wtorek, 22 maja 2012

Rozdział I


      Kolejny zapowiadający się wprost świetnie dzień. Super. Czy mówiłam kiedyś, że przysłowie o angielskiej pogodzie, jest bardzo prawdziwe? Nie? To mówię. Oczywiście nie przewidziałam, że może pojawić się coś takiego jak deszcz, nie wspominając o wzięciu parasolki. Po drodze do szkoły wstąpiłam po moją przyjaciółkę, Spencer. Odegrałam hymn Anglii na domofonie i czekałam.
 - Idę, okej?!
 - Pewnie, nie śpiesz się, nie mam nic przeciwko staniu pod twoim domem i moknięciu, kochanie.
Po całych 5 minutach dziewczyna wreszcie zeszła. Na szczęście pomyślała i wzięła parasol. W sumie się nie dziwię, przecież nie chciała żeby jej starannie ułożone włosy się rozwaliły. Taak, cała Spence. Ruszyłyśmy więc w kierunku szkoły.
 - Uhu, rzeczywiście trochę jesteś mokra. – zagadnęła dziewczyna. Serio? Serio?!
Nie odpowiedziałam, tylko rzuciłam w jej stronę pełen pogardy spojrzenie. Uwielbiała mnie drażnić. Nie miałam nic przeciwko, ponieważ wszystkie nasze kłótnie (no, prawie), miały charakter żartów.
Szybkim ruchem zabrałam Spencer parasol, i odbiegłam na 10 metrów. Jej miny są bezcenne, naprawdę. Natychmiast rzuciła się za mną w pogoń. Cóż, to nie ja byłam mistrzynią biegów długodystansowych w tym związku. Po odebraniu mi mojej zdobyczy, pokazała mi język.
 - Oho, wydaje mi się, że ktoś tu jest troszkę mokry. – Odgryzłam się przyjaciółce.
 - Nie wiem czy wiesz, ale za 5 minut zaczynają się lekcje. – Poinformowała mnie dziewczyna, ignorując moją zaczepkę.
 - To fakt! Gdyby pewna osoba raczyła się pośpieszyć, istniałoby większe prawdopodobieństwo, że się nie spóźnimy! – odpowiedziałam jej już biegnąc. Do szkoły miałyśmy całkiem blisko, więc ostatni odcinek pokonałyśmy sprintem. Niestety na nic się to zdało, ponieważ do budynku wpadłyśmy 3 minuty po dzwonku. Szybko zmieniłyśmy buty i zdjęłyśmy kurtki, po czym popędziłyśmy do klasy.
 - Dzień dobry wszystkim, Panno Evans. Przepraszamy za spóźnienie, otóż, podczas drogi do szkoły byłyśmy świadkami potrącenia starszej kobiety, i chyba sama Pani rozumie, nasze sumienie nie pozwoliło nam przejść obok tego obojętnie. – tutaj Spencer spuściła głowę w dół. – To było naprawdę straszne… Gdyby nie to, napraw…
 -  Dosyć. Spencer, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że masz bujną wyobraźnię, więc bardzo cię proszę, wykorzystaj swój dar, i napisz esej na 1000 słów o tym niesamowicie tragicznym zdarzeniu. To samo tyczy się twojej koleżanki. Na jutro, dziewczynki. A teraz siadajcie, i zaczniemy lekcję.
Widziałam, że Spencer chciała coś dodać, wiec pociągnęłam ją za łokieć i nie miała szansy się odezwać. Usiadłyśmy na naszych miejscach, i lekcja się zaczęła.
 ‘twojej koleżanki’ – kobieta uczy mnie od trzech lat. Ja naprawdę nie mam wysokich wymagań, ale czy naprawdę jest tak trudno zapamiętać, jak się nazywam?! Czasami mam wrażenie, że jestem niewidzialna.  Zwykle mi to nie przeszkadza, ale niekiedy chciałabym wykrzyczeć całemu światu, że istnieję. W szkole nie mam wielu znajomych. Prawdę mówiąc, uczę się tu już 3 lata, i w sumie znam tylko Spence. Podsumowując, nikogo tu nie poznałam, ponieważ jesteśmy przyjaciółkami od piaskownicy. Byłabym zapomniała. Jest pewnie chłopak. Nasz kontakt ogranicza się do jego codziennych tęsknych spojrzeń w okolice mojej klatki piersiowej. Wspaniale, prawda?
Czasami chciałabym być taka przebojowa i odważna jak Spencer. Tak, z nią czułam się zupełnie swobodnie, mówiłam i robiłam co chciałam. Lecz gdy chodziło o kogoś nowego, zapominałam języka w gębie, i stałam jak idiotka podczas gdy ona brylowała w towarzystwie. Nie miałam jej tego za złe, naprawdę, przecież to nie jej wina, że zachowuje tak a nie inaczej. Rozmawiałyśmy o tym wiele razy, ale naprawdę nie mogłam nic na to poradzić. Musiałam kogoś naprawdę dobrze poznać, żeby się otworzyć. I tak oto, podczas mojej szesnastoletniej egzystencji, moje życie uczuciowe ograniczało się do posiadania chłopaka w przedszkolu (byłam z nim 2 dni, nasz związek oparty był na zabawie w rodzinkę, jakież to urocze…), moja przyjaciółka miała niezliczoną ilość chłopaków. Nie chodzi nawet o to,  że jest jakaś szczególnie piękna, nie obrażając jej oczywiście. Uważam że jest naprawdę bardzo ładna, ze swoimi średniej długości kasztanowych włosami, niebieskimi oczami i ślicznym uśmiechem. Lubiła podkreślać swoją urodę, czego nie można było powiedzieć o mnie. Byłam jej totalnym przeciwieństwem. Moje długie do talii jasnobrązowe włosy, zazwyczaj nosiłam związane w kucyk, dla wygody. Moje oczy, hmmm, były koloru nieokreślonego. W zależności od pory dnia przybierały inną barwę, zieloną, niebieską, a czasem szarą. Nic szczególnego. Nie uważałam się za jakąś szczególnie brzydką, ani za wybitną piękność. Byłam przeciętna.
Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Spakowałam się i dołączyłam do rozmawiającej z kimś na korytarzu Spence.
 - Hej Abbs! Poznaj Tony’ego. Tony, to jest Abbey, moja przyjaciółka. – powiedziała dziewczyna i najwyraźniej oczekiwała, że podam mu rękę czy coś w tym stylu. Dobre! On najwyraźniej również się do tego nie palił, więc aby przerwać niezręczną ciszę, burknęłam ciche ‘cześć’. Chłopak odpowiedział mi, poczym uśmiechnął się sympatycznie. Czy on właśnie się do mnie uśmiechnął? Czy jakiś osobnik płci męskiej, właśnie napiął 13 mięśni twarzy (naprawdę nie mam pojęcia skąd o tym wiem…), i posłał uśmiech w MOIM kierunku? Czy wreszcie nadszedł ten długo wyczekiwany dzień?! Mało tego, chłopak nawet mi pomachał. To było już naprawdę dziwne. Właśnie zabierałam się do odmachania mu, i wtedy zza moich pleców wynurzyła się Katy. Taaak, Katy, szkolna piękność. Machając mu. Nie muszę mówić, że poczułam się jak idiotka? No cóż, to żadna nowość w moim życiu, więc podniosłam się mentalnie, i poszłam przed siebie korytarzem. Po chwili dogoniła mnie Spence.
 - Heeeej, czekaaj mała! No więc, co o nim sądzisz? – spytała rozpromieniona dziewczyna.
 - Że jest debilem? Proszę cie S, daj sobie z nim spokój, widziałaś, że jest Katinatorem. Poza tym wygląda na kretyna. Nie chcę żebyś potem cierpiała okej?
 - Oj przestań, nie znasz go.
 - A ty znasz?
 - Na pewno dłużej niż ty. Poznałam go na tej imprezie u Lili. Tej na którą rzekomo nie mogłaś przyjść, bo ‘uczyłaś się do sprawdzianu z historii naturalnej Nepalu’. Tak czy siak, jest bardzo słodki, i proszę cię, bądź dla niego miła. Zobaczysz, jest naprawdę fajnym i porządnym chłopakiem. Kochanie, doceniam to, że się o mnie martwisz, ale nie jestem już małą dziewczynką i umiem o siebie zadbać. – po tym jakże chwytającym za serce monologu przytuliła mnie. Nie do końca przekonana powiedziałam:
 - Okej. Postaram się. Ale żeby potem nie było, że nie mówiłam!

***

Około 16, wreszcie skończyłam lekcje. Dzisiaj wracałam do domu sama, Spencer miała kółko teatralne, akurat przygotowywali się do wystawiana jakiejś sztuki. Była naprawdę dobrą aktorką i uwielbiałam patrzeć na jej grę. Ja nigdy nie zdecydowałabym się na publiczne wystąpienie. Kochałam śpiewać, jednak tylko w zaciszu mojego pokoju, gdzie nikt nie mógł mnie usłyszeć. Czasami urządzałyśmy sobie ze Spence małe karaoke, i w zasadzie to by było  na tyle. Moja przyjaciółka nie miała takich oporów, i uwielbiała znajdywać się na scenie, czuć te wszystkie emocje. Uważałam że jest naprawdę utalentowana, i nie wykluczam że  w przyszłości może zrobić karierę.
Gdy przechodziłam obok Sainsbury’s nagle poczułam niesamowitą chęć na Pringlesy. Kij, że nie wpływały pozytywnie na moją figurę, smakowały jak niebo. Po wejściu do sklepu od razu skierowałam się w stronę półki z chipsami. Drogę znałam na pamięć. Ahh, nareszcie moje kochane, chodźcie do mamusi. W drodze do kasy, zagłębiłam się w lekturze etykiety na opakowaniu. To, w połączeniu z moją wrodzoną niezdarnością, która lubiła się co jakiś czas ujawnić, zaowocowało potknięciem się o jakiegoś niewinnego człowieka. Wpadłam na niego, po czym upadłam pociągając go za sobą. Nie powiem, nieźle dostał, jednak to ja byłam w gorszej sytuacji. Upadając, moja głowa uderzyła o podłogę, co cholernie bolało. Owa osoba wylądowała na mnie, więc nie mogłam wstać przygnieciona jej ciężarem. Trochę kręciło mi się w głowie, i miałam rozmazany wzrok. Po kilku próbach otwarcia oczu, wzrok mi się wyostrzył i dostrzegłam jej rysy. NIE. Marzyłam o tej chwili dniami, nocami, miesiącami. W moich snach wiele razy ich spotykałam. Zawsze w jakichś niesamowitych okolicznościach. Na pewno nie taranując jednego z nich w supermarkecie. Świetnie. Takie rzeczy tylko z Abbey!
W nadziei, że osoba leżąca nade mną (to tylko Zayn Malik, wielkie rzeczy) wstanie, i pójdzie, zapewne nawet mnie nie zauważając (co byłoby logiczne biorąc pod uwagę moją niewidzialność), nie ruszałam się, i udawałam omdlenie, czy coś. Wiele razy widziałam takie akcje na filmach. Jednak filmy, a rzeczywistość, to inna sprawa.
Zamiast tego, chłopak owszem wstał, po czym wyjął komórkę i zadzwonił na pogotowie, kazał im się nawet pośpieszyć! Super, naprawdę. Nie chcąc się dłużej kompromitować, powoli usiadłam, i podjęłam próbę wstania na nogi. Zachwiałam się,  i ponownie usiadłam tracąc równowagę. Zayn natychmiast pośpieszył mi z pomocą. Ręką zmusił mnie do pozostania w pozycji siedzącej. Nie wiedziałam co robić, więc siedziałam jak idiotka na środku sklepu, głupio się uśmiechając. Zapewne miało to związek z moją głową. Kątem oka zauważyłam, że wokół nas zebrało się na oko około 8 osób, prawdopodobnie fanek, a także kilka osób z personelu sklepu. Chłopak nie zważając na nich ukląkł przy mnie i spojrzał mi się w oczy (IFHB43IUFHCWEJKCNSDJK).
 - Naprawdę strasznie przepraszam. Wszystko w porządku? Tak bardzo przepraszam, to moja wina. Jak twoja głowa? Jak masz na imię? Ile widzisz palców? – zasypał mnie gradem pytań i wyciągnął w moim kierunku 3 palce.
- Uhm, 3. Trzy palce. – odpowiedziałam zmieszana. Czy wspomniałam, że jego oczy były naprawdę piękne?
- Naprawdę bardzo cię przepraszam. Karetka zaraz tu będzie. Jak się nazywasz?
- Ab – przełknęłam ślinę – Abbey. Nazywam się Abbey. – Spencer byłaby ze mnie dumna. Odezwałam się sama, z własnej nieprzymuszonej woli do CHŁOPAKA . W sumie rozmawiałam z nim wiele razy, nieważne że w myślach…
- Zayn – powiedział chłopak i podał mi rękę. CZY ON NAPRAWDĘ MYŚLAŁ, ŻE NIE WIEM JAK SIĘ NAZYWA? To było naprawdę głupie z jego strony, biorąc pod uwagę to, że jest członkiem jednego z najsławniejszych w Wielkiej Brytanii i nie tylko boyband’u. Nie zagłębiałam się jednak w szczegóły.  Po krótkim fangirlingu w myślach, podałam mu rękę. Tak, to musiały być halucynacje. Jego dłoń była taka miękka, i piękna, i… 
Wtedy straciłam przytomność, tym razem naprawdę.

6 komentarzy:

  1. wOOOW! JA TEŻ CHCĘ PISAĆ TAKIEEE DŁUGAŚNE ROZDZIAŁY, ALE NIE UMIEM :C CUDNE! JEDNAJ JESTEŚ MARTWA ZA ZAKOŃCZENIE W TAKIM MOMENCIE! DIABEŁ Z CIEBIE!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny. :D A imię Spencer kojarzy mi się z tym z iCarly. I jak czytam to mi się myli, że to chłopak. XD
    Zapraszam do siebie: http://dont-wanna-be-without-1d.blogspot.com/ <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ok kotek teraz na serio... więc uważam że to zajebisty rozdział i mówiłam ci chyba w szkole już jak bardzo bardzo bardzo jaram sie tym blogiem? taa mówiłam trudno powtórze bo ty spowolniona jesteś... tak też cie kocham ;* no więc jest pro pisz kolejny już ok no weź...!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze na początku nie mam dużo do powiedzenia, bo... to dopiero początek :), ale pewne jest, że mi się spodobało. Tak, nawet bardziej niż spodobało. Nie spodziewałam się tak szybkiego spotkania głównej bohaterki z którymś z zespołu, ale to chyba lepiej. Naprawdę nie mogę doczekać się ciągu dalszego, chcę wiedzieć, jak to będzie z tym naszym Zayn'em.. Uhh.. Błagam, nie każ mi długo czekać i pisz następny rozdział jak najszybciej się tylko da. :*
    PS. Czy jest możliwość, żebyś powiadamiała mnie na GG albo TT o nowych rozdziałach? :) (lepiej by było na TT, ale to zależy od Ciebie)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej. Cieszę się, że Ci się podobało, dziękuję :D Jasne, będę pisać Madziu :D A rozdział już napisany i sobie czeka :D

      Usuń