niedziela, 27 maja 2012

Rozdział III

- No chyba sobie żartujesz! – wykrzyknęła Spencer, gdy powiedziałam jej o moim zaproszeniu na domówkę do chłopaków z One Direction. Siedziałyśmy na szkolnym dziedzińcu, i kilka osób spojrzało w naszą stronę po jej uniesieniu.
- Zamknij się! Proszę, chodź ze mną, czy to tak wiele? Będzie fajnie, zobaczysz.
- Po pierwsze, nie lubię ich. Po drugie, to twoi ‘przyjaciele’. – Pomijając, że ‘znam’ tylko dwójkę z nich. - A i po trzecie, umówiłam się z Tony’m.
- Dobra, pójdę sama.
- Jasne. – powiedziała głupio chichocząc dziewczyna. Tak, Spencer? Watch me.
- Zobaczysz. Era nieśmiałej Abbey się skończyła.
- W takim razie muszę to zobaczyć. Idę z tobą. – odpowiedziała dalej się śmiejąc.
Uśmiechnęłam się z udawaną wyższością. Wtedy zadzwonił dzwonek i poszłyśmy na lekcję.
    Co do tej domówki. Któregoś dnia po powrocie ze szpitala, siedziałam w domu i oglądałam telewizję, gdy nagle zadzwonił telefon. ‘To pewnie mama’ pomyślałam, i odebrałam słuchawkę mówiąc ‘co?’. Okazało się, że był to nie kto inny niż Zayn Malik.
 Zaskoczył mnie tym telefonem, ponieważ nie dawałam mu mojego numeru. Pogawędziliśmy chwilę o błahostkach, chłopak zapytał o moje samopoczucie. Potem zaprosił mnie, w imieniu swoim i jego przyjaciół na imprezę u nich. Nic szczególnego, zwykła domówka, miało być zaledwie kilku ich znajomych. Chciał mi wynagrodzić zajście sprzed kilku dni. Nie wiele myśląć, zgodziłam się, w sumie czemu nie? Zadowolony chłopak oznajmił, że przyjedzie po mnie w piątek o 19. Nagle uświadomiłam sobie, że nikogo nie będę tam znała. Spytałam się, czy mogę wziąć ze sobą Spencer. Mój rozmówca zaśmiał się na jej wspomnienie, i zapewnił, że mogę, będzie wesoło. Pożegnaliśmy się i zakończyliśmy rozmowę.


***

W czwartek wieczorem, razem ze Spencer oglądałyśmy filmy i plotkowałyśmy u mnie. Zazwyczaj siedziałyśmy u mnie. Jej mama pracowała w szpitalu, zazwyczaj miała nocne zmiany, więc jako że moja przyjaciółka jest jedynaczką, a mój dom traktowała jak swój własny (ja jej również), sporo czasu spędzałyśmy tutaj. Rozmowa zeszła na temat jutrzejszej imprezy.
- No, no, no. Moja mała Abbey pierwszy raz na poważnej imprezie. To słodkie, chyba się wzruszyłam, masz tu gdzieś chusteczki moja kochana? – powiedziała z udawanym wzruszeniem dziewczyna.
- Pewnie, leżą w na szafce w przedpokoju, jeśli chcesz to sobie po nie idź skarbie.
- A właśnie. Mam nadzieję, że wybrałaś już strój na jutro?
- Yyy, no tak. Myślałam, że założę czarne rurki i bluzę, w końcu to tylko domówka.
- Z każdym dniem załamujesz mnie coraz bardziej… Na górę.
Gdy znalazłyśmy się w moim pokoju, podeszłyśmy do szafy. Otworzyłam ją i pozwoliłam Spencer w niej buszować.
- Boże, Abbey. Nie przypuszczałam, że jest tak źle. Czy ty w ogóle masz tutaj coś, co można publicznie założyć? Jutro idziemy na zakupy, czy tego chcesz czy nie.
- Ale przecież mam kilka ładnych rzeczy.
- Proszę cię! Nie pogrążaj się. Pomimo, że to tylko te twoje pedałki, nie mogę pozwolić ci wyglądać jak bezdomny. Wspominałaś coś o ich znajomych tak? Mogą być fajni, więc trzeba jakoś wyglądać. No, to tyle w tym temacie. Idziemy oglądać dalej?
- Tak.. – powiedziałam zrezygnowana. Nie wiedziałam o co jej chodzi, przecież miałam kilka naprawdę fajnych par jeansów, i koszulek z nadrukami. To był mój styl, i nikt tego nie zmieni. Chociaż z drugiej strony… Przy pierwszym spotkaniu z chłopakami, nie zaprezentowałam się najlepiej, więc może pora to zmienić?
Z takim nastawieniem zeszłam na dół, i dokończyłyśmy oglądać film. W zasadzie dokończyłam, bo moja przyjaciółka była zajęta wymienianiem SMS’ów z jej nowym chłopakiem. Jak słodko. Następnego dnia w szkole odbywał się Dzień Otwarty, który nie był obowiązkowy. I bardzo dobrze, nie miałam ochoty na bandę dzieciaków szwędających się cały dzień po szkole i pytających o kierunek. Postanowiłyśmy więc, że skoro nie musimy jutro wcześnie wstawać, Spence zostanie na noc, i urządzimy sobie małe pidżama-party. Przebrałyśmy się więc w pidżamy, zrobiłyśmy popcorn i usadowiłyśmy się wygodnie na kanapie, włączając film. Padło na jakiś łzawy romans, Spencer je kochała. Skończyło się na tym, że zasnęłyśmy w połowie filmu. Typowe.
    Następnego ranka, około 10 poczułam, że coś mnie szarpie. Otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą twarz (naprawdę nieciekawy widok) Spence. Jako że dziewczyna była rannym ptaszkiem, od dawna była już na nogach. Ja byłam jej przeciwieństwem, kochałam spać. W sumie przyjaciółka okazała mi litość, pozwalając mi spać do 10, bywało, że zaczynała skakać na łóżku już po 8.
- Noo, nareszcie. To tylko na wszelki wypadek. – powiedziała dziewczyna sięgając po coś z szafki. Nie zdążyłam się zasłonić przed zawartością szklanki z wodą lądującą na mojej twarzy. Tego było za wiele. W błyskawicznym tempie usiadłam zwalając przy tym siedzącą na mnie Spencer na podłogę. Biorąc poduszkę, zaczęłam ją nią okładać. Po chwili obie leżałyśmy na podłodze chichocząc.
- Idziemy na śniadanie? – spytałam.
W odpowiedzi dziewczyna kiwnęła głową, i obie zeszłyśmy na dół, do kuchni. Zjadłyśmy po misce płatków z mlekiem, następnie wróciłyśmy na górę, aby się ubrać. Gdy już byłyśmy gotowe (dzięki niesamowitemu pośpiechowi Spencer, zajęło nam to tylko prawie 2 godziny!), wzięłam część moich oszczędności ze skarbonki, i ruszyłyśmy na miasto, jak to określiła moja przyjaciółka.
Po krótkiej podróży metrem do centrum miasta, weszłyśmy do jednej z ulubionych galerii handlowych Spence, której nazwy nawet nie pamiętam. Po kilkugodzinnym maratonie zakupowym, postanowiłyśmy pójść na nasze ulubione Late do Starbucks’a. Po złożeniu zamówienia usiadłyśmy w naszym stałym miejscu, przy stoliku z kanapami w rogu lokalu.
- Jak ty to robisz?! Nie czuję nóg!
- To było nic. Przypominam ci, że za kilka godzin idziesz na imprezę, a to zwykle wiąże się z aktywnością fizyczna, którą ludzie nazywają tańczeniem.
- Kurde, zapomniałam. Nie wiem jakim cudem udało ci się mnie namówić na te szpilki, ale nie ma mowy, że w nich idę. Jeśli chcesz, możesz je sobie wziąć.
- Nie, nie , nie. Owszem idziesz w nich. – odparła dziewczyna. Buty naprawdę były piękne. Do tego cholernie wysokie. Klasyczne czarne szpilki na platformie. Czy ja nie myślałam, kiedy się na nie zgodziłam?! Tak, nogi wyglądały w nich naprawdę smukle i zgrabnie, do tego były zadziwiająco wygodne. Zapomniałam tylko o jednym drobnym szczególe. Nigdy nie chodziłam w takich butach, nie licząc przechadzki po sklepie z pomocą Spence. Nie szło mi najlepiej, ale dziewczyna zapewniała mnie, że po powrocie do domu będzie miała mnóstwo czasu na nauczenie mnie – kompletnego laika w tych sprawach, sztuki chodzenia na obcasach. Czarno to widzę. Oprócz butów, z pomocą mojej doradczyni, kupiłam sukienkę. Była to dopasowana na górze, i luźna, delikatnie rozszerzająca się ku dołowi, z rękawami ¾, sięgająca do kolan sukienka w pięknym, malinowym kolorze. Miałam co do niej wątpliwości, to miała być tylko mała domówka, ale Spencer zapewniła mnie, że właśnie takie rzeczy nosi się na takich imprezach. W końcu to ona była ich stałą bywalczynią, nie ja, więc zaufałam jej także w tej sprawie. Trzeba było jednak przyznać, że sukienka była naprawdę śliczna i dziewczęca, i co dziwne, dobrze się w niej czułam. Dodatkowo, za namową przyjaciółki, dokonałam zakupu truskawkowego błyszczyka, oraz maskary do rzęs, ‘wydobędzie prawdziwe piękno twoich oczu!’ powiedziała dziewczyna. Zobaczymy…

***

- Mówiłam ci,  że za cholerę nie nauczę się w tym chodzić w tak krótkim czasie! Chcesz żebym się zabiła?! – krzyczałam na przyjaciółkę mając na sobie moje nowe buty. Nie muszę mówić, że moje próby chodzenia w nich były katastrofą? Jak kobiety mogły w tym chodzić?!
- Uspokój się, to nie takie trudne! Nie stawaj najpierw palców, stawiaj najpierw piętę, jakbyś chodziła w zwykłych butach, matko!
- Łatwo ci mówić!
Dochodziło już wpół do 18, czyli miałyśmy jakieś 1.5 godziny do imprezy, a ja wciąż nie umiałam poruszać się na tym czymś. Notka dla siebie: nigdy więcej nie ufaj Spence w kwestii ciuchów. No, może lepiej butów, z sukienki byłam póki co zadowolona. W międzyczasie porzuciłyśmy temat obuwia, i zajęłyśmy się moją twarzą i włosami. Po umyciu i wysuszeniu włosów, postanowiłam zostawić je rozpuszczone, delikatnie się pofalowały, bo Spence wtarła w nie jakąś piankę, i wyglądały całkiem okej. Musiałam za to stoczyć prawdziwy bój o makijaż. Nie uważałam, że był mi jakoś strasznie potrzebny do życia, na co dzień ograniczałam się jedynie do muśnięcia ust błyszczykiem, od wielkiego dzwonu podbierałam mamie tusz i usiłowałam malować rzęsy, co kończyło się czasami tragicznie. Spencer nalegała na pełny makijaż oczu, do tego podkład, puder, bązer, róż, i sama nie wiem co jeszcze. W końcu zgodziłam się na jasnoróżowy cień, maskarę, i błyszczyk. Moje oczy wyglądały na naprawdę rozświetlone. Moja przyjaciółka musnęła mi jeszcze policzki różem, i zabrała się za siebie. Po kilkunastu minutach roboty, wyglądała naprawę olśniewająco. Niewątpliwie miała na sobie więcej makijażu niż ja, lecz wyglądało to zupełnie naturalnie, do tego upięła włosy w wysoki kok, wypuszczając kilka kosmyków. Z zadowoleniem spojrzałyśmy w lustro i uśmiechnęłyśmy się do siebie. Czyżby Spencer cieszyła się na imprezę z One Direction? Noo, kto by pomyślał.
Zostało nam tylko pół godziny do przyjazdu po nas Zayna. Założyłyśmy swoje kreacje, i zeszłyśmy na dół. Spencer miała na sobie śliczną dopasowaną, kremową sukienkę do połowy ud. Wyglądała pięknie, dziewczęco i nie wyzywająco. Dodatkowo miała ze sobą karmelową kopertówkę i szpilki w tym samym kolorze, oraz pęk złotych bransoletek na nadgarstku. Ja natomiast, oprócz mojej nowej sukienki, pożyczyłam od mamy czarną kopertówkę, do której włożyłam telefon, portfel i błyszczyk. Wyglądałyśmy naprawdę ładnie i z klasą. W sumie to nawet chciałam tam iść. To było całkowicie do mnie niepodobne. Napisałam kartkę dla mamy, na której poinformowałam ją, że idę na domówkę do koleżanki, i że wrócę późno, oraz żeby się nie martwiła, i przypięłam ją do lodówki. Nie musiała wiedzieć wszystkiego. Nagle przypomniałam sobie o butach.
- Co z butami Spencer? Proszę cię, mogę iść w balerinkach?
- Wykluczone. Zrobimy tak. Pójdziesz na żywioł. Założę się, że będziesz chciała dobrze wypaść w towarzystwie swojego ulubionego zespołu, więc będziesz musiała się postarać, żeby się nie skompromitować.
- Spencer, jaja sobie robisz?!
- No, to wszystko jasne, zakładaj buciki skarbie. – powiedziała dziewczyna posyłając mi buziaka. Pożałuje.
Wtedy usłyszałyśmy klakson przed domem. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam samochód, w którym siedział Zayn.
Nie chciałam, żeby chłopak długo na nas czekał, więc założyłam te nieszczęsne buty, założyłyśmy płaszcze, bo pomimo letniej pory roku, wieczorami było dosyć chłodno, wygoniłam Spencer z domu, zamknęłam dom, i poszłyśmy w stronę pojazdu. Chłopak musiał zobaczyć, że idziemy, bo wyszedł z auta, i zaczął iść w naszym kierunku.
- Witam dziewczyny.
- Hej – odpowiedziałam.
- No, to możemy już jechać? – przywitała go Spencer.
- Mi też miło was widzieć – zaśmiał się chłopak. – Możemy, wsiadajcie. – powiedział otwierając nam drzwi do samochodu. Zajęłyśmy tylne miejsca, i  samochód ruszył. Gdy spojrzałam w przednie lusterko, napotkałam wzrok chłopaka, który cudownie się do mnie uśmiechnął.
    Po jakimś czasie dojechaliśmy do budynku, w którym chłopcy mieli swój apartament. Jak powiedział nam Zayn podczas drogi, mieszkali w nim całą piątką. Każdy miał swój pokój, ale z kuchni, łazienki i reszty korzystali wspólnie. Gdy w końcu wysiedliśmy z auta, ruszyliśmy w kierunku domu. Na moje szczęście, zespół mieszkał na parterze, bo wolę nie myśleć, jak skończyła by się próba wejścia po schodach w tych butach w moim wykonaniu. Drzwi były otwarte, i Zayn, który prowadził, przepuścił nas pierwsze. Dyskretnie rozejrzałam się po mieszkaniu. Było modnie i nowocześnie urządzone, jednak nie było jednym z tych czarno-białych, urządzonych według zasad feng shui czy coś.
- Jesteśmy! – krzyknął Zayn oznajmiając nasze przybycie. Zaraz po tym poczułam dziwne mrowienie w brzuchu, w końcu miałam poznać pozostałą trójkę moich idoli. Usłyszałam odgłosy zbiegania po schodach i wkrótce ujrzałam Nialla, Louisa i Liama, którzy podążali w naszym kierunku. Blondyn przybiegł do mnie, i mocno mnie przytulił. Tak mnie ścisnął, że nie miałam szansy tego odwzajemnić, więc zaśmiałam się.
- Abbey! Jak miło cię widzieć, tak się cieszę, że przyszłaś. O, hej Spencer! – przywitał nas rozradowany chłopak.
- Hej Niall, dzięki za zaproszenie. – odpowiedziałam.
- Taa, dzięki. – wtrąciła Spencer.
Wtedy odezwał się Zayn:
- Chłopaki, poznajcie tą słynną Abbey, tą od wpadania na ludzi w supermarketach – tu spojrzał na mnie uśmiechając się – oraz jej przyjaciółkę Spencer. – Tutaj znacząco uśmiechnął się do swoich przyjaciół.
- Cześć dziewczyny! Jestem Louis! Zapraszamy na naszą imprezę! – powiedział Louis, strzelając głupie miny i uśmiechając się uroczo.
- Uhm, cześć Abbey i Spencer, jestem Harry. – powiedział chłopak z burza loków podchodząc w naszą stronę i podał nam rękę.
- No, to fajnie że się poznaliśmy, może w końcu zaczniemy tą imprezę?
- Oczywiście Spencer, chwilka – odpowiedział dziewczynie Liam słodko się uśmiechając. – Hej Abbey.
- Hej Liam. – odpowiedziałam. Uznałam, że mogę ujawnić swoją znajomość ich imion, może nie uznają mnie za psychika i nie wywalą z domu.
- Noo, to gdzie są ci wasi znajomi? – spytała Spencer.
- No, chodzi o to, że to wy dzisiaj jesteście naszymi znajomymi! – wykrzyknął Lou.
- Co?! Abbey, mówiłaś że mieli tu być jacyś normalnie ludzie! – rzuciła w moją stronę oskarżycielskim tonem dziewczyna.
- Yy, no tak, tak myślałam, to znaczy..
- To nie jej wina, tak jej powiedziałem. – wytłumaczył Zayn. – Bo naprawdę nasi znajomi mieli przyjść, ale coś im wypadło, i nie mogli.
- Tak, nie mogli. Ale nie martwcie się, będzie fajnie! – zapewniał nas Niall.
- Nie wątpie. – powiedziała z przekąsem Spence, za co skarciłam ją wzrokiem.
- Zapomniałem, dziewczyny, rozbierajcie się! Ee, w sensie, ze zdejmijcie płaszcze. – powiedział Liam.
Zaraz po tym w naszym kierunku rzucił się las rąk gotowych do pomocy. Po chwili stałyśmy w korytarzu tylko w naszych docelowych kreacjach. Chłopacy stali oniemieni i gapili się na nas jak byśmy były świętymi krowami. Nie byłam przyzwyczajona do takiego zachowania ze strony płci przeciwnej, więc zaczerwieniłam się i spuściłam wzrok. Moja przyjaciółka natomiast pstryknęłam palcami przed ich twarzami i powiedziała:
- No, już! To co, macie tu coś do żarcia? – i bez skrępowania skierowała się w głąb mieszkania.
- Yyy, tak, jasne. – powiedział Zayn wciąż się na mnie patrząc. – Wyglądasz… Wow.
- Eee, dziękuję? – odpowiedziałam speszona.
- No, to czas zacząć tą imprezę! – wydarł się Louis.
- Chodźmy do kuchni, masz ochotę na coś do picia Abbey? – spytał się Liam.
Chłopcy zaczęli kierować się w stronę kuchni, więc zaczęłam podążać w ich kierunku. Wtedy wydarzyło się coś, co mogłam przewidzieć. Nie zauważyłam dywanu… Jak można potknąć się o dywan? Jak?! Mój pech zaczynał mnie zadziwiać. Zayn, który szedł za mną natychmiast rzucił się żeby mnie ratować, ale zamiast tego tylko pociągnęłam go za sobą. Taaa…. Historia lubi się najwyraźniej powtarzać. Chłopak szybko podniósł się i pomógł mi wstać, w międzyczasie na miejsce zdarzenia przybiegli Spencer i reszta towarzystwa. Wszyscy zgromadzili się wokół nas i zaczęli przekrzykiwać się pytając co się stało, i czy wszystko jest okej. Zayn i ja, popatrzyliśmy się na siebie, i wybuchliśmy śmiechem.
- To twoje hobby? Czy naprawdę nie masz nic innego do roboty niż wpadanie na biednych, bezbronnych ludzi? – zażartował Zayn.
- Przepraszam – odpowiedziałam z udawanym smutkiem – Obiecuję, to się więcej nie zdarzy. – przyrzekłam przykładając rękę do serca.
- Trzymam cię za słowo – odpowiedział chłopak z uśmiechem na twarzy.
Nagle Spencer zaczęła bić brawo.
- Ohhh, jakie to było słodkie! A teraz, jak już skończyliście, to może łaskawie zaczniemy tą ‘imprezę’? – Zaczęłam żałować, że ja tu wzięłam.
- Pewnie – powiedziałam. – Ale najpierw. – mówiąc to, zdjęłam buty i rzuciłam je w kąt. – Od razu lepiej. No, to co robimy?
- Dlaczego je zdjęłaś? – powiedział robiąc smutną minkę Niall. – Liczyłem na to, że następnym razem ja cię złapię.
- Następnym razem? Życzysz mi śmierci?! Ale nie martw się, znając moje szczęście, będzie jeszcze wiele okazji. – odpowiedziałam, posyłając mu uśmiech. Blondyn był naprawdę uroczy.
- Dobra, dobra. – powiedział Zayn stając między mną a swoim przyjacielem. Czy on jest zazdrosny?– Niall, zapamiętaj, Abbey może wpadać tylko na mnie, i  tylko ja mogę ją łapać. Jasne?
- Jasne, men. – powiedział do Zayna, a do mnie puścił oczko. Oho, robi się ciekawie.
    Po pewnym czasie, ‘impreza’ rozwinęła się na tyle, że siedzieliśmy teraz wszyscy w salonie, jedząc różne śmieciowe żarcie, w czym niewątpliwie przewodził Niall. Ja, Zayn, Spencer i Louis siedzieliśmy na kanapie, i oglądaliśmy ‘Ring’ – wybór Spencer, która nie była zadowolona z imprezy. Mi tam się podobało. Jako że nie lubiłam horrorów, a ten był wyjątkowo straszny, jak na moją skalę strachu, większość seansu spędziłam zakrywając twarz poduszką. Wszyscy, a w szczególności Zayn się ze mnie śmiali, ha, ha, ha. Spencer wiedziała, że boję się takich filmów. Któregoś pięknego dnia, zapłaci mi za wszystko. Liam, Harry i Niall byli w pokoju obok, i grali w na PlayStation, czy coś. Nie powiem, ich okrzyki nieco psuły nam atmosferę, ale w sumie byłam im za to wdzięczna, mniej się bałam. Gdzieś w połowie seansu, poczułam, że siedzący koło mnie Zayn, przełożył przeze mnie ramię. Widziałam to na filmach, widziałam. Po jakimś czasie, chłopak zaczął smyrać moje ramię. Yyy, co ja mam teraz zrobić? Czułam się odrobinę niezręcznie. Ukradkiem spojrzałam na jego twarz, lecz była ona skierowana w ekran telewizora. Postanowiłam więc nie robić nic. Siedzieliśmy tak więc, ja, smyrający mnie Zayn, Louis i Spencer. Słodko.
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Wszyscy ze zdziwieniem spojrzeliśmy w stronę korytarza.
- Ooo, może jednak wasi znajomi przyszli! – powiedziała ucieszonym głosem Spence.
- PIZZA PRZYJECHAŁA – krzyknął Niall, na co Spence westchnęła z zawodem. – Ma ktoś jakieś drobne?
- Ty idioto, zamówiłeś żarcie nie mając kasy?! – krzyknął Harry.
- Myślałem że wy macie!
Wstałam i podeszłam do stojącego przy drzwiach blondyna. Uff, przynajmniej uwolniłam się od smyracza, nie to żebym miała coś przeciwko, ale dopiero się poznaliśmy i w ogóle. Normalni ludzie nie robiliby z tego wielkiej sprawy, ale ja nie udzielałam się zbytnio towarzysko, i nie wiedziałam jak to się wszystko odbywa. Muszę poradzić się Spence. Mniejsza. Sięgnęłam do torebki, a potem do portfela i wyjęłam z niego pieniądze, następnie zapłaciłam za pizzę chłopakowi, dałam mu nawet napiwek, a co! Niech się cieszy.
- Dzięki Abbey, oddamy ci! – zapewnił mnie Niall.
- Ty jej oddasz! – krzyknął z pokoju Harry.
- Spoko, spoko, następnym razem to wy postawicie. – odpowiedziałam z uśmiechem.
    Po 10 minutach, z pizzy zostały tylko okruszki. Niall zamówił ich 5. Dużych. Nie wiem jak oni to zrobili. Ja i Spence zjadłyśmy tylko po kawałku. Imponujące, chłopaki, imponujące. Po ‘uczcie’ chłopcy rozwalili się w różnych dziwnych pozach na kanapie i podłodze. Louis na przykład leżał na Harrym, Niall zarzucił nogi na Zayna. Widać było, że cała piątka jest naprawdę zżyta. Słodko się na nich patrzyło.
- WOOOOHOOOOO! Ta impreza jest czadowa! Nigdy się tak dobrze nie bawiłam! – rzuciła Spencer.
- Cieszymy się, że ci się podoba. – odparł Harry.
- Taa, bardzo. Jest super – odpowiedziała dziewczyna. – Ale… mogłoby być jeszcze lepiej. Czas rozruszać towarzystwo. – powiedziała z zagadkowym uśmiechem, po czym wzięła z leżącego obok talerza pomarańczę, i rzuciła nią w Harolda. Ten, zerwał się jak oparzony, zwalając z siebie swojego przyjaciela, który wylądował na leżących na podłodze Zaynie i Niallu, którzy teraz zwijali się z bólu. W końcu Lou nie był piórkiem. Harry natomiast, wziął tą nieszczęsną pomarańczę, miał zamiar rzucenia nią w złośliwie się uśmiechającą Spencer, ale nagle opanował się i rzekł:
- Mama mówiła mi, że nie wolno bić dziewczyn. Ale nie mówiła mi nic o tym. – po czym, przerwał owoc na pół, podbiegł do dziewczyny, i wycisnął jej sok na głowę, uśmiechając się słodko.
- MOJE. WŁOSY. – krzyknęła Spence w horrorze, po czym rzuciła się w pogoń za ‘loczkiem’ – NIE UCIEKAJ I TAK CIĘ DOPADNĘ. – pomściła dziewczyna. Pobiegła za chłopakiem na górę. My, zszokowani całym zajściem, ledwo się ruszyliśmy. Popatrzyliśmy na siebie ze zdziwieniem, a potem wybuchliśmy śmiechem. Wow, przynajmniej się coś dzieje. Wstałam, z zamiarem ruszenia na pomoc przyjaciółce, i skierowałam się w stronę schodów, gdy Zayn mnie zatrzymał.
- Zostaw, może się nie pozabijają. – powiedział śmiejąc się.
- Skoro tak uważasz. Najwyżej będzie na ciebie. – odparłam uśmiechając się. – To co robimy?
- A co chcesz? – spytał Louis z łobuzerskim uśmiechem. Nagle go olśniło. – Może zagramy w butelkę!
- Yyy, ale ja nigdy w to nie grałam. – odparłam z całkowitą szczerością. No tak, nie miałam z kim, chyba że z mamą. Oczywiście widziałam to na filmach (moja cała wiedza na temat chłopaków, imprez itp., pochodzi z filmów, to takie żałosne Abbey), ale nie miałam żadnej praktyki.
- COO?! Zaraz się nauczysz! – powiedział Louis.
Zanim znaleźliśmy butelkę, minęło dobre 5 minut. W tym czasie, ja i Liam posprzątaliśmy rzeczy z dywanu, żeby mieć miejsce do gry, podczas gdy Zayn, Niall i Louis poszli szukać butelki. Pomyślałam, że na górze jest niepokojąco cicho, i że może lepiej byłoby iść zobaczyć co z tamtą dwójką. Jak się okazało, Liam podzielał moje obawy. Mieliśmy właśnie iść to sprawdzić, gdy do pokoju weszli Niall, Zayn oraz Louis triumfalnie wymachując swoją zdobyczą. Chciałam mu pogratulować znaleziska, gdy usłyszeliśmy odgłos zbiegania po schodach. Wszyscy zwróciliśmy się w ich stronę, i zobaczyliśmy Spencer, trzymającą coś w ręce.
- HAAAAAAAAA! Panie i… panie, ze Spencer się nie zadziera. – powiedziała i rzuciła na podłogę kępkę włosów, a dokładniej jeden lok. Wszyscy zamarliśmy. To były włosy Harry’ego. Louis natychmiast pobiegł na górę, żeby sprawdzić jak się miewa jego przyjaciel.
- Czy ty… - zaczął niepewnie Liam.
- Tak. Delikatnie zmieniłam mu fryzurkę, oby mu się spodobała! – oznajmiła dumna z siebie dziewczyna.
- To nie może skończyć się dobrze. – mruknął Niall.

***
Uff, dobrnęliście do końca. Poproszono mnie o dłuższe rozdziały, więc macie :D Dziękuję wszystkim za komentarze, to naprawdę daje kopa do pisania, jestem wam bardzo wdzięczna ♥ No, i oczywiście dziękuję Gabrysi, która jest tu od początku, i która podrzuca mi pomysły, no i ogólnie mi pomaga, dziękuję ♥
 Piszcie, co sądzicie o bohaterach, możecie dać mi sugestie co do nich itp. Dziękuję jeszcze raz, Magda. xx
+ polecam bloga mojego przyjaciela http://its-sex-hair.blogspot.com/ ♥

8 komentarzy:

  1. FOCH FOREVER NAWET TU CI NAPISZE A CO! JAK MOGŁAS TY JUŻ WIESZ CO!
    ...
    ...
    ...
    ...
    ale wybacze za tą akcje z Hazz i Spenc bo jestem z niej taka dumna <333 moje baby <33 moje alterego <33 moja dziewczynla <33

    OdpowiedzUsuń
  2. no teraz jest ok :DDDD
    awww aj low ju tu <33

    OdpowiedzUsuń
  3. sfdgfdfdfdfnfdfk, Zła Madzia! Zła! nie można tak kończyć! nie, nie nie ! Biedny loczkowaty ; ( i mam nadzieję, że będzie więcej smyrania w kolejnym rozdziale :3 Czekam na nexta ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Spence! Zostaw loczki Harry'ego! Natychmiast :D
    I tak się zastanawiam.. Dlaczego Abbey uciekła od smyracza (czy to się tak w ogóle pisze?xd)?! Dlaczego?! Ale wybaczam jej. Wiem, że następnym razem tego nie zrobi. Bo nie zrobi, prawda? :)
    Bardzo mi się podoba. Mam nadzieję na 4 już niedługo :*

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo świetne :)
    mam nadzieje, że między Harrym a Spence coś będzie :D
    nie mogę doczekać się kolejnej części :];*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszytko perfect ;) czekam na kolejne rozdziały <333 Abbey + Zayn = <33 liczę na nich xd :D <333 ;**
    zapraszam do mnie: http://onedirectondream.blogspot.com/ <333

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny rozdział :)
    Ciekawie piszesz :)


    Zapraszam do siebie : http://mrsdirectioner.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. mruuuuuuuu.
    wiesz, że kocham te Twoje opowiadania <3

    A tutaj mój blog: http://its-sex-hair.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń