czwartek, 24 maja 2012

Rozdział II


Obudziłam się, lecz nie otwierałam oczu. Powoli docierało do mnie co się stało i gdzie jestem. Pringles’y. Upadek. Zayn. No tak, chłopak zadzwonił po pogotowie, więc zapewne musiałam być w szpitalu. Wciąż byłam nieco oszołomiona i obolała. Nie mogło być jednak tak źle, przecież tylko zemdlałam. Mogłam poruszyć palcami. Wreszcie otworzyłam oczy. Po kilku sekundach mój wzrok przyzwyczaił się do ostrego szpitalnego światła. Powoli rozejrzałam się po pokoju.  Była to mała, przytulna, jasna sala, znajdowało się w niej tylko łóżko, stolik i 2 krzesła. Zaraz, zaraz. Na jednym z nich ktoś siedział. To Spencer!
- Widzę, że nasza Śpiąca Królewna postanowiła się wreszcie obudzić! Witamy w świecie żywych kochanie! – mówiąc to wstała z krzesła i podeszła do mnie. – Jak się czujesz?
- Dob – odkaszlnęłam – Dobrze. Nie najgorzej w każdym bądź razie. Długo tu jesteś?
- Hmm, jakieś półtorej godzinki. I nie, nie nudziłam się jeśli martwisz się o moje samopoczucie. To zadziwiające jak szybko Tony odpisuje na SMSy!
- Mhm, niezmiernie mi miło z tego powodu. Byłabyś tak miła i skoczyła do pielęgniarek po jakieś tabletki? Czuję, że głowa mi zaraz wybuchnie.
- Kto by pomyślał, że jesteś taka wybuchowa! – Ah te jej sucharki. – Jasne, przy okazji powiem im że się obudziłaś. Zaraz wracam.
- Spence? Czekaj. Jak dowiedziałaś się że tu jestem?
- Moja mama tu pracuje, zapomniałaś? Twoja już wie, powiedziała że przyjedzie najszybciej jak będzie mogła. – powiedziała dziewczyna i wyszła.
Najszybciej jak będzie mogła tak? Dobre sobie. Czyli sobie tu na nią poczekam. Odkąd dostała awans, i jest prezesem jakieś dużej firmy marketingowej, świata nie widzi poza pracą.
Mówi, że ktoś musi nas utrzymywać. Fakt, powodzi nam się dobrze, ale chciałabym, żeby było tak jak kiedyś, zanim została grubą rybą… Ja radzę sobie sama, ale Ivie, moja mała siostra praktycznie żyje w przedszkolu. Wątpię, że w ogóle pamięta jak wygląda nasza matka.
Nasze życie wyglądało kiedyś inaczej. Wszystko zmieniło się z chwilą, gdy tato zginął w wypadku. Od tej chwili matka z rozpaczy rzuciła się w wir pracy. A my zostałyśmy same.
            Zobaczyłam, że drzwi się otwierają.     Wyszedł z nich Zayn, stanął w połowie pokoju, i zaczął się na mnie patrzeć. Okej… Nie wiedząc co robić, też zaczełam się na niego patrzeć, i takim oto sposobem patrzyliśmy na siebie jak idioci przez dobre pół minuty.
- No, no, no, wreszcie. Ile można czekać? – powiedział chłopak, i posłał mi rozbrajający uśmiech. Matko, wyglądał jeszcze lepiej niż na monitorze. Nie chcąc wyjść na psychofankę, zebrałam się w duchu, i zamiast idiotycznie się szczerzyć, postanowiłam, że również się uśmiechnę. Zamiast tego wyszedł mi jakiś krzywy grymas, ale jestem początkująca prawda? Nie od razu Rzym zbudowano.
- Uhm, hej? – wspięłam się na moje wyżyny towarzyskie i zagadałam do niego.
- Cześć. Jak się czujesz?
-  Dobrze. Tak w ogóle, to chcę cię przeprosić, że na ciebie wpadłam. Mam nadzieję, że z tobą wszystko okej?
- Okej? Ze mną jest zawsze okej. – powiedział z dumą w głosie zarzucając swoją ‘grzywą’, którą dzisiaj miał rozpuszczoną. Nigdy nie myślałam, że naprawdę jest taki próżny. Nie, żebym miała coś przeciwko, w sumie to było słodkie.
- Cieszę się. Co się stało z twoimi włosami?
- No wiesz, nawet moje maleństwa muszą czasem odpocząć. – zaraz po tym zaczął gładzić je rękami i czule się uśmiechać.
- No.. Okej.. Tego raczej nie skomentuje. – odparłam śmiejąc się.
- Ale.. Ale.. Przecież wszyscy kochają moje włosy… Kim jesteś?! – udał oburzonego i zrobił smutną minkę.
- Ojej, nie powiedziałam, że mi się nie podobają. Są bardzo ładne.
- No, to chyba oczywiste. – uśmiechnął się bezczelnie. – Oczywiście żartuje, a tak w ogóle, prawie bym zapomniał. – powiedział wyjmując z szafki stojącej przy łóżku Pringles’y i podał mi je, uroczo się przy tym uśmiechając.
Nie wiedziałam co robić, więc wzięłam chipsy do ręki, i zaczęłam czytać etykietkę.
- To moje ulubione.. Skąd wiedziałeś?
- Założyłem, że skoro szłaś z nimi w stronę kasy, to chciałaś je kupić. Niestety stanąłem ci na drodze, i zamiast je kupić wylądowałaś tutaj. Więc one przyszły do ciebie, babe.
- Dziękuję – powiedziałam. Naprawdę się wzruszyłam. Chłopak stał nade mną jak debil, i zapanowała między nami niezręczna cisza.
- No więc.. – spróbowałam ją przerwać.
Ku mojej uldze, do pokoju wpadła wtedy zdyszana Spencer.
- MAM! MAM TWOJE PIEPRZONE TABLETKI! Musiałam po nie iść na 5 piętro, i zgadnij kiedy winda postanowiła się zepsuć?!  Tak, zgadłaś, właśnie teraz!
- Dziękuję kochana, wyobraź sobie, że właśnie przestała mnie boleć głowa – odpowiedziałam na monolog przyjaciółki i posłałam jej uśmiech.
- To pewnie moja zasługa, zawsze tak działam na kobiety – wtrącił Zayn z bezczelnym uśmiechem.
Dopiero wtedy moja przyjaciółka zauważyła jego obecność. Zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów, i skwitowała to ironicznym uśmieszkiem. BOŻE BŁAGAM, NIECH SIĘ ZACHOWA. Nie było tajemnicą, że dziewczyna nie przepadała za moim ukochanym zespołem. Uważała, że owszem, ich kawałki nie są najgorsze, ale z ich możliwościami wokalnymi mogłyby być o niebo lepsze. Oprócz tego czepiała się ich stylu, i ich, ogólnie. Mimo moich wielu usilnych prób przekonania jej do chłopaków, pozostała nieugięta, i obstawiała przy swoim. Jakoś to znosiłam, chociaż czasami przesadzała, i wtedy jej się obrywało. Ups.
- O, proszę proszę, kogo my tu mamy. Szanowny Zayn Malik we własnej osobie! NIE MOGĘ UWIERZYĆ ŻE TO TY, CZY MOGĘ PROSIĆ O AUTOGRAF?! A MOŻE ZDJĘCIE?! OMG, OMG, OMG!
 Spencer zaczęła udawać psychofankę. Super. Tylko tego mi brakowało. Robiła to w tak przerysowany sposób, że nie sposób było się nie zaśmiać. Po chwili patrzenia na jej żałosne wygłupy oboje, ja i Zayn śmialiśmy się z niej do rozpuku. Na szczęście chłopak, zamiast uciec, co byłoby w sumie nie takie głupie, biorąc pod uwagę zachowanie Spencer, zorientował się, że żartowała i obrócił to w żart.
- Pewnie. Gdzie tylko chcesz kochana.
- Ja chyba jednak podziękuję. Ooo, twoje włosy z bliska nie są tak… - wtedy napotkała mój morderczy wzrok i urwała swą wypowiedź..
- Tak, Spencer, dziękujemy za ten jakże uroczy pokaz. – powiedziałam. Wolałam powstrzymać ją teraz, zanim powie coś głupiego. – A, tak w ogóle, Spencer, poznaj Zayna. Zayn, to Spencer, moja przyjaciółka.
Chłopak wyciągnął do niej rękę, a ona z widoczną niechęcią mu ją podała. Nie zrobiło to jednak na nim wrażenia, tylko uśmiechnął się pod nosem. Uff, mogło być gorzej.
- Nie wiem skąd on się tutaj wziął, i mam nadzieję, że wyjaśnisz mi to potem. – tu spojrzała się na mnie wymownie. – Muszę już spadać Abs, idę z Tony’m do kina. Wpadnę jutro, to sobie pogadamy. – podeszła do mnie, delikatnie mnie przytuliła i skierowała się w stronę wyjścia. Obróciła się jeszcze aby powiedzieć ‘Pa!’, i poszła.
- Nie przepada za mną, prawda? – spytał się Zayn.
- Nie bierz tego do siebie, to nie tak. Tak naprawdę, to ona…
- Nie tłumacz jej, nie każdy musi mnie lubić – powiedział chłopak śmiejąc się,
- Przepraszam za nią – odparłam uśmiechając się.
- Nie ma sprawy mała.
Czułam się na tyle dobrze, że postanowiłam wstać i rozprostować nogi. Na szczęście miałam na sobie ubranie, w którym zostałam tu przywieziona. Zabiłabym się chyba, gdyby Zayn zastał mnie w jednym z tych szpitalnych ciuszków rodem z ‘Chirurgów’,  tych z dziurą na tyłku. Mniam. Usiadłam na łóżku, a potem przeszłam z pozycji siedzącej w stojącą. No, od razu lepiej. Zauważyłam, że na ścianie wisi lustro, więc podeszłam do niego, i przejrzałam się w nim. Chłopak przyglądał się moim poczynaniom. Normalnie nie przywiązywałam wagi do wyglądu, ale znajdowałam się w pokoju z Zaynem, to do czegoś zobowiązuje. Zobaczyłam rozczochrane włosy, zmęczone oczy i wielkie rumieńce na twarzy. Świetnie… Poprawiłam włosy, lecze nie dało to dużego efektu, nadal wyglądałam jak upiór. Po chwili dałam za wygraną, i podeszłam do okna. To, co zobaczyłam przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Pod budynkiem szpitala, stało około 100 dziewczyn, zapewne fanek zespołu. Patrzyły dokładnie w kierunku mojego okna. Skąd one wiedziały gdzie leżę?! To było przerażające.
- Nie denerwuj się Abbey, po jakimś czasie można do tego przywyknąć. – powiedział Zayn, który usiadł na krześle. Ja natomiast odskoczyłam od okna i usiadłam na łóżku.
- Wow. Imponujące. Jednak trochę przerażające. Nie wyjdziesz im pomachać, czy coś? W końcu stoją tam na deszczu tylko dla ciebie, panie gwiazdo. – pozwoliłam sobie nawet na szczyptę sarkazmu. Abbey, jestem z ciebie dumna, robisz postępy kochana. Pogratulowałam sobie w myślach.
Chłopaka najwidoczniej rozbawił ton mojej wypowiedzi, bo zaśmiał się i odpowiedział:
- Ale ja nie przyszedłem tu dla nich, panno lubiąca-wpadać-na-innych-w-supermarkecie. I tak, jest to przerażające, ale zdążyłem się przyzwyczaić.
            Drzwi się otworzyły, i do sali wpadła pielęgniarka. Spytała jak się czuję, oraz oznajmiła, że czas wizyt odwiedzających dobiega końca, więc lepiej, żeby mój gość zniknął w ciągu 10 minut. Nie było to zbyt miłe z jej strony. Wkrótce potem wyszła, i zostawiła nas samych.
- Ehh, nie jestem tu mile widziany – powiedział chłopak udając, że płacze – najpierw twoja przyjaciółka, teraz ta pani…
- Biedactwo – skomentowałam z ironią.
- Niestety, nie pozbędziecie się mnie tak łatwo. Spodziewaj się mnie jutro Abbey. Jakieś życzenia? Może chipsy? Z chęcią ci je dostarczę, myślę, że w twoim przypadku sama się po nie nie wybieraj. Nie chcemy, żeby kolejna osoba ucierpiała, prawda? – powiedział Zayn najwyraźniej zadowolony ze swojego kiepskiego żartu. Ach, ci mężczyźni.
- Jak śmiesz wyśmiewać się z mojej koordynacji ruchowej? Hmm, nie, jest okej, nic nie chcę.
- Dobrze więc, w takim razie do jutra Abbey Wasabi.
- Abbey Wasabi? Mogłeś się bardziej postarać. – skomentowałam jego marne umiejętności rymowania i roześmiałam się.
- Zapamiętam to sobie. Dobra, teraz naprawdę spadam. Żegnaj Abbigail, nie płacz, jutro wrócę! Obiecuję! – krzycząc zaczął oddalać się w stronę drzwi i przybrał smutnę minę.
- Postaram się! – odkrzyknęłam chłopakowi, który już opuścił pokój.
            Wow. Spędziłam pół dnia z Zaynem Malikiem. Coś, co zawsze wydawało mi się abstrakcyjne, i nierealne stało się prawdziwe. I nie czułam się nawet dziwnie. Czułam, że zaszła we mnie jakaś zmiana. To niesamowite, że jedno zdarzenie, może mieć na mnie taki wpływ.
***
- Jestem! Kochanie, czy wszystko w porządku?! Co się stało?! – usłyszałam głos mojej mamy, która wpadła do sali trzymając na rękach Ivie. Było już po 20, więc mała praktycznie spała.
- Hej mamo. Tak, wszystko okej, jak widzisz żyję – zażartowałam. – Eee, nic takiego, po szkole poszłam do sklepu, i niechcący wpadłam na jakiegoś chłopaka. Mu nic się nie stało, a ja się trochę poobijałam. Nie martw się, wszystko dobrze, to nic poważnego.
- Tak, tak, to dobrze. Rozmawiałam z lekarzem. Powiedział, że zostawiają cię jeszcze dzisiaj na obserwację, ale najpewniej jutro wychodzisz. Abbey? Nie będę mogła cię odebrać. Przyjdziesz sama? Strasznie mi przykro, ale mam tą konferencję, i naprawdę nie mogę. – mama była bliska płaczu. Wiedziałam, że naprawdę chciała być jutro ze mną.
- Jasne, mamo, nic mi nie jest, wrócę sama. Nie martw się. – Nie było mi nawet przykro,  przyzwyczaiłam się. Poproszę Spencer, żeby po mnie przyszła.
Kobieta podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Pogadałyśmy jeszcze trochę, i zaraz potem razem z Ivie wyszły.

***

            Następnego dnia, około godziny 15 przyszedł lekarz, mówiąc, że niedługo dostanę wypis, i będę mogła wrócić do domu. Nie miałam przy sobie dużo rzeczy, tylko telefon i torbę z wczoraj. Czułam się już naprawdę dobrze, zapomniałam w ogóle dlaczego mnie tu położyli. Co do Zayna, to się nie pojawił, nie wiem dlaczego, pewnie nie mógł. Może fanki oblężyły jego dom i nie pozwoliły mu z niego wyjść? To bardzo możliwe. Hmmm, w sumie pewnie już o mnie zapomniał, nic dziwnego, byłam tylko jedną z wielu milionów ich wielbicielek. W oczekiwaniu na wypis, włączyłam telewizor, wyjęłam z torby zeszyty i zaczęłam odrabiać lekcje z wczoraj. Musiałam być naprawdę zdesperowana skoro zdecydowałam się na ten krok. Nie zdążyłam zrobić wiele, gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę. – powiedziałam.
- No hej. – okazało się, że była to Spencer. No tak, szkoła skończyła się godzinę temu. – To co, kiedy wychodzisz? Teraz, zaraz, dzisiaj, jutro?
- Mają mi przynieść wypis i mogę iść.
- Ok. Chcę tylko powiedzieć: WCZORAJ BYŁO NIEZIEMSKO. I nie, nie mam na myśli twojego spotkania z Zaynusiem. – tu zrobiła wredną mine, którą odwzajemniłam. – A właśnie, jak skończę, to powiesz mi jak do tego doszło. No więc, byliśmy w kinie, i było cudownie, Tony jest taki slodki, mówie ci. Potem poszliśmy na spacer, i odprowadził mnie, i w ogóle, było taaaaak romantycznie! A na koniec, gdy już staliśmy pod drzwiami…
- Proszę oszczędź mi tych szczegółów rodem z taniej komedii! Domyślam się co było potem. Cieszę się twoim szczęściem. Co do Zayna, to wpadłam na niego w supermarkecie, i z pomocą mojego pecha, to ja tu wylądowałam, a jemu włos nie spadł z głowy.
- No nie dziwię się, zawsze mówiłam ci, że to peruka!
Wysłałam jej spojrzenie w stylu ‘Are you fucking kidding me?’.
- W każdym bądź razie, to on zadzwonił na pogotowie, i dzięki niemu mnie tu uwięzili. Nie było tak źle, jedzenie jest nawet znośne.
- Abbey? Dlaczego mówisz o tym tak spokojnie? Co oni ci podali?
- Wiesz, te spotkania ze sławami zmieniają człowieka.
- Nie wątpię. A właśnie, to z jego powodu wczoraj pod szpitalem stała tu chmara nastolatek? Masz szczęście, że nie wiedzą, chyba, do kogo on tu przylazł, bo wątpię, że miałabyś życie. Wyjdziemy tylnym wyjściem dla personelu, i dzięki mnie wciąż będziesz dawną sobą! Czy to nie wspaniałe?!
- Bardzo! Dziękuję ci Spencer moja najukochańsza przyjaciółko! Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła!
- To miło, że doceniasz moje zasługi! Zawsze wiedziałam, że możemy na siebie liczyć!
Nasze wygłupy przerwała pielęgniarka, która zawitała z moim wypisem.
- Proszę kochanie. Czy ktoś po ciebie przyjdzie?
- Nie, wraca ze mną. Jej mama wie. – odpowiedziała za mnie Spencer.
- W takim razie dobrze. Jeśli będziesz czuła się źle, lub miała jakieś dziwne objawy, zwróć się do lekarza, mimo że to nie było nic powaznego, zawsze może pojawić się ryzyko komplikacji. – powiedziała kobieta z uśmiechem.
- Dziękuję pani, na pewno wszystko będzie dobrze.
Następnie pielęgniarka wyszła i zamknęła za sobą drzwi. Zaraz potem razem ze Spence skierowałyśmy się w stronę wyjścia dla personelu. Jednak nie dane nam było wyjść z budynku, ponieważ przy drzwiach stał nie kto inny niż… Niall Horan. Boże, czy ty sobie ze mnie kpisz?! Oczywiście ucieszyłam się na widok blondyna, jednak po wczorajszym dniu byłam już przygotowana na niespodziewane spotkanie z jednym z moich idoli. Nie byłam pewna dlaczego tu był, (a że starałam się nie być jak te wszystkie śledzące każdy ruch chłopaków psychofanki), więc po prostu go minęłyśmy. Jakież było moje zdziwienie, gdy chłopak zatrzymał mnie i powiedział:
- Jesteś Abbey tak? – po czym uśmiechnął się uroczo.
- Yy, no tak, to ja.
- Miło mi cię poznać Abbey, Niall jestem.
- Tak, my tu gadu gadu a czas leci. – oczywiście nastrój postanowiła zepsuć Spencer. Jakie to miłe z jej strony!
- Ty pewnie musisz być przyjaciółką Abbey. Ciebie też miło mi poznać. – odparł chłopak śmiejąc się, ciekawe co Zayn mu o niej powiedział. – Przyszedłem tu dzisiaj w imieniu Zayna, ma nadzieję, że mu wybaczysz, ale nie mógł przyjść, bo wypadła mu jakaś sprawa rodzinna czy coś.
Hmmm, w sumie to się dobrze składa, że przyszedłeś kochanie. W ciągu 2 dni poznałam 2/5 zespołu, czyli do piątku powinnam poznać wszystkich! Nie to, że włacza się we mnie moja psychopatyczna część, ja tylko kalkuluję.
- Nie no jasne, przekaż mu, żeby się nie martwił.
- Ok., ok.  Przekażesz koledze, my tymczasem właśnie wychodziłyśmy, więc żegnajcie się i idziemy Abbey.
- Spencer! – skarciłam ją.
- No co?!
- Gówno.
- Uspokójcie się dziewczyny – przerwał nam wyraźnie rozbawiony Niall. – Mi to nie przeszkadza, z chęcią odprowadzę chorą. Masz coś przeciwko Abbey?
- Nie, skądże. Idziesz z nami tyłem? Wolę nie wiedzieć co się dzieje przy głównym wejściu. Jak ty się tu w ogóle dostałeś?
- Nie mów nikomu.. Ale też skorzystałem z tego wejścia. – szepnął.
- Okej, nikomu nie powiem. – odszepnęłam.
- Fajnie. To może idźcie sobie sami? Tak? Dobrze, oczywiście, nie mam nic przeciwko, zostanę tu sobie sama, a wy idźcie.
- Oj tam Spencer, w sumie to możesz iść z nami. – odgryzłam się, i wyszliśmy.
Niall chciał nieść mi torbę, ale odpowiedziałam mu, że nie daję torb nieznajomym.
- W takim razie, jak spotkamy się następnym razem, nie będę już nieznajomy, i dasz mi ponieść torbę? Proszę! – patrzył się na mnie z błagalnym wzrokiem.
- Hmm, no nie wiem, nie wiem.
- Uznam to za odpowiedź twierdzącą.
- HAHAHAHAH, MACIE RACJĘ TO TAKIE ZABAWNE.
Oboje popatrzyliśmy się na nią z minami w stylu ‘WTF’. Czyżby Spencer była zazdrosna? No, no, no, tego jeszcze nie widziałam. Gdy doszliśmy do samochodu Nialla ,chłopak uparł się, że nas odwiezie. W sumie, to co mi szkodziło. W końcu niecodziennie ma się okazję siedzieć w jednym pojeździe z Niallem Horanem, bitches. Po kilku (lub kilkunastu, okazuje się, że nie tylko dziewczyny potrafią być kiepskimi kierowcami) wskazówkach jak trafić do mojego domu, wreszcie przyjechaliśmy na miejsce. Chłopak, jak na gentelmana przystało, odprowadził nas do drzwi.
- Dziękujemy za podwiezienie, to pa! – powiedziała Spencer i wpadła do domu. Typowa Spence.
- Szkoda komentować… - powiedziałam z udawanym załamaniem.
Niall roześmiał się i powiedział:
- Zobaczysz, jeszcze się do nas przekona. W końcu jak można nas nie kochać?! – powiedział z udawanym oburzeniem
- Wydaję mi się, że spędzasz za dużo czasu z Zaynem.
- Och przestań, przesadzasz, hihihi! – powiedział kobiecym głosem i zaczął przesadnie poprawiać swoje blond włosy.
Skwitowałam to śmiechem. Niall spojrzał na zegarek.
- Ooo, już 17? Sorry Abbey, muszę lecieć, mama przyjechała i powiedziała, że zrobi kolację. Rozumiesz, to świętość. Mówiłem o jej specjalnych ziemniakach? Musisz koniecznie spróbować, mógłbym je jeść godzinami… Ale naprawdę miło było mi cię poznać! – powiedział rzucając się na mnie i dając mi wielki uścisk. Kompletnie się tego nie spodziewałam, ale odwzajemniłam go. Chłopak był taki słodki.
- Taak, było bardzo miło. Jeśli chcesz, możesz się wprosić, jestem pewna, że mam jakieś ziemniaki.
- Hmm, kuszące, ale mama by mnie zabiła. Ale przygotuj się następnym razem.
Następnym razem? To będzie jakiś następny raz? Czy to oznaczało, ż jestem teraz BBF z One Direction? Super!
- Jasne.
- Dobra, naprawdę muszę iść. – zrobił smutną minkę. Następnie jeszcze raz mnie przytulił i poszedł, machając mi. Odprowadziłam go wzrokiem do samochodu, i gdy odjechał weszłam do domu. Zastałam Spencer oglądającą telewizor, i  jedzącą popcorn. Nie zdziwiło mi się, znała tu każdy kąt i czuła się jak u siebie. Nie wiem czemu ale sprawiała wrażenie złej.
- Spencer coś się stało?
- Nie, nie skądże. Nie mam nic przeciwko byciu zapomnianą z powodu twoich nowych koleżków! – to było naprawdę słodkie, dziewczyna naprawdę była o nich zazdrosna!
Roześmiałam się czule.
- Naprawdę myślisz, że banda jakichś nastolatków sprawi, że zapomnę o mojej najlepszej przyjaciółce?
- TO PRZECIEŻ TWOJE ONE DIRECTION!
- Zapamiętaj, nikt i nic NIGDY nie zniszczy naszej przyjaźni. – Spencer wydawała się być uspokojona, ale na wszelki wypadek, postanowiłam odwrócić jej uwagę. – No, to jak było wczoraj z Tony’m? – Uwaga, zaczyna się.
- Było cudownieeeeeeee! Mówiłam ci jaki jest słodki?! Kupił mi nawet kwiaty, wyobrażasz sobie?! Wybrał komedię romantyczną, i kupił nam zestaw dla par! Dla par! Oh, gdybyś tylko wiedziała…

***



Jeżeli ktoś to przeczytał, to gratuluję. Rozdział wyszedł mi jakiś straasznie długi :o 
Chciałabym podziękować Wam za komentarze pod poprzednim rozdziałem, dziękuję bardzo ♥ Co jeszcze, hmmm. Mam nadzieję, że opowiadanie się spodoba, i wkrótce zyskam kilku stałych czytaczy (istnieje wogóle takie słowo?)  Serdecznie zapraszam do komentowania, konstruktywna krytyka też się przyda :D Co sądzicie o bohaterach?

Tak poza tym, to chciałabym Wam polecić bloga mojej przyjaciółki ♥. Tematyka trochę inna, nie o 1D, ale i tak jest super :D http://never-lose-yourself.blogspot.com/ Jeżeli chcecie wiedzieć kto wykonał ten zajebisty szablon, to wiadomo że ja :D
Kolejnym blogiem godnym polecenia, jest ff o 1D mojej koleżanki Natalci :D http://staystrongandneverletmego.blogspot.co.uk/ Naprawdę polecam, jest zajebisty :D

7 komentarzy:

  1. nie nie ma takiego słowa Magsterze :D ale za to na końcu to ci wybacze ;*****
    awwwww dziękuje za polecenie awwww <33
    awwwww awwwwwww <33
    dobra starczy tego dobrego kochanie :D ale rozdział za-je-bi-sty :D znaczy pewnie wiesz bo czytam i ci sie na gadu podniecam jak to ja kocham Nialla, Abbs ale najbardziej Spen <33 moja dziewczyna <33 no i zajebisty masz zaczynać pisać juz nowy zaraz będe cie meczyć przygotuj sie mentalnie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No w końcu! Ile można czekać na rozdział, pff...co ja się z tobą mam! Rozdział soł słit kochaniutka! Niall! *___* Mam nadzieję, że coś będzie pomiędzy Zaynem & Abbey Wasabi ♥ Czekam na nexciorka :D

    OdpowiedzUsuń
  3. hej. bardzo podoba mi się twoje opowiadanie. masz wielki talent do pisania, a najbardziej podoba mi się twój styl potoczny, jaki używasz w swoim utworze. naprawdę polecam wszystkim tego bloga. będę częściej zaglądać, pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  4. +Dziękuję bardzo mocno za polecenie bloga ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny blog! :) Chyba będę odwiedzać ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ekstra blog!!!!!
    Już nie mogę doczekać się następnego rozdzialiku :D
    P.S. Proszę pisz troszkę dłuższe <3
    xoxo-Alex

    OdpowiedzUsuń