czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział IV

    Wszyscy staliśmy przy schodach, słuchając odgłosów szamotaniny na górze. Louis próbował uspokoić swojego kolegę, jednak najwidoczniej nie udało mu się to, gdyż po chwili na dole pojawił się Harry. Namierzył wzrokiem moją przyjaciółkę, i zaczął podążać w jej kierunku z dzikim szałem w oczach.
- Ty! – krzyknął, wskazując w jej kierunku.
- Ja! – odparła rozbawiona Spencer.
To tylko pogorszyło sytuację, chłopak dosłownie rzucił się w jej stronę, jednak nie pozwolili mu na to jego koledzy. Zayn i Liam błyskawicznie zareagowali i unieruchomili buntownika. Odetchnęłam z ulgą, wolę nie wyobrażać sobie co zostałoby z dziewczyny po bliskim spotkaniu z Hazzą. Dlaczego to zrobiła?! To było zbyt wiele, nawet jak na nią. Dobrze wiedziała, że trafiła w jego czuły punkt. Czasami miałam jej  naprawdę dosyć. Postanowiłam zabrać głos:
- Noo, spokojnie Harry. Jestem pewna, że Spencer nie chciała tego zrobić.
- Właśnie, że chciałam! – jak zawsze, dziewczyna wspaniałomyślnie wszystko mi ułatwiała.
- Nigdy jej tego nie wybaczę! – wykrzyknął pokrzywdzony.
Liam postanowił załagodzić sytuację:
- Harry, przecież to tylko włosy, odrosną, prawda? A zresztą, nikt tego nawet nie zauważy, przecież nie ogoliła cię na łyso.
- Hmm, dobre, dobre, dzięki, może kiedyś tego użyję. – wtrąciła Spence.
- TO NIE BYŁY TYLKO WŁOSY. TO BYŁY MOJE WŁOSY! Powiedziałbym coś, ale nie można obrażać dziewczyn. W sumie, to nie jesteś dziewczyną, więc..
- Harry! – skarcił go Liam.
- No co?! Sama zaczęła! To nie ja tutaj jestem tym złym! Dlaczego mnie nienawidzicie?! Co ja wam zrobiłem?! Brońcie ją dalej, brońcie. – ostatnie zdanie wypowiedział ze złowieszczym uśmiechem na ustach. Ooo.
- No, no. Już. Spencer, przeproś kolegę. – powiedział Niall.
- Ja? Go? Ahah… - dziewczyna umilkła po moim kopnięciu. – Przepraszam cię kolego, to co zrobiłam było naprawdę karygodne, powinnam się wstydzić. Czy jest coś co mam zrobić żebyś mi wybaczył?! Proszę, nie skazuj mnie na wieczne potępienie! – powiedziała Spence rzucając się na podłogę.
Widząc to, na twarzy Harry’ego pojawił się ledwie widoczny uśmiech. Uff, może nie jest tak źle.
- No, to co, podajcie sobie ręcę dzieci, i idziemy się bawić! Wooohooo! – powiedział Louis, który w międzyczasie zszedł na dół. O dziwo, oboje bez marudzenia podali sobie ręce. Uznaliśmy to za ostateczną zgodę, i całą grupą udaliśmy się do salonu.
    Ktoś rzucił pomysł, żebyśmy obejrzeli film, na co się zgodziliśmy. Oprócz Nialla, który przypomniał sobie, że jest głodny. Jak powiedział ‘ wydarzenia z dzisiejszego wieczoru, spowodowały, że jestem poważnie wyczerpany, i muszę uzupełnić braki energetyczne ‘. Chłopak stwierdził, że nie pogardziłby jajecznicą. Pomyślałam, że mu ją zrobię, w końcu, nie chwaląc się, jestem mistrzynią w robieniu jajecznic. Z drugiej strony wizja zostawienia mojej przyjaciółki, samej, w jednym pokoju z Harrym… No, może nie do końca samej, przecież reszta chłopaków byłaby z nimi, ale... Po Spencer można spodziewać się wszystkiego. Trudno, raz kozie śmierć, może przeżyją. W sumie, to nie muszę jej cały czas matkować, przecież ma swój własny rozum.
- Mogę ci zrobić, jeśli chcesz. – powiedziałam.
- Ciekawe co… - skomentował moją wypowiedź Harry. Każdy domyślił się, o co mu chodziło, a ja poczułam, że moje policzki przybrały czerwoną barwę. Louis natomiast wydał z siebie charakterystyczne ‘uuuuuu!’.
- Zamknij się idioto! – krzyknął Niall, szturchając kolegę. – Ooo, naprawdę Abbey?! Taką ze szczypiorkiem? – spytał się mnie, przybierając minę szczeniaczka.
- Jak zasłużysz, to kto wie. – zażartowałam.
- To chodź do kuchni. No, to znaczy, ja cię nie zmuszam, ale byłoby miło. Wiesz, tutaj, w ich towarzystwie, jestem zmuszony sam sobie robić jedzenie, i, no, to byłaby miła odmiana. Ahh, dlaczego moja mama tak rzadko tu wpada…
- Może i rzadko, ale to nie ja trzymam w szafce słoiki z żarciem od mamy. – powiedział z wyczuwalną złośliwością Zayn. Ciekawe o co mu chodziło…
- Ja nic nie mówię, ale mieliście iść. – przypomniała nam Spence. Czy ona naprawdę zawsze musiała być w centrum uwagi?! O nie, nowa Abbey nadchodzi, twój czas się skończył Spencer.
- Właśnie, więc chodźmy. – powiedział Niall, idąc w kierunku kuchni.
   
    Kuchnia okazała się być jasnym, przestronnym, a co najważniejsze czystym (nie tego spodziewałam się po piątce chłopaków mieszkających razem) pomieszczeniem połączonym z jadalnią, jeśli można tak nazwać stojący w rogu stół z kilkoma krzesłami.
- No, to gdzie masz te słoiczki? – zagadnęłam blondyna, który najwyraźniej szukał czegoś w szafce.
- Skończyły mi się. – powiedział smutnym głosem.
- Ojej, przykro mi, to straszne. Biedactwo. – również odpowiedziałam smutnym głosem.
- Może tak przytulasek na pocieszenie? – spytał się błagalnym tonem.
- Oh, no pewnie. – odpowiedziałam i nieśmiało przytuliłam chłopaka, który odwzajemnił mój uścisk jakieś 50 razy mocniej. Niall był naprawdę uroczy.
- Od razu lepiej. To co? Zaczynamy kucharzu Abbey?
- Tak jest, kucharzu Niall. Patelnia! – zakomenderowałam.
Po jakichś 10 minutach gotowania, które upłynęło mi w bardzo zabawnej i miłej atmosferze, posiłek był gotowy. Usiedliśmy przy stole, po czym chłopak zaczął jeść jajecznicę (chociaż może pochłaniać to trafniejsze określenie). Ja natomiast przyglądałam się temu widokowi, jednak nie trwało to zbyt długo, gdyż Niall zjadł w ekspresowym tempie. Dopiero gdy skończył, zreflektował się, i powiedział:
- Matko boska, zupełnie zapomniałem! Przecież ty też jesteś głodna. Przepraszam, powinienem był się podzielić, ale to było tak cudownie pyszne, że wypadło mi z głowy.
- Nic nie szkodzi, cieszę się że ci smakowało. – odparłam rozbawiona poważnym tonem chłopaka. – To jak, wracamy do nich?
- Mhm, ty idź, ja zaraz przyjdę, tylko pozmywam.
Przytaknęłam chłopakowi, i udałam się do salonu. Już w korytarzu słyszałam przekrzykiwania Harry’ego i Spencer.

    Po przyjściu na miejsce ujrzałam całą piątkę siedzącą w kółku na podłodze. W środku okręgu leżała butelka. Zupełnie zapomniałam, że mieliśmy w nią grać, przed ‘incydentem’. Tym razem kłócili się o to, w którą stronę kręci się butelką. Naprawdę? Naprawdę?!
- Przecież każdy wie, że kręci się w prawo! – krzyczał Harry.
- Czy naprawdę musisz być takim idiotą?! To logiczne, że butelką kręci się w lewo! Abbey powiedz mu coś! – wykrzykiwała dziewczyna.
- Wy to macie problemy! Niech każdy kręci w którą stronę chce, i po problemie! – uniósł się Zayn. Wydawało mi się, że od pewnego czasu był jakiś drażliwy. Dziwne, przecież wcześniej zachowywał się normalnie. Miałam pewne podejrzenia co do jego zachowania, ale to nie wydawało mi się prawdopodobne. Czy on… Czy taki chłopak jak Zayn, mógłby być o MNIE zazdrosny? Na pewno po prostu sobie to ubzdurałam, ale coś było na rzeczy. Ta złośliwość w stosunku do Nialla, i ukradkowe spojrzenia na naszą dwójkę. Naprawdę nie wiem co o tym sądzić. Znając moją genialną intuicję, chłopak po prostu ma zły dzień. Abbey, ty kretynko, jak w ogóle mogłaś tak pomyśleć. Ta twoja chora wyobraźnia…
- ABBEY OBÓDŹ SIĘ! – usłyszałam głos przyjaciółki wymachującej mi przed nosem butelką.
- O, sorry, zamyśliłam się. – strzeliłam sobie mentalnego liścia, żeby wrócić do rzeczywistości. – To na czym stanęliśmy?
- Mieliśmy grać. To co, gotowa? – odpowiedział mi Liam.
- Ale że ja też? – spytałam.
- Nie, skądże. Ty nie. Zaraz wpadnie Justin Bieber i zagra za ciebie. – skomentował sarkastycznie Louis.
- Ktoś coś mówił o Justinie?! – odezwał się Niall, który właśnie wszedł do salonu. Nie wiedziałam, że chłopak naprawdę miał hopla na jego punkcie.
- Mhm, zaraz wpada pograć z nami w butelkę! – odpowiedział z udawanym entuzjazmem Louis. Chyba nie tylko Zayn był dzisiaj w złym humorze…
- Serio?! O Boże! – zaczął ekscytować się blondyn.
- Żartowałem! – krzyknął Louis.
- Nienawidzę cię. – powiedział smutno Niall.
 - A ja cię kocham przyjacielu. – odparł Louis. – Kocham cię jak ryba wodę, jak ptak powietrze, jak.. jak… jak Brad Angelinę! – dokończył swój wywód chłopak, po czym podbiegł go kolegi i przytulił go rzucając się na niego.
- Aww, jakie to słodkie! A teraz, może przeszlibyśmy w końcu do rzeczy, i zagrali w ta pieprzoną grę? – powiedziała Spencer ‘słodko’ się uśmiechając.
Wszyscy się zgodzili, i wszyscy usiedliśmy na podłodze.
    Jako pierwszy kręcił Louis. Butelka wskazała na Harry’ego. Wszyscy zrobiliśmy grupowe ‘uuuuuu!’. No, no, ciekawe, czy Larry Stylinson is real. Zawsze się nad tym zastanawiałam. Mogłam stwierdzić, że tych dwoje darzyło się ogromną sympatią, i byli najlepszymi przyjaciółmi, lecz nie wiedziałam, czy kryje się za tym coś więcej. Louis podszedł do młodszego chłopaka, krzyknął ‘Mordo ty moja!’, po czym pocałował go w czoło wydając przy tym głośne cmoknięcie. Chłopak wyraził swoje niezadowolenie z powodu obślinionej twarzy. Był naprawdę słodki, kiedy się złościł. Kolejny kręcił Harry, jako że w poprzedniej kolejce wypadło na niego. Tym razem padło na Spencer. O proszę! Byłam naprawdę ciekawa, co się stanie. Chłopak zrobił głupią minę, i spytał czy może kręcić jeszcze raz. Wszyscy jednomyślnie odmówiliśmy (no, oprócz Spencer, ta nie oponowała). Zasady to zasady. Harry niechętnie zbliżył się do mojej przyjaciółki. Delikatnie pocałował ją w usta, i co ciekawe, dziewczyna oddała ten pocałunek. Wszyscy w oniemieniu patrzyliśmy na tą dwójkę. Po wcześniejszych wydarzeniach, spodziewałam się raczej czegoś innego.
- No, może już wystarczy?! – powiedział z udawaną zazdrością Louis. Wszyscy się roześmialiśmy, a owa dwójka odkleiła się od siebie. Byłam zszokowana tym, że Spencer nie miała nic przeciwko temu. Z drugiej jednak strony byłam wdzięczna losowi za to, że nie postanowiła zrobić nic głupiego, jak na przykład naplucie chłopakowi do ust (tak, w jej przypadku nie było to nowością). Jako następna miała kręcić Spence, ale powiedziała, że idzie do łazienki, ponieważ po tym co się stało, musi umyć zęby… No tak, cała ona. Zakręcił więc Niall. Czy to, że padnie na mnie, było tak trudne do przewidzenia? Trochę spanikowałam, ale próbowałam nie dać po sobie tego poznać. Dyskretnie spojrzałam na Zayna, który smętnie bawił się zegarkiem. Pewnie nie miało to nic wspólnego z tym, że jego przyjaciel miał mnie pocałować, ale moja chora wyobraźnia pracowała. Potem przypomniałam sobie, że nigdy tego nie robiłam. A co jeśli na przykład ugryzę go w język? Albo się zakrztuszę? W sumie to on miał pocałować mnie (Niall Horan jsklfchn4k3ufh23kj), więc paradoksalnie nie musiałam nic robić (chyba, z tego co się orientuję, na filmach tak robią). Widziałam, że blondyn również był nieco speszony. Z pomocą postanowili przyjść jego przyjaciele.
- No, dalej stary! – krzyczał Louis. – Masz jaja?! To dawaj! Woohoooo!
- Gorzko, gorzko, gorzko! – darł się Liam.
- Miejmy to już z głowy… - wtrąciła Spence, która w między czasie wróciła.
Wtedy Niall przysunął się do mnie, spojrzał mi w oczy, i delikatnie musnął moje usta swoimi. Były naprawdę miękkie i miłe w dotyku. Nie wiedziałam co robić, więc siedziałam tam nie robiąc nic. Super Abbey! Po chwili chłopak odsunął się, i posłał mi uśmiech, który nieśmiało odwzajemniłam. Chłopcy zaczęli bić brawo i klepać kolegę po plecach. Spencer natomiast posyłała w moją stronę jakieś głupie uśmieszki, i znacząco poruszała brwiami.
    Pograliśmy jeszcze chwilę, ale chłopcy zaczęli się wygłupiać, i postanowiliśmy, że pooglądamy telewizję (znowu…). Postanowiłam, że pójdę odświeżyć się do toalety. Wzięłam torebkę, i udałam się w jej kierunku. Wyjęłam błyszczyk i przejechałam nim usta. W tym momencie do pomieszczenia weszła Spence.
- No, no, no. Moja mała Abbey właśnie całowała się z chłopakiem. To takie piękne. Chlip. – powiedziała dziewczyna udając wzruszenie. – A tak serio, to jak było? Czułaś jego krzywe zęby? Widziałam na zdjęciach. Ciekawe jak to jest się z takim całować…
- On nie ma krzywych zębów! – czułam się w obowiązku bronienia mojego idola. A nawet jeśli, to dodają mu uroku, ale Spencer nie musi o tym wiedzieć. – Było okej. W sumie, to chyba te całe całowanie jest przereklamowane.
- Musisz się jeszcze dużo nauczyć kochana. Ale jak na pierwszy raz, nie jest źle.
- A właśnie, Spencer. Jak było z Harrym? – spytałam złośliwie. Dziewczyna nieco się zawstydziła, ale po chwili zrobiła tę swoją waleczną minę, i opowiedziała:
- No, nie sądziłam, że będzie aż tak źle. Mówię ci, on nie ma pojęcia o sztuce całowania!
- Oj, nie wątpię… - powiedziałam. Spence w pełni zasłużyła na moją złośliwość. – Tylko czemu się tak do niego przyssałaś? Zastanawiające.
- Zamknij się! Wcale się do niego nie przyssałam, musiało ci się coś przewidzieć! Po prostu byłam tak zszokowana odorem z jego gęby, że przestałam na moment kontrolować moje zachowanie.
- Okej, okej, powiedzmy, że ci wierzę. – powiedziałam rozbawiona oburzeniem przyjaciółki. Chowając błyszczyk do torebki, spojrzałam na komórkę. Dochodziła pierwsza.
- Może powinnyśmy już iść? Jest już pierwsza. – oznajmiłam Spence.
- Nareszcie! Myślałam, że nigdy nie wyjdę z tej dziury. Dzwonić po taksówkę, czy się przejdziemy?
- Nie wiem, jak chcesz. Może lepiej zadzwoń. Chodź, pożegnamy się z chłopakami.
- Ale tam nie ma żadnych chłopaków. – powiedziała dziewczyna ze zdziwioną miną. – Aaa, no tak, chodzi ci o te dziewczyny. Jasne, chodźmy.
Posłałam jej zirytowane spojrzenie, i poszłyśmy do salonu.

    Powiedziałam chłopakom, że chyba będziemy się już żegnać. Wszyscy głośno zaprotestowali, mówili, że jest jeszcze za wcześnie, i takie tam. Że możemy zostać na noc. Harry nawet zaproponował, że odda nam swoje łóżko, ale Spencer będzie musiała spać na podłodze. Oboje byli tacy dziecinni. Po chwili chłopcy poddali się. Liam powiedział, ze skoro już musimy iść, to chociaż nas odwiozą. Przez jakiś czas kłócili się o to, kto ma to zrobić. W końcu zgodzili się, żeby kierowcą był Zayn. Wszyscy odprowadzili nas do drzwi, i pożegnaliśmy się. Oczywiście nie obyło się bez wygłupiania. Louis uczepił się mojej nogi, i powiedział, że albo wezmę go ze sobą, albo zostaję. Po moim solennym zapewnieniu, że wrócę, zgodził się mnie puścić. Ubrałyśmy się, i miałyśmy wychodzić, kiedy zorientowałam się, że jestem bez butów. No tak, zostawiłam je w korytarzu. Chciałam po nie iść, ale Zayn zatrzymał mnie.
- Abbey, może lepiej ich nie zakładaj. Nie chcemy, żeby komuś stała się krzywda. – powiedział bezczelnie się uśmiechając. – Chodź, zaniosę cię do samochodu.
- Właśnie, nie chcemy, żeby komuś coś się stało. Nie chcę, żebyś się złamał.
- Przekonamy się. – odparł z błyskiem w oku, i zanim zdążyłam zaprotestować, wziął mnie na ręcę. Jego uścisk był pewny i silny. – Widzisz? Nic mi nie jest. – powiedział uśmiechając się. Wyszliśmy z domu. Zauważyłam, że chłopak posłał triumfujące spojrzenie w stronę chłopaków, a dokładniej Nialla.

    W krótkim czasie dotarliśmy pod mój dom. Zayn lubił szybką jazdę, ale był rozważnym kierowcą. Spencer wysiadła pierwsza, a ja podążyłam za nią. Jako, że nie miałam na sobie butów, zaczęłam podążać w kierunku budynku robiąc małe skoki, co musiało wyglądać co najmniej dziwnie. Nie dane mi było dojść do domu, gdyż z tyłu pojawił się mój kierowca, i bezceremonialnie przerzucił mnie przez ramię, jakbym była workiem, i ważyła tyle co piórko. Zaczęłam wymachiwać nogami i piszczeć w proteście, lecz chłopak tylko zakrył mi usta ręką, mówiąc, że obudzę sąsiadów, więc dałam za wygraną, i pozwoliłam zanieść się do domu.
- Ruchy, nie mam zamiaru stać tutaj niewiadomo ile. Daj klucze. – powiedziała zniecierpliwiona Spence. Zayn postawił mnie na ziemię, wyjęłam klucze z torebki, i podałam je przyjaciółce. Dziewczyna szybko pożegnała się z brunetem, i weszła do domu, mówiąc, że jest zmęczona i idzie spać.
- Noo… To dziękuję, że nas odwiozłeś. – powiedziałam głupio.
- Noo... Nie ma za co. Fajnie, że do nas wpadłaś, było miło.
- Na pewno? Wydawało mi się, że byłeś jakiś… smutny.
- Nie, to nic takiego. Zdawało ci się. – odparł chłopak dając mi pstryczka w nos, którego odwzajemniłam. Zostałam ukarana łaskotkami, i zaczęłam piszczeć i wyrywać się mojemu oprawcy. W końcu udało mi się uciec, lecz Zayn szybko mnie dogonił, i złapał. Historia najwyraźniej lubi się powtarzać. Mimo, że nie miałam na sobie śmiercionośnych butów, zdołałam poślizgnąć się na trawie, pociągając za sobą chłopaka. Gratulacje, Abbey. Tym razem nic poważnego się nie stało, i oboje wybuchliśmy śmiechem, na wspomnienie ostatniego upadku. Krztusząc się ze śmiechu, powiedziałam:
- Przykro mi. Mówiłam ci, żebyś uważał.
- Nie wiem czy będę w stanie ci to wybaczyć. Który to już raz? Trzeci? – odparł Zayn, który również śmiał się do rozpuku.
- Hmm, chyba drugi. Proszę, wybacz mi. – zrobiłam smutną minkę. – Co mam zrobić, żebyś mi wybaczył?
- Jest pewna rzecz. – odpowiedział chłopak zagadkowo.
- Czyżby? Jaka? – spytałam. Może jemu też będę musiała zrobić jajecznicę, hmmm.
Wtedy Zayn, który leżał na mnie, pochylił się ku mnie, i przeszył mnie swoim niesamowicie głębokim spojrzeniem. Wiedziałam, co miało zaraz nastąpić, wiedza z filmów rzadko mnie zawodziła. I nie myliłam się. Po chwili poczułam, że usta chłopaka wędrują w kierunku moich. Tym razem, nie byłam już tak sparaliżowana, jak wcześniej, lecz dalej nie wiedziałam co robić. Wargi Malika przywarły do moich. Były pełne i miękkie, lecz równocześnie były stanowcze i gorące. Pocałunek trwał dłuższą chwilę. Następnie chłopak odsunął swą twarz od mojej, uważnie mi się przyjrzał i posłał mi jeden z najcudowniejszych uśmiechów, jakie widziałam, po czym pomógł mi wstać. Ponownie znaleźliśmy się przy drzwiach mojego domu.
- To jak? Obiecujesz, że dojdziesz do domu cała? Proszę cię Abbey, nie wpadaj już na nikogo. – zażartował Zayn.
- No, postaram się, ale nie mogę niczego obiecać. Poza tym, tym razem, to ty wpadłeś na mnie!
- Chyba żartujesz kobieto! To ty ZNOWU rzuciłaś się na mnie, niewinnego człowieka. Ale niech ci będzie, zwal winę na mnie. – powiedział robiąc smutną minę.
- Widzisz, przyznanie się do błędu nie jest takie trudne. – powiedziałam ziewając. To był naprawdę długi dzień, i czułam się cholernie zmęczona.
- Nie będę cię dłużej zatrzymywał śpiochu. Dobranoc Abbey. Miłych snów. Oczywiście ze mną w roli głównej.
- Proszę, nie życz mi koszmarów! – zażartowałam.
- Idź już spać, gadasz od rzeczy. Dobranoc. – powiedział chłopak, po czym mnie przytulił. Pomachałam mu ziewając, i weszłam do domu.
Wow. Tego wieczoru tyle się wydarzyło. Chciałam powiedzieć Spencer, o tym, co zaszło przed domem, lecz okazało się, że dziewczyna śpi na kanapie. Musiała być padnięta. Przykryłam ją kocem, a sama poszłam na górę. Przebrałam się w pidżamę, i ostatkiem sił zmyłam makijaż. Po położeniu się do łóżka, niemal od razu zasnęłam.

Śnił mi się Zayn.
I Niall.

***

Znowu wyszedł dłuugi rozdział, gratulacje dla tych co tutaj dobrnęli. Chciałabym bardzo bardzo mocno podziękować za wszystkie komentarze, i  wejścia, których jest już ponad 400. Nie spodziewałam się, że w tka krótkim czasie będzie ich aż tyle. Rozdział pojawił się po dość długim czasie, ale w końcu jest :D Śmiało mówcie mi, co sądzicie, krytyka też się przyda :)

xx, Magda.

8 komentarzy:

  1. zaje kotek.... YEEEYHBJUFFBVKJBFNLFVNLDLDNLD FIRST HARRY - SPENC KISSS ALE SIE JARAM NORMALNIE JAK ZAPAŁKA!

    OdpowiedzUsuń
  2. <333333333333333333333333333333333333333333333333333333
    MADZIOCHU, JESTEM Z CIEBIE DUMNY ♥
    ZABBEY, CZY NIABBEY? c:

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty rozdział kochana ♥ Jakoś Abbey wolę z Zaynem chyba...:3 Czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny Harry ;//
    Awwww ostatnia scena jest boska ;D
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jednym słowem GENIALNY!

    OdpowiedzUsuń
  6. boski !!! :)
    proszę, dawaj następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie Zabbey! Świetna fikcja, serdecznie polecam wszystkim jako wartościową lekturę.

    OdpowiedzUsuń