rzekł:
- Mama mówiła mi, że nie wolno bić dziewczyn. Ale nie mówiła mi nic o tym. – po czym, przerwał owoc na pół, podbiegł do dziewczyny, i wycisnął jej sok na głowę, uśmiechając się słodko.
- MOJE. WŁOSY. – krzyknęła Spence w horrorze, po czym rzuciła się w pogoń za ‘loczkiem’ – NIE UCIEKAJ I TAK CIĘ DOPADNĘ. – pomściła dziewczyna. Pobiegła za chłopakiem na górę. My, zszokowani całym zajściem, ledwo się ruszyliśmy. Popatrzyliśmy na siebie ze zdziwieniem, a potem wybuchliśmy śmiechem. Wow, przynajmniej się coś dzieje. Wstałam, z zamiarem ruszenia na pomoc przyjaciółce, i skierowałam się w stronę schodów, gdy Zayn mnie zatrzymał.
- Zostaw, może się nie pozabijają. – powiedział śmiejąc się.
- Skoro tak uważasz. Najwyżej będzie na ciebie. – odparłam uśmiechając się. – To co robimy?
- A co chcesz? – spytał Louis z łobuzerskim uśmiechem. Nagle go olśniło. – Może zagramy w butelkę!
- Yyy, ale ja nigdy w to nie grałam. – odparłam z całkowitą szczerością. No tak, nie miałam z kim, chyba że z mamą. Oczywiście widziałam to na filmach (moja cała wiedza na temat chłopaków, imprez itp., pochodzi z filmów, to takie żałosne Abbey), ale nie miałam żadnej praktyki.
- COO?! Zaraz się nauczysz! – powiedział Louis.
Zanim znaleźliśmy butelkę, minęło dobre 5 minut. W tym czasie, ja i Liam posprzątaliśmy rzeczy z dywanu, żeby mieć miejsce do gry, podczas gdy Zayn, Niall i Louis poszli szukać butelki. Pomyślałam, że na górze jest niepokojąco cicho, i że może lepiej byłoby iść zobaczyć co z tamtą dwójką. Jak się okazało, Liam podzielał moje obawy. Mieliśmy właśnie iść to sprawdzić, gdy do pokoju weszli Niall, Zayn oraz Louis triumfalnie wymachując swoją zdobyczą. Chciałam mu pogratulować znaleziska, gdy usłyszeliśmy odgłos zbiegania po schodach. Wszyscy zwróciliśmy się w ich stronę, i zobaczyliśmy Spencer, trzymającą coś w ręce.
- HAAAAAAAAA! Panie i… panie, ze Spencer się nie zadziera. – powiedziała i rzuciła na podłogę kępkę włosów, a dokładniej jeden lok. Wszyscy zamarliśmy. To były włosy Harry’ego. Louis natychmiast pobiegł na górę, żeby sprawdzić jak się miewa jego przyjaciel.
- Czy ty… - zaczął niepewnie Liam.
- Tak. Delikatnie zmieniłam mu fryzurkę, oby mu się spodobała! – oznajmiła dumna z siebie dziewczyna.
- To nie może skończyć się dobrze. – mruknął Niall.

***
Uff, dobrnęliście do końca. Poproszono mnie o dłuższe rozdziały, więc macie :D Dziękuję wszystkim za komentarze, to naprawdę daje kopa do pisania, jestem wam bardzo wdzięczna ♥ No, i oczywiście dziękuję Gabrysi, która jest tu od początku, i która podrzuca mi pomysły, no i ogólnie mi pomaga, dziękuję ♥
 Piszcie, co sądzicie o bohaterach, możecie dać mi sugestie co do nich itp. Dziękuję jeszcze raz, Magda. xx
+ polecam bloga mojego przyjaciela http://its-sex-hair.blogspot.com/ ♥

czwartek, 24 maja 2012

Rozdział II


Obudziłam się, lecz nie otwierałam oczu. Powoli docierało do mnie co się stało i gdzie jestem. Pringles’y. Upadek. Zayn. No tak, chłopak zadzwonił po pogotowie, więc zapewne musiałam być w szpitalu. Wciąż byłam nieco oszołomiona i obolała. Nie mogło być jednak tak źle, przecież tylko zemdlałam. Mogłam poruszyć palcami. Wreszcie otworzyłam oczy. Po kilku sekundach mój wzrok przyzwyczaił się do ostrego szpitalnego światła. Powoli rozejrzałam się po pokoju.  Była to mała, przytulna, jasna sala, znajdowało się w niej tylko łóżko, stolik i 2 krzesła. Zaraz, zaraz. Na jednym z nich ktoś siedział. To Spencer!
- Widzę, że nasza Śpiąca Królewna postanowiła się wreszcie obudzić! Witamy w świecie żywych kochanie! – mówiąc to wstała z krzesła i podeszła do mnie. – Jak się czujesz?
- Dob – odkaszlnęłam – Dobrze. Nie najgorzej w każdym bądź razie. Długo tu jesteś?
- Hmm, jakieś półtorej godzinki. I nie, nie nudziłam się jeśli martwisz się o moje samopoczucie. To zadziwiające jak szybko Tony odpisuje na SMSy!
- Mhm, niezmiernie mi miło z tego powodu. Byłabyś tak miła i skoczyła do pielęgniarek po jakieś tabletki? Czuję, że głowa mi zaraz wybuchnie.
- Kto by pomyślał, że jesteś taka wybuchowa! – Ah te jej sucharki. – Jasne, przy okazji powiem im że się obudziłaś. Zaraz wracam.
- Spence? Czekaj. Jak dowiedziałaś się że tu jestem?
- Moja mama tu pracuje, zapomniałaś? Twoja już wie, powiedziała że przyjedzie najszybciej jak będzie mogła. – powiedziała dziewczyna i wyszła.
Najszybciej jak będzie mogła tak? Dobre sobie. Czyli sobie tu na nią poczekam. Odkąd dostała awans, i jest prezesem jakieś dużej firmy marketingowej, świata nie widzi poza pracą.
Mówi, że ktoś musi nas utrzymywać. Fakt, powodzi nam się dobrze, ale chciałabym, żeby było tak jak kiedyś, zanim została grubą rybą… Ja radzę sobie sama, ale Ivie, moja mała siostra praktycznie żyje w przedszkolu. Wątpię, że w ogóle pamięta jak wygląda nasza matka.
Nasze życie wyglądało kiedyś inaczej. Wszystko zmieniło się z chwilą, gdy tato zginął w wypadku. Od tej chwili matka z rozpaczy rzuciła się w wir pracy. A my zostałyśmy same.
            Zobaczyłam, że drzwi się otwierają.     Wyszedł z nich Zayn, stanął w połowie pokoju, i zaczął się na mnie patrzeć. Okej… Nie wiedząc co robić, też zaczełam się na niego patrzeć, i takim oto sposobem patrzyliśmy na siebie jak idioci przez dobre pół minuty.
- No, no, no, wreszcie. Ile można czekać? – powiedział chłopak, i posłał mi rozbrajający uśmiech. Matko, wyglądał jeszcze lepiej niż na monitorze. Nie chcąc wyjść na psychofankę, zebrałam się w duchu, i zamiast idiotycznie się szczerzyć, postanowiłam, że również się uśmiechnę. Zamiast tego wyszedł mi jakiś krzywy grymas, ale jestem początkująca prawda? Nie od razu Rzym zbudowano.
- Uhm, hej? – wspięłam się na moje wyżyny towarzyskie i zagadałam do niego.
- Cześć. Jak się czujesz?
-  Dobrze. Tak w ogóle, to chcę cię przeprosić, że na ciebie wpadłam. Mam nadzieję, że z tobą wszystko okej?
- Okej? Ze mną jest zawsze okej. – powiedział z dumą w głosie zarzucając swoją ‘grzywą’, którą dzisiaj miał rozpuszczoną. Nigdy nie myślałam, że naprawdę jest taki próżny. Nie, żebym miała coś przeciwko, w sumie to było słodkie.
- Cieszę się. Co się stało z twoimi włosami?
- No wiesz, nawet moje maleństwa muszą czasem odpocząć. – zaraz po tym zaczął gładzić je rękami i czule się uśmiechać.
- No.. Okej.. Tego raczej nie skomentuje. – odparłam śmiejąc się.
- Ale.. Ale.. Przecież wszyscy kochają moje włosy… Kim jesteś?! – udał oburzonego i zrobił smutną minkę.
- Ojej, nie powiedziałam, że mi się nie podobają. Są bardzo ładne.
- No, to chyba oczywiste. – uśmiechnął się bezczelnie. – Oczywiście żartuje, a tak w ogóle, prawie bym zapomniał. – powiedział wyjmując z szafki stojącej przy łóżku Pringles’y i podał mi je, uroczo się przy tym uśmiechając.
Nie wiedziałam co robić, więc wzięłam chipsy do ręki, i zaczęłam czytać etykietkę.
- To moje ulubione.. Skąd wiedziałeś?
- Założyłem, że skoro szłaś z nimi w stronę kasy, to chciałaś je kupić. Niestety stanąłem ci na drodze, i zamiast je kupić wylądowałaś tutaj. Więc one przyszły do ciebie, babe.
- Dziękuję – powiedziałam. Naprawdę się wzruszyłam. Chłopak stał nade mną jak debil, i zapanowała między nami niezręczna cisza.
- No więc.. – spróbowałam ją przerwać.
Ku mojej uldze, do pokoju wpadła wtedy zdyszana Spencer.
- MAM! MAM TWOJE PIEPRZONE TABLETKI! Musiałam po nie iść na 5 piętro, i zgadnij kiedy winda postanowiła się zepsuć?!  Tak, zgadłaś, właśnie teraz!
- Dziękuję kochana, wyobraź sobie, że właśnie przestała mnie boleć głowa – odpowiedziałam na monolog przyjaciółki i posłałam jej uśmiech.
- To pewnie moja zasługa, zawsze tak działam na kobiety – wtrącił Zayn z bezczelnym uśmiechem.
Dopiero wtedy moja przyjaciółka zauważyła jego obecność. Zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów, i skwitowała to ironicznym uśmieszkiem. BOŻE BŁAGAM, NIECH SIĘ ZACHOWA. Nie było tajemnicą, że dziewczyna nie przepadała za moim ukochanym zespołem. Uważała, że owszem, ich kawałki nie są najgorsze, ale z ich możliwościami wokalnymi mogłyby być o niebo lepsze. Oprócz tego czepiała się ich stylu, i ich, ogólnie. Mimo moich wielu usilnych prób przekonania jej do chłopaków, pozostała nieugięta, i obstawiała przy swoim. Jakoś to znosiłam, chociaż czasami przesadzała, i wtedy jej się obrywało. Ups.
- O, proszę proszę, kogo my tu mamy. Szanowny Zayn Malik we własnej osobie! NIE MOGĘ UWIERZYĆ ŻE TO TY, CZY MOGĘ PROSIĆ O AUTOGRAF?! A MOŻE ZDJĘCIE?! OMG, OMG, OMG!
 Spencer zaczęła udawać psychofankę. Super. Tylko tego mi brakowało. Robiła to w tak przerysowany sposób, że nie sposób było się nie zaśmiać. Po chwili patrzenia na jej żałosne wygłupy oboje, ja i Zayn śmialiśmy się z niej do rozpuku. Na szczęście chłopak, zamiast uciec, co byłoby w sumie nie takie głupie, biorąc pod uwagę zachowanie Spencer, zorientował się, że żartowała i obrócił to w żart.
- Pewnie. Gdzie tylko chcesz kochana.
- Ja chyba jednak podziękuję. Ooo, twoje włosy z bliska nie są tak… - wtedy napotkała mój morderczy wzrok i urwała swą wypowiedź..
- Tak, Spencer, dziękujemy za ten jakże uroczy pokaz. – powiedziałam. Wolałam powstrzymać ją teraz, zanim powie coś głupiego. – A, tak w ogóle, Spencer, poznaj Zayna. Zayn, to Spencer, moja przyjaciółka.
Chłopak wyciągnął do niej rękę, a ona z widoczną niechęcią mu ją podała. Nie zrobiło to jednak na nim wrażenia, tylko uśmiechnął się pod nosem. Uff, mogło być gorzej.
- Nie wiem skąd on się tutaj wziął, i mam nadzieję, że wyjaśnisz mi to potem. – tu spojrzała się na mnie wymownie. – Muszę już spadać Abs, idę z Tony’m do kina. Wpadnę jutro, to sobie pogadamy. – podeszła do mnie, delikatnie mnie przytuliła i skierowała się w stronę wyjścia. Obróciła się jeszcze aby powiedzieć ‘Pa!’, i poszła.
- Nie przepada za mną, prawda? – spytał się Zayn.
- Nie bierz tego do siebie, to nie tak. Tak naprawdę, to ona…
- Nie tłumacz jej, nie każdy musi mnie lubić – powiedział chłopak śmiejąc się,
- Przepraszam za nią – odparłam uśmiechając się.
- Nie ma sprawy mała.
Czułam się na tyle dobrze, że postanowiłam wstać i rozprostować nogi. Na szczęście miałam na sobie ubranie, w którym zostałam tu przywieziona. Zabiłabym się chyba, gdyby Zayn zastał mnie w jednym z tych szpitalnych ciuszków rodem z ‘Chirurgów’,  tych z dziurą na tyłku. Mniam. Usiadłam na łóżku, a potem przeszłam z pozycji siedzącej w stojącą. No, od razu lepiej. Zauważyłam, że na ścianie wisi lustro, więc podeszłam do niego, i przejrzałam się w nim. Chłopak przyglądał się moim poczynaniom. Normalnie nie przywiązywałam wagi do wyglądu, ale znajdowałam się w pokoju z Zaynem, to do czegoś zobowiązuje. Zobaczyłam rozczochrane włosy, zmęczone oczy i wielkie rumieńce na twarzy. Świetnie… Poprawiłam włosy, lecze nie dało to dużego efektu, nadal wyglądałam jak upiór. Po chwili dałam za wygraną, i podeszłam do okna. To, co zobaczyłam przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Pod budynkiem szpitala, stało około 100 dziewczyn, zapewne fanek zespołu. Patrzyły dokładnie w kierunku mojego okna. Skąd one wiedziały gdzie leżę?! To było przerażające.
- Nie denerwuj się Abbey, po jakimś czasie można do tego przywyknąć. – powiedział Zayn, który usiadł na krześle. Ja natomiast odskoczyłam od okna i usiadłam na łóżku.
- Wow. Imponujące. Jednak trochę przerażające. Nie wyjdziesz im pomachać, czy coś? W końcu stoją tam na deszczu tylko dla ciebie, panie gwiazdo. – pozwoliłam sobie nawet na szczyptę sarkazmu. Abbey, jestem z ciebie dumna, robisz postępy kochana. Pogratulowałam sobie w myślach.
Chłopaka najwidoczniej rozbawił ton mojej wypowiedzi, bo zaśmiał się i odpowiedział:
- Ale ja nie przyszedłem tu dla nich, panno lubiąca-wpadać-na-innych-w-supermarkecie. I tak, jest to przerażające, ale zdążyłem się przyzwyczaić.
            Drzwi się otworzyły, i do sali wpadła pielęgniarka. Spytała jak się czuję, oraz oznajmiła, że czas wizyt odwiedzających dobiega końca, więc lepiej, żeby mój gość zniknął w ciągu 10 minut. Nie było to zbyt miłe z jej strony. Wkrótce potem wyszła, i zostawiła nas samych.
- Ehh, nie jestem tu mile widziany – powiedział chłopak udając, że płacze – najpierw twoja przyjaciółka, teraz ta pani…
- Biedactwo – skomentowałam z ironią.
- Niestety, nie pozbędziecie się mnie tak łatwo. Spodziewaj się mnie jutro Abbey. Jakieś życzenia? Może chipsy? Z chęcią ci je dostarczę, myślę, że w twoim przypadku sama się po nie nie wybieraj. Nie chcemy, żeby kolejna osoba ucierpiała, prawda? – powiedział Zayn najwyraźniej zadowolony ze swojego kiepskiego żartu. Ach, ci mężczyźni.
- Jak śmiesz wyśmiewać się z mojej koordynacji ruchowej? Hmm, nie, jest okej, nic nie chcę.
- Dobrze więc, w takim razie do jutra Abbey Wasabi.
- Abbey Wasabi? Mogłeś się bardziej postarać. – skomentowałam jego marne umiejętności rymowania i roześmiałam się.
- Zapamiętam to sobie. Dobra, teraz naprawdę spadam. Żegnaj Abbigail, nie płacz, jutro wrócę! Obiecuję! – krzycząc zaczął oddalać się w stronę drzwi i przybrał smutnę minę.
- Postaram się! – odkrzyknęłam chłopakowi, który już opuścił pokój.
            Wow. Spędziłam pół dnia z Zaynem Malikiem. Coś, co zawsze wydawało mi się abstrakcyjne, i nierealne stało się prawdziwe. I nie czułam się nawet dziwnie. Czułam, że zaszła we mnie jakaś zmiana. To niesamowite, że jedno zdarzenie, może mieć na mnie taki wpływ.
***
- Jestem! Kochanie, czy wszystko w porządku?! Co się stało?! – usłyszałam głos mojej mamy, która wpadła do sali trzymając na rękach Ivie. Było już po 20, więc mała praktycznie spała.
- Hej mamo. Tak, wszystko okej, jak widzisz żyję – zażartowałam. – Eee, nic takiego, po szkole poszłam do sklepu, i niechcący wpadłam na jakiegoś chłopaka. Mu nic się nie stało, a ja się trochę poobijałam. Nie martw się, wszystko dobrze, to nic poważnego.
- Tak, tak, to dobrze. Rozmawiałam z lekarzem. Powiedział, że zostawiają cię jeszcze dzisiaj na obserwację, ale najpewniej jutro wychodzisz. Abbey? Nie będę mogła cię odebrać. Przyjdziesz sama? Strasznie mi przykro, ale mam tą konferencję, i naprawdę nie mogę. – mama była bliska płaczu. Wiedziałam, że naprawdę chciała być jutro ze mną.
- Jasne, mamo, nic mi nie jest, wrócę sama. Nie martw się. – Nie było mi nawet przykro,  przyzwyczaiłam się. Poproszę Spencer, żeby po mnie przyszła.
Kobieta podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Pogadałyśmy jeszcze trochę, i zaraz potem razem z Ivie wyszły.

***

            Następnego dnia, około godziny 15 przyszedł lekarz, mówiąc, że niedługo dostanę wypis, i będę mogła wrócić do domu. Nie miałam przy sobie dużo rzeczy, tylko telefon i torbę z wczoraj. Czułam się już naprawdę dobrze, zapomniałam w ogóle dlaczego mnie tu położyli. Co do Zayna, to się nie pojawił, nie wiem dlaczego, pewnie nie mógł. Może fanki oblężyły jego dom i nie pozwoliły mu z niego wyjść? To bardzo możliwe. Hmmm, w sumie pewnie już o mnie zapomniał, nic dziwnego, byłam tylko jedną z wielu milionów ich wielbicielek. W oczekiwaniu na wypis, włączyłam telewizor, wyjęłam z torby zeszyty i zaczęłam odrabiać lekcje z wczoraj. Musiałam być naprawdę zdesperowana skoro zdecydowałam się na ten krok. Nie zdążyłam zrobić wiele, gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę. – powiedziałam.
- No hej. – okazało się, że była to Spencer. No tak, szkoła skończyła się godzinę temu. – To co, kiedy wychodzisz? Teraz, zaraz, dzisiaj, jutro?
- Mają mi przynieść wypis i mogę iść.
- Ok. Chcę tylko powiedzieć: WCZORAJ BYŁO NIEZIEMSKO. I nie, nie mam na myśli twojego spotkania z Zaynusiem. – tu zrobiła wredną mine, którą odwzajemniłam. – A właśnie, jak skończę, to powiesz mi jak do tego doszło. No więc, byliśmy w kinie, i było cudownie, Tony jest taki slodki, mówie ci. Potem poszliśmy na spacer, i odprowadził mnie, i w ogóle, było taaaaak romantycznie! A na koniec, gdy już staliśmy pod drzwiami…
- Proszę oszczędź mi tych szczegółów rodem z taniej komedii! Domyślam się co było potem. Cieszę się twoim szczęściem. Co do Zayna, to wpadłam na niego w supermarkecie, i z pomocą mojego pecha, to ja tu wylądowałam, a jemu włos nie spadł z głowy.
- No nie dziwię się, zawsze mówiłam ci, że to peruka!
Wysłałam jej spojrzenie w stylu ‘Are you fucking kidding me?’.
- W każdym bądź razie, to on zadzwonił na pogotowie, i dzięki niemu mnie tu uwięzili. Nie było tak źle, jedzenie jest nawet znośne.
- Abbey? Dlaczego mówisz o tym tak spokojnie? Co oni ci podali?
- Wiesz, te spotkania ze sławami zmieniają człowieka.
- Nie wątpię. A właśnie, to z jego powodu wczoraj pod szpitalem stała tu chmara nastolatek? Masz szczęście, że nie wiedzą, chyba, do kogo on tu przylazł, bo wątpię, że miałabyś życie. Wyjdziemy tylnym wyjściem dla personelu, i dzięki mnie wciąż będziesz dawną sobą! Czy to nie wspaniałe?!
- Bardzo! Dziękuję ci Spencer moja najukochańsza przyjaciółko! Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła!
- To miło, że doceniasz moje zasługi! Zawsze wiedziałam, że możemy na siebie liczyć!
Nasze wygłupy przerwała pielęgniarka, która zawitała z moim wypisem.
- Proszę kochanie. Czy ktoś po ciebie przyjdzie?
- Nie, wraca ze mną. Jej mama wie. – odpowiedziała za mnie Spencer.
- W takim razie dobrze. Jeśli będziesz czuła się źle, lub miała jakieś dziwne objawy, zwróć się do lekarza, mimo że to nie było nic powaznego, zawsze może pojawić się ryzyko komplikacji. – powiedziała kobieta z uśmiechem.
- Dziękuję pani, na pewno wszystko będzie dobrze.
Następnie pielęgniarka wyszła i zamknęła za sobą drzwi. Zaraz potem razem ze Spence skierowałyśmy się w stronę wyjścia dla personelu. Jednak nie dane nam było wyjść z budynku, ponieważ przy drzwiach stał nie kto inny niż… Niall Horan. Boże, czy ty sobie ze mnie kpisz?! Oczywiście ucieszyłam się na widok blondyna, jednak po wczorajszym dniu byłam już przygotowana na niespodziewane spotkanie z jednym z moich idoli. Nie byłam pewna dlaczego tu był, (a że starałam się nie być jak te wszystkie śledzące każdy ruch chłopaków psychofanki), więc po prostu go minęłyśmy. Jakież było moje zdziwienie, gdy chłopak zatrzymał mnie i powiedział:
- Jesteś Abbey tak? – po czym uśmiechnął się uroczo.
- Yy, no tak, to ja.
- Miło mi cię poznać Abbey, Niall jestem.
- Tak, my tu gadu gadu a czas leci. – oczywiście nastrój postanowiła zepsuć Spencer. Jakie to miłe z jej strony!
- Ty pewnie musisz być przyjaciółką Abbey. Ciebie też miło mi poznać. – odparł chłopak śmiejąc się, ciekawe co Zayn mu o niej powiedział. – Przyszedłem tu dzisiaj w imieniu Zayna, ma nadzieję, że mu wybaczysz, ale nie mógł przyjść, bo wypadła mu jakaś sprawa rodzinna czy coś.
Hmmm, w sumie to się dobrze składa, że przyszedłeś kochanie. W ciągu 2 dni poznałam 2/5 zespołu, czyli do piątku powinnam poznać wszystkich! Nie to, że włacza się we mnie moja psychopatyczna część, ja tylko kalkuluję.
- Nie no jasne, przekaż mu, żeby się nie martwił.
- Ok., ok.  Przekażesz koledze, my tymczasem właśnie wychodziłyśmy, więc żegnajcie się i idziemy Abbey.
- Spencer! – skarciłam ją.
- No co?!
- Gówno.
- Uspokójcie się dziewczyny – przerwał nam wyraźnie rozbawiony Niall. – Mi to nie przeszkadza, z chęcią odprowadzę chorą. Masz coś przeciwko Abbey?
- Nie, skądże. Idziesz z nami tyłem? Wolę nie wiedzieć co się dzieje przy głównym wejściu. Jak ty się tu w ogóle dostałeś?
- Nie mów nikomu.. Ale też skorzystałem z tego wejścia. – szepnął.
- Okej, nikomu nie powiem. – odszepnęłam.
- Fajnie. To może idźcie sobie sami? Tak? Dobrze, oczywiście, nie mam nic przeciwko, zostanę tu sobie sama, a wy idźcie.
- Oj tam Spencer, w sumie to możesz iść z nami. – odgryzłam się, i wyszliśmy.
Niall chciał nieść mi torbę, ale odpowiedziałam mu, że nie daję torb nieznajomym.
- W takim razie, jak spotkamy się następnym razem, nie będę już nieznajomy, i dasz mi ponieść torbę? Proszę! – patrzył się na mnie z błagalnym wzrokiem.
- Hmm, no nie wiem, nie wiem.
- Uznam to za odpowiedź twierdzącą.
- HAHAHAHAH, MACIE RACJĘ TO TAKIE ZABAWNE.
Oboje popatrzyliśmy się na nią z minami w stylu ‘WTF’. Czyżby Spencer była zazdrosna? No, no, no, tego jeszcze nie widziałam. Gdy doszliśmy do samochodu Nialla ,chłopak uparł się, że nas odwiezie. W sumie, to co mi szkodziło. W końcu niecodziennie ma się okazję siedzieć w jednym pojeździe z Niallem Horanem, bitches. Po kilku (lub kilkunastu, okazuje się, że nie tylko dziewczyny potrafią być kiepskimi kierowcami) wskazówkach jak trafić do mojego domu, wreszcie przyjechaliśmy na miejsce. Chłopak, jak na gentelmana przystało, odprowadził nas do drzwi.
- Dziękujemy za podwiezienie, to pa! – powiedziała Spencer i wpadła do domu. Typowa Spence.
- Szkoda komentować… - powiedziałam z udawanym załamaniem.
Niall roześmiał się i powiedział:
- Zobaczysz, jeszcze się do nas przekona. W końcu jak można nas nie kochać?! – powiedział z udawanym oburzeniem
- Wydaję mi się, że spędzasz za dużo czasu z Zaynem.
- Och przestań, przesadzasz, hihihi! – powiedział kobiecym głosem i zaczął przesadnie poprawiać swoje blond włosy.
Skwitowałam to śmiechem. Niall spojrzał na zegarek.
- Ooo, już 17? Sorry Abbey, muszę lecieć, mama przyjechała i powiedziała, że zrobi kolację. Rozumiesz, to świętość. Mówiłem o jej specjalnych ziemniakach? Musisz koniecznie spróbować, mógłbym je jeść godzinami… Ale naprawdę miło było mi cię poznać! – powiedział rzucając się na mnie i dając mi wielki uścisk. Kompletnie się tego nie spodziewałam, ale odwzajemniłam go. Chłopak był taki słodki.
- Taak, było bardzo miło. Jeśli chcesz, możesz się wprosić, jestem pewna, że mam jakieś ziemniaki.
- Hmm, kuszące, ale mama by mnie zabiła. Ale przygotuj się następnym razem.
Następnym razem? To będzie jakiś następny raz? Czy to oznaczało, ż jestem teraz BBF z One Direction? Super!
- Jasne.
- Dobra, naprawdę muszę iść. – zrobił smutną minkę. Następnie jeszcze raz mnie przytulił i poszedł, machając mi. Odprowadziłam go wzrokiem do samochodu, i gdy odjechał weszłam do domu. Zastałam Spencer oglądającą telewizor, i  jedzącą popcorn. Nie zdziwiło mi się, znała tu każdy kąt i czuła się jak u siebie. Nie wiem czemu ale sprawiała wrażenie złej.
- Spencer coś się stało?
- Nie, nie skądże. Nie mam nic przeciwko byciu zapomnianą z powodu twoich nowych koleżków! – to było naprawdę słodkie, dziewczyna naprawdę była o nich zazdrosna!
Roześmiałam się czule.
- Naprawdę myślisz, że banda jakichś nastolatków sprawi, że zapomnę o mojej najlepszej przyjaciółce?
- TO PRZECIEŻ TWOJE ONE DIRECTION!
- Zapamiętaj, nikt i nic NIGDY nie zniszczy naszej przyjaźni. – Spencer wydawała się być uspokojona, ale na wszelki wypadek, postanowiłam odwrócić jej uwagę. – No, to jak było wczoraj z Tony’m? – Uwaga, zaczyna się.
- Było cudownieeeeeeee! Mówiłam ci jaki jest słodki?! Kupił mi nawet kwiaty, wyobrażasz sobie?! Wybrał komedię romantyczną, i kupił nam zestaw dla par! Dla par! Oh, gdybyś tylko wiedziała…

***



Jeżeli ktoś to przeczytał, to gratuluję. Rozdział wyszedł mi jakiś straasznie długi :o 
Chciałabym podziękować Wam za komentarze pod poprzednim rozdziałem, dziękuję bardzo ♥ Co jeszcze, hmmm. Mam nadzieję, że opowiadanie się spodoba, i wkrótce zyskam kilku stałych czytaczy (istnieje wogóle takie słowo?)  Serdecznie zapraszam do komentowania, konstruktywna krytyka też się przyda :D Co sądzicie o bohaterach?

Tak poza tym, to chciałabym Wam polecić bloga mojej przyjaciółki ♥. Tematyka trochę inna, nie o 1D, ale i tak jest super :D http://never-lose-yourself.blogspot.com/ Jeżeli chcecie wiedzieć kto wykonał ten zajebisty szablon, to wiadomo że ja :D
Kolejnym blogiem godnym polecenia, jest ff o 1D mojej koleżanki Natalci :D http://staystrongandneverletmego.blogspot.co.uk/ Naprawdę polecam, jest zajebisty :D

wtorek, 22 maja 2012

Rozdział I


      Kolejny zapowiadający się wprost świetnie dzień. Super. Czy mówiłam kiedyś, że przysłowie o angielskiej pogodzie, jest bardzo prawdziwe? Nie? To mówię. Oczywiście nie przewidziałam, że może pojawić się coś takiego jak deszcz, nie wspominając o wzięciu parasolki. Po drodze do szkoły wstąpiłam po moją przyjaciółkę, Spencer. Odegrałam hymn Anglii na domofonie i czekałam.
 - Idę, okej?!
 - Pewnie, nie śpiesz się, nie mam nic przeciwko staniu pod twoim domem i moknięciu, kochanie.
Po całych 5 minutach dziewczyna wreszcie zeszła. Na szczęście pomyślała i wzięła parasol. W sumie się nie dziwię, przecież nie chciała żeby jej starannie ułożone włosy się rozwaliły. Taak, cała Spence. Ruszyłyśmy więc w kierunku szkoły.
 - Uhu, rzeczywiście trochę jesteś mokra. – zagadnęła dziewczyna. Serio? Serio?!
Nie odpowiedziałam, tylko rzuciłam w jej stronę pełen pogardy spojrzenie. Uwielbiała mnie drażnić. Nie miałam nic przeciwko, ponieważ wszystkie nasze kłótnie (no, prawie), miały charakter żartów.
Szybkim ruchem zabrałam Spencer parasol, i odbiegłam na 10 metrów. Jej miny są bezcenne, naprawdę. Natychmiast rzuciła się za mną w pogoń. Cóż, to nie ja byłam mistrzynią biegów długodystansowych w tym związku. Po odebraniu mi mojej zdobyczy, pokazała mi język.
 - Oho, wydaje mi się, że ktoś tu jest troszkę mokry. – Odgryzłam się przyjaciółce.
 - Nie wiem czy wiesz, ale za 5 minut zaczynają się lekcje. – Poinformowała mnie dziewczyna, ignorując moją zaczepkę.
 - To fakt! Gdyby pewna osoba raczyła się pośpieszyć, istniałoby większe prawdopodobieństwo, że się nie spóźnimy! – odpowiedziałam jej już biegnąc. Do szkoły miałyśmy całkiem blisko, więc ostatni odcinek pokonałyśmy sprintem. Niestety na nic się to zdało, ponieważ do budynku wpadłyśmy 3 minuty po dzwonku. Szybko zmieniłyśmy buty i zdjęłyśmy kurtki, po czym popędziłyśmy do klasy.
 - Dzień dobry wszystkim, Panno Evans. Przepraszamy za spóźnienie, otóż, podczas drogi do szkoły byłyśmy świadkami potrącenia starszej kobiety, i chyba sama Pani rozumie, nasze sumienie nie pozwoliło nam przejść obok tego obojętnie. – tutaj Spencer spuściła głowę w dół. – To było naprawdę straszne… Gdyby nie to, napraw…
 -  Dosyć. Spencer, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że masz bujną wyobraźnię, więc bardzo cię proszę, wykorzystaj swój dar, i napisz esej na 1000 słów o tym niesamowicie tragicznym zdarzeniu. To samo tyczy się twojej koleżanki. Na jutro, dziewczynki. A teraz siadajcie, i zaczniemy lekcję.
Widziałam, że Spencer chciała coś dodać, wiec pociągnęłam ją za łokieć i nie miała szansy się odezwać. Usiadłyśmy na naszych miejscach, i lekcja się zaczęła.
 ‘twojej koleżanki’ – kobieta uczy mnie od trzech lat. Ja naprawdę nie mam wysokich wymagań, ale czy naprawdę jest tak trudno zapamiętać, jak się nazywam?! Czasami mam wrażenie, że jestem niewidzialna.  Zwykle mi to nie przeszkadza, ale niekiedy chciałabym wykrzyczeć całemu światu, że istnieję. W szkole nie mam wielu znajomych. Prawdę mówiąc, uczę się tu już 3 lata, i w sumie znam tylko Spence. Podsumowując, nikogo tu nie poznałam, ponieważ jesteśmy przyjaciółkami od piaskownicy. Byłabym zapomniała. Jest pewnie chłopak. Nasz kontakt ogranicza się do jego codziennych tęsknych spojrzeń w okolice mojej klatki piersiowej. Wspaniale, prawda?
Czasami chciałabym być taka przebojowa i odważna jak Spencer. Tak, z nią czułam się zupełnie swobodnie, mówiłam i robiłam co chciałam. Lecz gdy chodziło o kogoś nowego, zapominałam języka w gębie, i stałam jak idiotka podczas gdy ona brylowała w towarzystwie. Nie miałam jej tego za złe, naprawdę, przecież to nie jej wina, że zachowuje tak a nie inaczej. Rozmawiałyśmy o tym wiele razy, ale naprawdę nie mogłam nic na to poradzić. Musiałam kogoś naprawdę dobrze poznać, żeby się otworzyć. I tak oto, podczas mojej szesnastoletniej egzystencji, moje życie uczuciowe ograniczało się do posiadania chłopaka w przedszkolu (byłam z nim 2 dni, nasz związek oparty był na zabawie w rodzinkę, jakież to urocze…), moja przyjaciółka miała niezliczoną ilość chłopaków. Nie chodzi nawet o to,  że jest jakaś szczególnie piękna, nie obrażając jej oczywiście. Uważam że jest naprawdę bardzo ładna, ze swoimi średniej długości kasztanowych włosami, niebieskimi oczami i ślicznym uśmiechem. Lubiła podkreślać swoją urodę, czego nie można było powiedzieć o mnie. Byłam jej totalnym przeciwieństwem. Moje długie do talii jasnobrązowe włosy, zazwyczaj nosiłam związane w kucyk, dla wygody. Moje oczy, hmmm, były koloru nieokreślonego. W zależności od pory dnia przybierały inną barwę, zieloną, niebieską, a czasem szarą. Nic szczególnego. Nie uważałam się za jakąś szczególnie brzydką, ani za wybitną piękność. Byłam przeciętna.
Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Spakowałam się i dołączyłam do rozmawiającej z kimś na korytarzu Spence.
 - Hej Abbs! Poznaj Tony’ego. Tony, to jest Abbey, moja przyjaciółka. – powiedziała dziewczyna i najwyraźniej oczekiwała, że podam mu rękę czy coś w tym stylu. Dobre! On najwyraźniej również się do tego nie palił, więc aby przerwać niezręczną ciszę, burknęłam ciche ‘cześć’. Chłopak odpowiedział mi, poczym uśmiechnął się sympatycznie. Czy on właśnie się do mnie uśmiechnął? Czy jakiś osobnik płci męskiej, właśnie napiął 13 mięśni twarzy (naprawdę nie mam pojęcia skąd o tym wiem…), i posłał uśmiech w MOIM kierunku? Czy wreszcie nadszedł ten długo wyczekiwany dzień?! Mało tego, chłopak nawet mi pomachał. To było już naprawdę dziwne. Właśnie zabierałam się do odmachania mu, i wtedy zza moich pleców wynurzyła się Katy. Taaak, Katy, szkolna piękność. Machając mu. Nie muszę mówić, że poczułam się jak idiotka? No cóż, to żadna nowość w moim życiu, więc podniosłam się mentalnie, i poszłam przed siebie korytarzem. Po chwili dogoniła mnie Spence.
 - Heeeej, czekaaj mała! No więc, co o nim sądzisz? – spytała rozpromieniona dziewczyna.
 - Że jest debilem? Proszę cie S, daj sobie z nim spokój, widziałaś, że jest Katinatorem. Poza tym wygląda na kretyna. Nie chcę żebyś potem cierpiała okej?
 - Oj przestań, nie znasz go.
 - A ty znasz?
 - Na pewno dłużej niż ty. Poznałam go na tej imprezie u Lili. Tej na którą rzekomo nie mogłaś przyjść, bo ‘uczyłaś się do sprawdzianu z historii naturalnej Nepalu’. Tak czy siak, jest bardzo słodki, i proszę cię, bądź dla niego miła. Zobaczysz, jest naprawdę fajnym i porządnym chłopakiem. Kochanie, doceniam to, że się o mnie martwisz, ale nie jestem już małą dziewczynką i umiem o siebie zadbać. – po tym jakże chwytającym za serce monologu przytuliła mnie. Nie do końca przekonana powiedziałam:
 - Okej. Postaram się. Ale żeby potem nie było, że nie mówiłam!

***

Około 16, wreszcie skończyłam lekcje. Dzisiaj wracałam do domu sama, Spencer miała kółko teatralne, akurat przygotowywali się do wystawiana jakiejś sztuki. Była naprawdę dobrą aktorką i uwielbiałam patrzeć na jej grę. Ja nigdy nie zdecydowałabym się na publiczne wystąpienie. Kochałam śpiewać, jednak tylko w zaciszu mojego pokoju, gdzie nikt nie mógł mnie usłyszeć. Czasami urządzałyśmy sobie ze Spence małe karaoke, i w zasadzie to by było  na tyle. Moja przyjaciółka nie miała takich oporów, i uwielbiała znajdywać się na scenie, czuć te wszystkie emocje. Uważałam że jest naprawdę utalentowana, i nie wykluczam że  w przyszłości może zrobić karierę.
Gdy przechodziłam obok Sainsbury’s nagle poczułam niesamowitą chęć na Pringlesy. Kij, że nie wpływały pozytywnie na moją figurę, smakowały jak niebo. Po wejściu do sklepu od razu skierowałam się w stronę półki z chipsami. Drogę znałam na pamięć. Ahh, nareszcie moje kochane, chodźcie do mamusi. W drodze do kasy, zagłębiłam się w lekturze etykiety na opakowaniu. To, w połączeniu z moją wrodzoną niezdarnością, która lubiła się co jakiś czas ujawnić, zaowocowało potknięciem się o jakiegoś niewinnego człowieka. Wpadłam na niego, po czym upadłam pociągając go za sobą. Nie powiem, nieźle dostał, jednak to ja byłam w gorszej sytuacji. Upadając, moja głowa uderzyła o podłogę, co cholernie bolało. Owa osoba wylądowała na mnie, więc nie mogłam wstać przygnieciona jej ciężarem. Trochę kręciło mi się w głowie, i miałam rozmazany wzrok. Po kilku próbach otwarcia oczu, wzrok mi się wyostrzył i dostrzegłam jej rysy. NIE. Marzyłam o tej chwili dniami, nocami, miesiącami. W moich snach wiele razy ich spotykałam. Zawsze w jakichś niesamowitych okolicznościach. Na pewno nie taranując jednego z nich w supermarkecie. Świetnie. Takie rzeczy tylko z Abbey!
W nadziei, że osoba leżąca nade mną (to tylko Zayn Malik, wielkie rzeczy) wstanie, i pójdzie, zapewne nawet mnie nie zauważając (co byłoby logiczne biorąc pod uwagę moją niewidzialność), nie ruszałam się, i udawałam omdlenie, czy coś. Wiele razy widziałam takie akcje na filmach. Jednak filmy, a rzeczywistość, to inna sprawa.
Zamiast tego, chłopak owszem wstał, po czym wyjął komórkę i zadzwonił na pogotowie, kazał im się nawet pośpieszyć! Super, naprawdę. Nie chcąc się dłużej kompromitować, powoli usiadłam, i podjęłam próbę wstania na nogi. Zachwiałam się,  i ponownie usiadłam tracąc równowagę. Zayn natychmiast pośpieszył mi z pomocą. Ręką zmusił mnie do pozostania w pozycji siedzącej. Nie wiedziałam co robić, więc siedziałam jak idiotka na środku sklepu, głupio się uśmiechając. Zapewne miało to związek z moją głową. Kątem oka zauważyłam, że wokół nas zebrało się na oko około 8 osób, prawdopodobnie fanek, a także kilka osób z personelu sklepu. Chłopak nie zważając na nich ukląkł przy mnie i spojrzał mi się w oczy (IFHB43IUFHCWEJKCNSDJK).
 - Naprawdę strasznie przepraszam. Wszystko w porządku? Tak bardzo przepraszam, to moja wina. Jak twoja głowa? Jak masz na imię? Ile widzisz palców? – zasypał mnie gradem pytań i wyciągnął w moim kierunku 3 palce.
- Uhm, 3. Trzy palce. – odpowiedziałam zmieszana. Czy wspomniałam, że jego oczy były naprawdę piękne?
- Naprawdę bardzo cię przepraszam. Karetka zaraz tu będzie. Jak się nazywasz?
- Ab – przełknęłam ślinę – Abbey. Nazywam się Abbey. – Spencer byłaby ze mnie dumna. Odezwałam się sama, z własnej nieprzymuszonej woli do CHŁOPAKA . W sumie rozmawiałam z nim wiele razy, nieważne że w myślach…
- Zayn – powiedział chłopak i podał mi rękę. CZY ON NAPRAWDĘ MYŚLAŁ, ŻE NIE WIEM JAK SIĘ NAZYWA? To było naprawdę głupie z jego strony, biorąc pod uwagę to, że jest członkiem jednego z najsławniejszych w Wielkiej Brytanii i nie tylko boyband’u. Nie zagłębiałam się jednak w szczegóły.  Po krótkim fangirlingu w myślach, podałam mu rękę. Tak, to musiały być halucynacje. Jego dłoń była taka miękka, i piękna, i… 
Wtedy straciłam przytomność, tym razem naprawdę.