środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział VIII


      - Wakacje! Nareszcie! – wykrzykiwała Spence wykonując dziwny taniec radości podczas gdy wracałyśmy do domu, prostu z zakończenia roku szkolnego.
- WOOOHOOOO! – odpowiedziałam jej z udawanym entuzjazmem. Nigdy nie byłam zapaloną fanką tego okresu, może dlatego, że praktycznie całe dwa miesiące nudziłam się, wychodząc od czasu do czasu z moją przyjaciółką.
- Abbs, te wakacje będą cuuuudowne! Już nie mogę się doczekać! Będę spędzać z Tonym cały czas! – dziewczyna skończyła swój wywód, a ja obdarzyłam ją krwiożerczym spojrzeniem. – A, no z tobą też! Chociaż w sumie… O nie, spędzaj lato ze swoim zespolikiem, tak jak robiłaś to do tej pory, zapominając o swojej biednej, samotnej przyjaciółce!
- A co miałam robić skoro ty nie rozstawałaś się z Tonym ani na sekundę?! Zresztą, Zayn jest moim przyjacielem, było mi go szkoda i….
- Przyjacielem, powiadasz? – powiedziała Spence z podejrzliwym uśmieszkiem na twarzy. Miałam już serdecznie dosyć takiego zachowania ze strony zarówno jej i Harrego, który również nie próżnował, czym doprowadzał mnie i Zayna do szału. Niewiele myśląc trzepnęłam dziewczynę torebką, którą trzymałam w ręku.
- A to za co?! – oburzyła się Spencer, wydając z siebie okrzyk bólu i rozmasowując ramię.
- Za nic, zupełnie za nic! Ostrzegam, jeszcze raz, i nie ręczę za siebie!
- Jeezu, spokojnie dziewczyno. Ostatnio jesteś jakaś taka… nerwowa. Założę się, że jest osoba, która mogłaby pomóc ci w rozładowaniu tego napięcia…
Niestety, nie było dane jej dokończyć, ponieważ zaczęła przede mną uciekać. Po chwili dałam za wygraną, i machnęłam na nią ręką, żeby do mnie przyszła. Na początku się wahała, jednak gdy zobaczyła moją zniecierpliwioną minę szybko do mnie dołączyła. Spytałam, czy ma ochotę na lody, na co Spence ochoczo się zgodziła. Ruszyłyśmy więc w kierunku okazji naszej ulubionej lodziarni. Po jakichś dziesięciu minutach byłyśmy na miejscu. Złożyłyśmy zamówienie, i usiadłyśmy przy stoliku na zewnątrz, z racji tego, że pogoda wręcz zachwycała, co nie zdarzało się tutaj często. Podczas oczekiwania na nasze desery, zaczęłyśmy rozmawiać, o wszystkim, i o niczym. W którymś momencie padło pytanie dotyczące mnie i Zayna. Jakżeby inaczej, Spence musiała wiedzieć wszystko. Nie miałam jej jednak tego za złe, była moją przyjaciółką, i miała do tego prawo. Co jest między mną a Zaynem… Hm, nawet sobie nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie. Fakt, że ostatnio spędzaliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu, ostatni miesiąc Zayn był uziemiony w domu, więc praktycznie codziennie dotrzymywałam mu towarzystwa. Zżyłam się więc nie tylko z nim, lecz również z resztą chłopaków, bardziej ich poznałam. Podczas moich wizyt, często towarzyszyła mi Ivie, którą chłopcy pokochali, zresztą z wzajemnością.
- Halo! – z rozmyślań wyrwało mnie pstryknięcie palców Spence przed moimi oczami.
- A, przepraszam, zamyśliłam się.
- Domyśliłam się. No więc… Dowiem się jakichś szczegółów? Oh, Abbey proszę nie bądź taka tajemnicza! – powiedziała dziewczyna, a ja wiedziałam, że jest głodna informacji.
- Yy, ale co dokładnie chcesz wiedzieć?
- Hmm… Na przykład… Całowaliście się już?! – wykrzyknęła moja przyjaciółka.
- Eee… No… - czułam się głupio rozmawiając o tym ze Spence, ponieważ wszystko co działo się między mną a Zaynem, było póki co takie… niewinnne.
- Abbey, ty się rumienisz! Ah, to cudowne, cudowne! Może pójdziemy na podwójną randkę?! Abbey, zgódź się, zgódź! – z podekscytowania dziewczyna zaczęła skakać na krześle.
- Ciszej do cholery! Jaka randka, przecież ja nawet z nim nie jestem.
- Jeszcze, moja kochana. Według mnie to tylko kwestia czasu!
- Tak, Spence, ty i twoja intuicja, nigdy nie zawodna. – powiedziałam sarkastycznie, śmiejąc się.
      Po chwili ujrzałyśmy kelnerkę niosącą nasze zamówienia. Siedziałyśmy w lodziarni jeszcze jakiś czas, a następnie rozeszłyśmy się do domów.


      Postanowiłam sobie, że tych wakacji nie spędzę jak zazwyczaj i zrobię coś produktywnego. Uznałam, że mojemu pokojowi przydałby się remont. Nie chciałam z tym zwlekać, dlatego chciałam zacząć od razu. Jako, że niedawno wstałam i wciąż byłam w piżamach, poszłam do łazienki, i wzięłam prysznic. Po zrobieniu toalety, wyciągnęłam z szafy dżinsowe szorty oraz białą bokserkę, po czym je założyłam. Stanęłam na środku pokoju, i zaczęłam się po nim rozglądać. Hm… Znudziły mi się już czerwone, wybrane przez mamą ściany, chciałam, żeby było tu jaśniej. Mój wzrok natrafił na wiszące na nich plakaty. O tak, zdecydowanie muszę się ich pozbyć. Teraz, kiedy poznałam chłopaków czułam się z tym dziwnie. To tak jakbym miała na ścianie Spencer. Rozśmieszyła mnie ta myśl. Podeszłam do plakatów, i zaczęłam je zrywać. Po chwili wszystkie wylądowały w koszu. Pomyślałam, że przydałby mi się dywan, więc zanotowałam to sobie w myślach. Przydałoby się coś na miejsce plakatów, ściana wyglądała teraz pusto. Z racji tego, że już mniej więcej wiedziałam, co chciałam zmienić, uznałam, że czas iść na zakupy. Włożyłam portfel oraz komórkę do kieszeni spodni, i zeszłam na dół. W połowie drogi uzmysłowiłam sobie, że nie mam jak dotrzeć do miasta. Miałam dwie opcje. Mogłam zadzwonić po taksówkę, lub poprosić Spencer, żeby ta poprosiła Tonego, żeby nas podwiózł. Jak dobrze, że wymyślili taksówki! Wyjęłam telefon, aby zamówić taksówkę. W tym samym momencie usłyszałam dzwonek telefonu, a na wyświetlaczu ujrzałam ‘Zayn’. Uśmiechnęłam się na ten widok, a następnie odebrałam połączenie:
- Halo?
- Hej Abbey. – Usłyszałam głos Zayna, oraz krzyki w tle, które zapewne należały do jego przyjaciół. Typowe.
- Hej Zayn.
- Zastanawiałem się, czy może masz ochotę się gdzieś wyrwać? Nie wytrzymam ani chwili dłużej w tym domu!
Roześmiałam się, po czym powiedziałam:
- E, no miałabym, ale.. No ja właśnie miałam wychodzić.
- Gdzie? – Jego głos od razu stał się inny.
- Umówiłam się z chłopakiem ze szkoły. – Nie mogłam sobie odpuścić, musiałam zrobić sobie żarty.
- Oh. No, jak chcesz Abbey, myślałem, że… - wyczuwałam zazdrość w jego głosie, i przyznam, że mi się to podobało.
- Głupku, przecież żartuję. Z nikim nie wychodzę, pomyślałam tylko, że przyda mi się remont w pokoju, więc teraz jadę na drobne zakupy. Farby, wałki i takie sprawy.
- I zamierzasz to wszystko przytargać do domu sama? Abbey, Abbey, Abbey. Mam pytanie, jak zamierzałaś to zrobić bez samochodu?
- No.. Właśnie miałam dzwonić po taksówkę, ale ktoś mi przerwał! – nie rozumiałam o co mu chodziło, przecież ten plan był całkiem dobry. Zgoda, miał kilka niedociągnięć, no ale… Do tego miał czelność się ze mnie śmiać.
- Co ty byś beze mnie zrobiła sierotko. Będę pod twoim domem za 10 minut. Pa Abbey Wasabbi. – powiedział chłopak po czym się rozłączył. No, to problem transportu rozwiązany. Po chwili dotarło do mnie, że zobaczę się z Zaynem, co bardzo mnie ucieszyło, nie widziałam go już od kilku dni. Postanowiłam, że w takim wypadku się przebiorę. Pobiegłam do mojego pokoju, otworzyłam szafę, i szybko zaczęłam przeglądać jej zawartość. Spencer miała jednak rację, potrzebowałam nowych ubrań. No nic, nie wszystko na raz. Dzisiaj zajmuję się pokojem. W końcu zdecydowałam się na jedną z moich nielicznych sukienek. Była w kwiatki, sięgała przed kolano, miała dość spory dekolt, i rękawki z bufkami. Uważałam, że jest urocza. Przeczesałam włosy szczotką, i użyłam swoich ulubionych perfum. Przejrzałam się w lustrze, i dość zadowolona z efektu zeszłam na dół. Po chwili wróciłam na górę, wyjęłam ze spodenek portfel i komórkę, przełożyłam je do torebki, wzięłam ją ze sobą, i zeszłam na dół. Wysłałam mamie, która aktualnie przebywała wraz z Ivie u dziadków, mieszkających pod Londynem wiadomość, w której napisałam, że idę na zakupy. O pieniądze nie musiałam się martwić, jakiś czas temu moja wspaniałomyślna rodzicielka założyła mi konto w banku, na które przelała mi co nieco na drobne wydatki. Spojrzałam na zegarek, dochodziła jedenasta, powinnam już wychodzić. Założyłam vansy, gdyż nie posiadałam innych butów, które bardziej pasowałyby do mojego dzisiejszego stroju, musiałam improwizować. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi na klucz, który włożyłam do torebki, a następnie usiadłam na schodkach pod domem, i czekałam na przyjazd Zayna. Po jakichś 15 minutach dostrzegłam nadjeżdżający samochód Zayna. Zniecierpliwiona czekaniem wstałam i podeszłam do auta, które zaparkowało na podjeździe. Gdy tylko chłopak otworzył drzwi, powiedziałam:
- Miało być 10 minut! – skrzyżowałam ręce na piersiach i udawałam obrażoną.
- Oh, przepraszam, że musiałaś czekać księżniczko. – powiedział Zayn, podszedł do mnie, a następnie przytulił, i dał mi pstryczka w nos, oraz obdarzył mnie spojrzeniem, które sprawiało, że miękły mi kolana.
- Nie wiem czy zwykłe przepraszam mnie zadowoli.. Musisz postarać się bardziej… - powiedziałam patrząc się chłopakowi w oczy. Po chwili obdarzył mnie on delikatnym pocałunkiem.
- A teraz? – spytał, robiąc błagalną minkę.
- Hmmm… Nie jestem do końca przekonana. – Tym razem pocałunek był bardziej czuły i dłuższy. – No, powiedzmy że ci wybaczam. – powiedziałam, i przytuliłam się do chłopaka. Nie widzieliśmy się zaledwie kilka dni, a tak bardzo się za nim stęskniłam.
- Chodź mała, jedziemy. – oznajmił Zayn, po czym otworzył drzwi od strony pasażera i zaprosił mnie gestem do środka. Uważałam, że to było niesamowicie słodkie z jego strony, zawsze to robił. Następnie zajął miejsce kierowcy, i ruszyliśmy w stronę miasta.

      Naszym przystankiem było wielkie centrum meblowo-budowlane. Wyszliśmy z samochodu, i ruszyliśmy w jego kierunku. Po wejściu do sklepu, wzięliśmy jeden z tych wielkich wózków, i udaliśmy się na poszukiwania. Zauważyłam, że miejsce to nie cieszyło się dużą popularnością nastolatek, byliśmy chyba jego najmłodszymi klientami, na co bardzo się ucieszyłam. Mogłam spędzić czas z chłopakiem zupełnie anonimowo, co nie zdarzało się dosyć często. Po jakimś czasie, zamiast robienia zakupów, zaczęliśmy się ganiać między alejkami, co spotkało się z kilkoma karcącymi spojrzeniami ze strony ochroniarza. Postanowiliśmy więc przełożyć zabawę na potem.
- Może zacznijmy od farby. – powiedziałam.
- Okej, tam jest napis FARBY więc pewnie tam są, chodźmy.
- Ah Zayn, ty mój Sherlocku. – odparłam i zmierzwiłam mu włosy, co jak zwykle spotkało się z oburzeniem.
Uznałam, że chcę, aby mój pokój był niebieski, więc zaczęłam szukać koloru. Nie chciałam żeby był za ciemny, wolałam coś w stylu czegoś pomiędzy turkusem a błękitem.
- Weź tu dogódź kobiecie… - mruknął Zayn, kiedy po raz kolejny odrzuciłam zaproponowany przez niego kolor, na co zareagowałam śmiechem. W końcu udało mi się znaleźć idealny odcień. Następnie wzięliśmy kilka wałków, pędzli i innych pierdółek. W tym wypadku zdałam się na mojego towarzysza, gdyż nie miałam bladego pojęcia na temat takich rzeczy. Potem skierowaliśmy się do działu z ozdobami, gdzie szukałam dywanu. Nie było dużego wyboru, ale ostatecznie zdecydowałam się na mały, okrągły biały dywanik. Zayn wrzucił go do wózka, i poszliśmy dalej. Po drodze zobaczyłam śliczne roślinki, którym nie mogłam się oprzeć, więc wzięłam dwie, uznałam, że będą ładnie prezentować się na parapecie. Zastanawiałam się wciąż co zrobić z pustą ścianą, kiedy mój wzrok zatrzymał się na białych ramkach, w różnych kształtach i rozmiarach. Podbiegłam do stoiska z nimi, i zaczęłam w nich przebierać. Po chwili wybrałam po jednej z każdego rodzaju, i włożyłam je do koszyka.
- No, to chyba wszystko. – oznajmiłam Zaynowi.
- Nareszcie! Nie ma to jak zakupy z kobietami… - powiedział chłopak. – Nie to, że narzekam Abbey. Nawet nie chcesz wiedzieć co działo się w domu! Mówię ci, ja kiedyś tego nie wytrzymam psychicznie… - oznajmił udając że płacze.
- Oh, moje biedactwo. – powiedziałam i przytuliłam chłopaka. – Mam zrobić z nimi porządek?
- Poradzę sobie, ale dziękuję Abbey, zawsze można na ciebie liczyć. A tak w ogóle, wyglądasz ślicznie.
- Yy, dzięki. – powiedziałam rumieniąc się. Moja twarz była otwartą księgą. – Ty też niczego sobie.
- Niczego sobie?! Niczego sobie?! Gdzie ty masz oczy? – powiedział wygłupiając się.
- Hmm, wydaje mi się, że tutaj – w tym momencie wskazałam na swoje oczodoły. – ale mogę się mylić. Dobra, chodźmy do kasy.
Po jakichś 10 minutach spędzonych w pokaźnej kolejce, w końcu doczekaliśmy się naszej kolei. Przy płaceniu nie obyło się oczywiście bez sporu kto ma zapłacić, lecz ostatecznie wygrałam go używając argumentu, że to ja jestem właścicielką pokoju. Spakowaliśmy zakupy w torby, i ruszyliśmy w kierunku samochodu. Ja niosłam jedynie kwiatki, bo przecież jestem dziewczyną i nie powinnam się przemęczać… Z satysfakcją obserwowałam obładowanego chłopaka, i nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, gdyż wyglądało to komicznie. Spakowaliśmy torby do bagażnika, i udaliśmy się do mojego domu.

      - To od czego zaczynamy? – spytałam się.
- Od ścian. Trzeba poodsuwać meble, albo je wynieść. – powiedział Zayn.
- Oh, okej. Wynieśmy je do pokoju Ivie. – odparłam, po czym wzięłam krzesło, i przeniosłam je do sąsiedniego pokoju. Następnie pomogłam mojemu towarzyszowi zanieść tam biurko, szafę oraz łóżko, z którym mieliśmy drobne problemy. W krótkim czasie pokój był całkiem pusty, został w nim tylko śmietnik, uznałam że się przyda. Zostawiłam chłopaka samego, i udałam się na dół po gazety. Przy okazji zrobiłam z nich dwa papierowe kapelusze, takie jak na filmach. Zawsze chciałam to zrobić! Przyszłam do mojego pokoju, i założyłam jeden z nich na głowę Zayna.
- Od razu lepiej. – powiedziałam i uśmiechnęłam się z zadowoleniem.
- Sugerujesz coś? – zapytał podejrzliwie.
- Nie, nie. – powiedziałam chichocząc. - Wyglądasz bardzo stylowo.
- Ty również Wasabbi. – powiedział wyrywając mi kapelusz z ręki i wkładając mi go na głowę. – Wyglądasz bardzo… Kusząco… - powiedział składając pocałunki na mojej szyi i obejmując mnie w talii. Nigdy wcześniej tego nie robił, i muszę przyznać, że było to bardzo.. przyjemne. Jego ręka zaczęła wędrować w kierunku moich pośladków.
- Eej, mieliśmy tu pracować! – oznajmiłam odrywając się od niego.- No, już!
Zayn, wydając z siebie westchnienie wstał i podszedł do stojących przy ścianie farb, wałków i reszty sprzętów. Wlaliśmy farby do pojemników, chwyciliśmy wałki w ręce i zabraliśmy się do pracy. Świetnie się bawiłam, ciągle wygłupialiśmy się i śmialiśmy. Po pewnym czasie poczułam na czole pacnięcie pędzlem. Spojrzałam w kierunku sprawcy z kamienną twarzą. Był z siebie bardzo zadowolony, i nie mógł przestać się śmiać. W błyskawicznym tępię znalazłam się przy nim, i maznęłam go farbą po policzku słodko się uśmiechając. Chłopak odwzajemnił uśmiech, zamoczył palec w farbie, po czym pacnął nim mój nos, i narysował mi na policzkach coś w rodzaju wąsów. Spojrzał na mnie z dumą, i powiedział:
- No, od razu lepiej. Kici kici! – krzyknął, po czym niespodziewanie przejechał wałkiem po mojej ręce i zaczął uciekać śmiejąc się na głos. Tego było już za wiele. Uzbrojona w wałek i pędzel ruszyłam za nim w pogoń. Ganiałam go po całym domu,  w końcu znowu znaleźliśmy się w moim pokoju. Zagoniłam go w kąt, po czym powiedziałam:
- Teraz mi już nie uciekniesz. – zaczęłam okładać go wałkiem i pędzlem na przemian. Na początku chłopak się bronił, lecz po chwili poddał się moim torturom, i oboje zaczęliśmy się dziko śmiać. Nie mogłam już wytrzymać, więc położyłam się na podłodze i dochodziłam do siebie. Po chwili Zayn do mnie dołączył, i przez jakiś czas po prostu leżeliśmy koło siebie patrząc się w sobie w oczy.
- Mówiłem ci już, że wyglądasz pięknie? – powiedział.
- Mhm, coś wspominałeś. – odparłam rozmarzonym tonem, i poczułam dłoń chłopaka na moim policzku. Uwielbiałam, kiedy to robił. Odwzajemniłam ten gest. Nie wiedzieć kiedy nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku a nasze ciała złączyły się w uścisku. Pozwoliłam nam na chwilę zapomnienia, lecz po jakimś czasie oderwałam się od chłopaka i oznajmiłam, że czas wracać do pracy. Chłopak mruczał pod nosem, coś o tym, że zawsze to robię. Był taki uroczy kiedy się złościł. Po jakiejś godzinie w końcu skończyliśmy. Z powrotem wnieśliśmy do pokoju meble, a on od razu nabrał przytulności. Posprzątaliśmy wszystkie papiery walające się po podłodze. Poprosiłam Zayna, aby wywalił je do kosza, bo sama musiałam udać się do toalety. Chłopak posłusznie zabrał się do wykonywania polecenia. Gdy wróciłam, zastałam Zayna siedzącego na moim łóżku, przeglądał coś na komórce. Usiadłam koło niego, a on objął mnie ramieniem, dalej grzebiąc w telefonie.
- Emm, Abbey?
- Słucham Zayn. – odparłam.
- Nie żeby coś… Ale dlaczego moja zgnieciona głowa leży w koszu na śmieci? – muszę przyznać, że zaskoczył mnie tym pytaniem. Ups, tego nie przewidziałam. Próbowałam ukryć moje zażenowanie.
- Yyy, no.. To było Ivie.
- Powiedzmy, że ci wierzę kotku. – powiedział dając mi pstryczka w nos, po czym cmoknął mnie w czoło.
Siedzieliśmy wtuleni w siebie jeszcze przez chwilę. Romantyczny moment postanowił zepsuć mój żołądek, który zaczął przypominać o swoim istnieniu.
- Wygląda na to, że ktoś tu jest głodny. Chodź mała. – powiedział po czym mimo moich protestów przerzucił mnie sobie przez ramię i zszedł na dół. W kuchni posadził mnie na krześle, i zakazał mi się ruszać. ‘Szef kuchni Malik o ciebie zadba’ powiedział. Nie wiedziałam, czy mam się bać, siedziałam cicho. O dziwo Zayn bardzo dobrze sobie radził, i po jakichś 10 minutach wyczarował smażone tosty z serem i szynką. Zapach był cudowny, i gdy tylko dostałam jedzenie, rzuciłam się na nie. Starałam się zachowywać, ale byłam naprawdę głodna, więc z trudem mi to przychodziło. Po pewnym czasie skończyliśmy. Tym razem to ja kazałam mojemu gościowi usiąść, a ja zajęłam się zmywaniem naczyń. Co jakiś czas spoglądałam na chłopaka, który śledził każdy mój ruch z uśmiechem na twarzy.
- Skończyłam. To co teraz robimy?  - spytałam wycierając ręce o ubranie.
- Ja będę leciał Wasabbi. – powiedział chłopak robiąc smutną minkę.
- Dlaczego? Zostawisz mnie tu samą? Samiuteńką? – powiedziałam siadając mu na kolanach i wtulając się w niego. Chłopak wydał z siebie westchnienie, i położył głowę na moim ramieniu.
- Chciałbym zostać, ale chłopaki będą się martwić. Nie wiedzą gdzie byłem cały dzień.
- Skoro musisz… Chodź, odprowadzę cię. – powiedziałam, wstając i pociągając go za rękę skierowałam się do drzwi. Chłopak założył buty i otworzył drzwi. Podeszłam do niego i obdarzyłam go delikatnym pocałunkiem, który chłopak odwzajemnił. Następnie przytulił mnie do siebie i szepnął:
- Nie martw się skarbie. Przecież będę z tobą. Tylko wyjmij mnie z kosza… - Odsunęłam się od niego i śmiejąc się walnęłam go w ramię.
- A idź już! Do widzenia! – krzyczałam podczas gdy Zayn podążał w stronę swojego samochodu głupio się szczerząc. Poczekałam aż odjedzie, a następnie zamknęłam drzwi na klucz, i poszłam na górę. Rozejrzałam się po moim ‘nowym’ pokoju. Podobało mi się, było inaczej. Wyjęłam komórkę z torebki i położyłam się na łóżku. Zobaczyłam 2 nieodebrane wiadomości. Jedna była od Spence, która twierdziła, że musimy pogadać. Nadawcą drugiej był Zayn. Życzył mi słodkich snów. Odpisałam mu, co sądzę o pisaniu i prowadzeniu, i również życzyłam mu dobrej nocy. Mimowolnie uśmiechnęłam się na wspomnienie dzisiejszego dnia. Zamknęłam oczy w rozmarzeniu. Czułam się niesamowicie szczęśliwa.

***
NARESZCIE  JEST! Mega długi, ma starczyć na jakiś czas :D Poczułam dzisiaj niesamowity przypływ weny, więc powstało takie coś :D Enjoy

piątek, 20 lipca 2012

Rozdział VII


Wszyscy odwróciliśmy głowy w stronę drzwi, z których wyszedł lekarz. Podniosłam się i podeszłam w jego stronę, to samo zrobili chłopcy. Była już 3 nad ranem, i wszyscy zmęczeni czekaniem nieco przysnęliśmy. Wiedziałam, że doktor zamierza nam coś powiedzieć. Pytanie tylko, czy to co mieliśmy zaraz usłyszeć, miało nam się spodobać, czy też nie.

***

                  Staliśmy naprzeciwko mężczyzny, w napięciu czekając na jakieś wiadomości, a sekundy zdawały się być godzinami. Gdy już myślałam, że dłużej nie wytrzymam, zobaczyłam, że lekarz otwiera usta:
- No, dzieciaki. Mam dobrą i złą wiadomość. Która najpierw? Dobra? Zła? – zadał pytanie doktor. Nie wiedziałam czego mamy się spodziewać.
Popatrzyliśmy po sobie, a następnie Liam łamiącym się głosem powiedział:
- Zła.
- Zła jest taka, że nie musieliście spędzić pół nocy na podłodze, łóżka w szpitalnym hotelu są naprawdę wygodne. A dobra jest taka, że wasz kolega się wyliże. – odparł doktorek, niesamowicie dumny ze swojego poczucia humoru. – Teraz przewieziemy go na salę pooperacyjną, a wam proponuję się zdrzemnąć, odwiedzicie przyjaciela potem.
- Nie ma mowy, zostajemy z nim. – powiedział buntowniczo Harry.
- Harry, pan ma rację, wszyscy jesteśmy zmęczeni. Z Zaynem będzie wszystko w porządku. Chodźcie. – powiedział Liam opiekuńczo obejmując ramieniem kolegę. Skierowaliśmy się w stronę szpitalnego hotelu. Zastanawiałam się, czy poinformować mamę gdzie jestem, ale zrezygnowałam z tego pomysłu, nie chciałam jej martwić, niech myśli że spędzam noc u Spencer. Dla dziewczyny zostawiłam kartkę. Wróciłam myślami do Zayna. Poczułam niewyobrażalną ulgę, że z chłopakiem jest wszystko w porządku. Chociaż znałam go tak krótko, nie wiem co zrobiłabym, gdyby coś mu się stało. A co dopiero jego przyjaciele. Obserwowanie czwórki chłopaków pogrążonych w smutku powodowało, że sama miałam ochotę się rozpłakać. Gdy dowiedzieliśmy się, że z brunetem będzie wszystko w porządku, chłopakom od razu poprawił się humor, miałam wrażenie jakby kamień spadł im z serc. Widać było, że cała piątka darzy się nawzajem ogromnym uczuciem. Byli prawdziwymi przyjaciółmi. W trakcie moich rozmyślań dotarliśmy pod drzwi hotelowego pokoju. Chłopcy weszli do niego, a ja poszłam do toalety. Gdy wróciłam zastałam ich już śpiących na dwóch podwójnych łóżkach. Uśmiechnęłam się, i przykryłam ich leżącymi obok kocami. Widać było, że dużo dzisiaj przeszli, wątpię, że obudziłby ich dźwięk wystrzeliwanej armaty. Namierzyłam wzrokiem kanapę stojącą w roku pokoju. Położyłam się na niej, po czym momentalnie zasnęłam.
     
***

      Obudziło mnie słońce, którego promienie wdzierały się do pokoju przez okno, padając idealnie na moją twarz. Wiedziałam, że już raczej nie zasnę, więc poleżałam jeszcze chwilę przeciągając się, po czym przewróciłam się na drugą stronę. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że zasnęłam na kanapie, a obudziłam się w łóżku. Podniosłam głowę, i zobaczyłam śpiącego na sofie Nialla. Biedak ledwo się tam mieścił. To pewnie on musiał mnie tutaj przenieść w nocy. To było naprawdę miłe z jego strony. Chłopak był dobrym przyjacielem, świetnie się z nim dogadywałam. Postanowiłam już dłużej nie zwlekać, i wstałam na nogi. Zasnęłam w ubraniu, więc tylko odświeżyłam się w łazience. Wtedy dotarło do mnie, że jestem tu z powodu Zayna, i nie myślałam już o niczym innym, niż zobaczeniu go całego i zdrowego. No, może nie do końca zdrowego, ale chciałam go po prostu zobaczyć, upewnić się, że jest w porządku. Liam, Louis i Harry pewnie już u niego byli. Przez chwilę wahałam się, czy obudzić śpiącego blondyna, lecz ostatecznie zrezygnowałam z tego pomysłu, niech się porządnie wyśpi. Wyszłam z pokoju i udałam się w stronę sal pooperacyjnych. Z niecierpliwieniem zaglądałam w okienka przy każdej z sal, ale jak na złość w żadnym z nich nie ujrzałam Zayna. Przyśpieszyłam kroku, i wreszcie znalazłam tę właściwą. Wzięłam głęboki oddech, a następnie przekroczyłam próg drzwi. Zobaczyłam bruneta leżącego na szpitalnym łóżku, obok niego siedziała trójka jego przyjaciół. Chłopak miał porządnego siniaka na szczęce, widziałam też na niej kilka szwów. Pod kołdrą mogłam dostrzec wyraźnie zarysowany gips, na moje oko sięgający kolana. Podeszłam do niego, i powiedziałam:
- Zayn, sieroto, co ty najlepszego z sobą zrobiłeś?
- Hej Abbey, mi też miło Cię widzieć. – odparł chłopak i zaśmiał się. – Myślałem, że bardziej ucieszysz się, że żyję. – powiedział i zrobił smutną minkę.
- Cieszę się, cieszę, nawet nie wiesz jak bardzo. – powiedziałam posyłając mu uśmiech, który został odwzajemniony.
- Cieszy się, na pewno! Przyleciała tu wczoraj jakby dostała skrzydeł! To musi coś znaczyć… - oznajmił Harry z cwaniackim uśmieszkiem.
Postanowiłam nie komentować jego wypowiedzi. Ah, te dzieci. Zwróciłam się do reszty:
- A właśnie. Dlaczego mnie nie obudziliście? Długo już tu jesteście?
- Jakieś 10 minut, spokojnie Abbs. – powiedział Louis. – Tak słodko sobie chrapałaś, że nie mieliśmy serca cię budzić.
- Ja nie chrapię! – odparłam z udawanym oburzeniem. – No, dobra, tylko czasami. A co z Niallem?
- Myśleliśmy, że ty go obudzisz, ale skoro tego nie zrobiłaś, to my się tym zajmiemy. Chodźcie chłopaki. Niech sobie.. pogadają. – powiedział Harry, znacząco podnosząc brwi przy ostatnim zdaniu. Jego aluzje zaczynały mnie powoli denerwować, no ale co zrobisz.
- No to co…? Pogadamy? – zapytał Zayn tak samo znacząco podnosząc brwi. W połączeniu z jego olbrzymim sińcem na twarzy wyglądało to przekomicznie, więc zaśmiałam się, i zrezygnowana trzepnęłam go po ręce. Spotkało się to z serią jęków i narzekań, jak bardzo jest poobijany i jak bardzo go to boli. Ups! Poprosiłam go, żeby opowiedział mi co dokładnie się wczoraj stało.
- No… Wracałem do domu z domu. – tutaj przerwał, bo zobaczył moją zmieszaną minę. – Mam na myśli, że wracałem tutaj, do Londynu, do naszego domu, z Bradford, od rodziców. Byłem już blisko, i nagle zobaczyłem stojącą na drodze sarnę. To było straszne, nie wiedziałem co mam zrobić. Więc gwałtownie skręciłem i walnąłem w drzewo. Nic takiego się nie stało, mam tylko złamaną nogę, no i trochę szwów, i ogólnie jestem poobijany. Lekarze powiedzieli, że złamanie było poważne, i dlatego musieli mnie operować, ale wszystko powinno być dobrze. A najlepsze jest to, że sarnie nic się nie stało. – zakończył swoją opowieść chłopak. Opowiadał o tym tak lekko, jak gdyby opowiadał o nowym odcinku telenoweli, a nie o wypadku samochodowym.
- No pewnie, że to nic takiego. Eh, to tylko zwykły mały wypadeczek, nic szczególnego! – nie wiedziałam czemu, ale nagle poczułam złość na chłopaka. Wiem, że to nie była jego wina, i cieszyłam się, że wszystko z nim w porządku, lecz emocje z wczoraj wzięły nad sobą górę, i musiałam dać im upust.
- Abbey, spokojnie. Przecież nic mi nie jest, żyję. Widzisz? – żeby podkreślić swoją wiarygodność chłopak mi pomachał, a nawet poruszył obiema rękami.
- Ja wiem, ale… - pomimo, że się przed tym broniłam uroniłam łzę, którą szybko otarłam ręką. Cholernie się o niego martwiłam. Czułam ulgę, że wszystko jest okej, ale gdy zaczął opowiadać o tym z taką lekkością, zdenerwowało mnie to, przecież tu chodziło o jego życie do cholery! Wiedziałam, że zachowuję się irracjonalnie, ale nie mogłam przestać.
- Abbey, spójrz na mnie. – poprosił chłopak. Nie chciałam, żeby zobaczył, że płaczę z jego powodu, więc pozostałam nieugięta i uparcie patrzyłam w dół. Zayn ponowił prośbę, lecz po raz kolejny odpowiedziałam mu milczeniem. Po chwili chłopak podniósł się i powoli usiadł na łóżku. Wiedziałam, że sprawia mu to ból, i nienawidziłam się za to, że cierpi przeze mnie, ale nie mogłam przestać zachowywać się jak idiotka. Poczułam, jak chłopak delikatnie chwyta mnie za podbródek, i próbuje zmusić, żebym na niego popatrzyła. Przez chwilę z nim walczyłam, lecz w końcu poddałam się, podniosłam głowę, i spojrzałam na niego. Jego piwne oczy otoczone firanką rzęs mnie hipnotyzowały. Dlaczego on mi to robił?! Bycie złym na kogoś takiego jak on było niemożliwe. Gdy napotkałam jego przeszywający wzrok, od razu zrobiło mi się cieplej na sercu. Dłuższą chwilę po prostu tak na siebie patrzyliśmy, gdy Zayn się odezwał:
- Abbey. Wiem, że musiałaś się martwić, ale naprawdę wszystko jest w porządku. Zobaczysz, za tydzień będę jak nowo narodzony. Zrobisz coś dla mnie? – spytał.
- Co? – wymamrotałam.
- Obiecaj, że nie będziesz już więcej o tym myślała.
- Jak mam o tym nie myśleć?! Przecież mogłeś stracić życie! Nawet nie wiem… - ponownie zakryłam twarz w dłoniach. Abbey do cholery, nie pomagasz mu.
- Ciii, już dobrze. Chodź. – chłopak poklepał miejsce na łóżku. Niechętnie wstałam z krzesła obok, i najdelikatniej jak mogłam, nie chcąc mu nic zrobić usiadłam przy nim. – Abbey, nie płacz, błagam. Nie wiem co robić gdy ludzie płaczą. – powiedział z rozbrajającą szczerością chłopak, co mnie rozśmieszyło, więc zachichotałam. Zayn najwyraźniej wziął to za dobry znak, bo też się zaśmiał.
- No, już lepiej? Ah Abbey, Abbey, co ja się tu z tobą mam. Chodź tu do mnie. – powiedział mój towarzysz, i wyciągnął ręce w moją stronę. Nie wiedząc co robić, spojrzałam na niego z wahaniem.
- Ja nie gryzę. – odpowiedział chłopak i zaśmiał się. – No chodź.
Tym razem niepewnie poruszyłam się w jego stronę, a on przewracając oczami, przyciągnął mnie do siebie, i przytulił. Oboje się zaśmialiśmy. Nie chciałam wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, czy coś w tym stylu, więc siedziałam tam i pozwalałam mu się przytulać, choć pewnie to też sprawiało mu ból. Po dłuższej chwili oderwałam się od niego, i usiadłam na krzesło. Postanowiłam nie poruszać już więcej tematu wypadku.
- No, kładź się już. – powiedziałam do Zayna, który wciąż siedział.
- Dobrze, mamo. Przeczytasz mi bajeczkę? – na szczęście chłopak wyczuł, że nie chcę już więcej rozmawiać na ten temat, więc taktownie o tym „zapomniał”.
- Oczywiście synku. – odparłam i pogładziłam go po głowie, co spotkało się z oburzeniem, przecież to były jego włosy!
     
      Po pewnym czasie do sali wparowali chłopcy, z Niallem na czele.
- Zayn! Wszystko w porządku?! – blondyna usłyszeliśmy zanim go jeszcze zobaczyliśmy.
- Cześć Niall, tak, wszystko okej, żyję! – odpowiedział Zayn.
- Tak bardzo się martwiliśmy! Wszystko już wiem. Nie rób nam tego nigdy więcej! – wykrzyknął Niall, po czym podszedł do łóżka chorego, i go przytulił.
- O, widzę, że Zayn jest w dobrym humorku, ciekawe co robił z Abbey… - powiedział Harry z charakterystycznym tonem. Daję mu jeszcze jeden raz, i wtedy nie ręczę za siebie.
- Nawet nie chcesz wiedzieć. – odpowiedział mu brunet. Cieszyłam się, że nie wspomniał nic o pewnym ‘incydencie’.

Po jakichś dwóch godzinach postanowiliśmy się zbierać. Uznaliśmy, że z Zaynem jest wszystko w porządku, i wytrzyma bez nas do jutra, chociaż upierał się, że nie. Każdy przytulił go na pocieszenie i na pożegnanie. Oczywiście nasz uścisk nie mógł przejść bez echa, Harry zaczął krzyczeć ‘Gorzko, gorzko!’. Pożałuje. W korytarzu minęliśmy się z rodziną Zayna. Państwo Malik i jego siostry wyglądali na naprawdę sympatycznych ludzi. Chłopcy zamienili z nimi kilka słów, i wskazali w której sali leży ich syn. Nasza piątka natomiast udała się do hotelowego pokoju po rzeczy, i wyszliśmy ze szpitala. Oczywiście tylnym wejściem, inaczej się niestety nie dało, z powodu sporej ilości zmartwionych fanek stojących pod szpitalem. Z jednej strony było to denerwujące, lecz z drugiej doskonale je rozumiałam. Wsiedliśmy w ich samochód, i chłopcy odwieźli mnie do domu. Umówiliśmy się, że mieli po mnie jutro przyjechać, abyśmy razem odwiedzili naszego pacjenta. Pożegnałam się z nimi, i weszłam do domu.


***

Baaaaaaaaaaaaardzo przepraszam, że tak długo nie było nowego rozdziału. Nie wiem, jakoś tak, brak weny :D Ale jest! Jakiś byle jaki ale jest. Komentujcie, piszcie co sądzicie. Plus, DZIĘKUJĘ za tyle wejść, coś niesamowitego ♥
http://shinybox.pl/?ref=6fc433c Pomożecie? Wejdźcie w link, zarejestrujcie się (dane nie muszą być prawdziwe) i kliknijcie  w link aktywacyjny w mailu. Z góry dzięki xoxo

Nowy rozdział dodam po pojawieniu się 10 komentarzy :)

środa, 27 czerwca 2012

Rozdział VI


      Leżałam właśnie na łóżku czytając książkę, kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Niechętnie ruszyłam się z wygodnej pozycji, i zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Spencer. ‘Przyjdź, błagam.’. Zastanawiałam się, czego mogła chcieć. Było już wpół do jedenastej, więc musiało być to coś ważnego, w innym wypadku dziewczyna poczekałaby do rana. Była jednak moją przyjaciółką (i zżerała mnie ciekawość), dlatego szybko założyłam bluzę i zeszłam na dół. Byłam pewna, że mama już śpi, więc nawet nie zawracałam sobie głowy cichym stąpaniem. Włożyłam stopy w buty, i chciałam już wychodzić, kiedy usłyszałam głos z salonu:
- Abbey, wybierasz się gdzieś?
- Yy, mogę iść do Spence? To coś naprawdę pilnego.
- Pewnie, tylko weź klucze i uważaj na siebie. Nie zapomnij o gazie pieprzowym.
- Dzięki mamo, ale wbrew pozorom to bardzo spokojna dzielnica. Kij baseballowy wystarczy. Nie wiem czy wrócę na noc, jakby co, będę nocowała tam. Idę, papa. – powiedziałam i wyszłam. Od domu mojej przyjaciółki dzieliło mnie zaledwie kilka przecznic, i zwykle pokonywałam tą drogę w kilka minut. Po chwili stałam pod jej drzwiami. Zapukałam. Po kilku sekundach stanęłam w drzwiach oko z oko z czymś co przypominało małego, rozczochranego stworka z rozmazanym makijażem. A, to była jednak Spencer. Po przekroczeniu progu, od razu wzięłam ją w ramiona. Wiedziałam, że tego potrzebuje. Przez dłuższą chwilę, po prostu tak stałyśmy, nie robiąc nic. To ja przerwałam uścisk, i powiedziałam, żeby udała się na górę, a ja zaraz do niej dołączę. Dziewczyna bez słowa posłusznie wykonała moje polecenie. Ja natomiast udałam się do kuchni, i wstawiłam wodę na herbatę. Czułam się tutaj, jakby był to mój drugi dom, więc nie miałam problemu ze znalezieniem niczego. Po chwili usłyszałam gwizdek czajnika. Wyjęłam z szafki ulubiony kubek mojej przyjaciółki, oraz drugi dla siebie, wsypałam do nich herbatę, po czym zalałam ją wrzątkiem. Dosypałam do nich cukier, a następnie wzięłam je i poszłam na górę. Zastałam Spencer w jej pokoju, skuloną na łóżku. Postawiłam kubki na szafce i usiadłam koło dziewczyny.

- Co się stało kochanie?
Cisza. Najpierw błaga mnie żebym tu przyszła, a teraz nie raczy mi nawet powiedzieć co się stało? Dzisiaj jej to wybaczę. Znałam ją, i wiedziałam, że prędzej czy później dowiem się, co się stało. Jak się okazało miałam rację (który to już raz?), i po chwili Spencer się odezwała, a raczej zaszlochała:
- No bo… Chodzi o… O Tony’ego. – powiedziała dziewczyna spazmatycznie oddychając.
- Spokojnie. Masz, napij się. – podałam jej kubek z gorącą herbatą. Gdy Spence się uspokoiła, postanowiła ponownie podjąć temat:
- No bo.. Abbey, on mnie zdradza. To znaczy, ja nie jestem do końca pewna… Ale wydaję mi się, że widziałam go z Katy. I… I on nie odpisuje na moje SMS’y. I nie odbiera. No co ja mam teraz myśleć? A było tak pięknie… - dokończyła swój wywód dziewczyna i zalała się łzami. Nie dałam po sobie tego poznać, ale w duchu nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Biedna Spencer, zawsze trafia na tych niewłaściwych. Pomijając to, że nie jest nawet pewna, czy widziała go z inną. Wielkie halo z powodu domniemanej ‘zdrady’? Dla mnie, singielki z długoletnim stażem, nie mieściło się to w głowie. Pewnie zmieniłabym zdanie, gdybym była w związku, lecz na razie uważałam, że Spence przesadza. ‘Nie wiesz jak to jest’, powtarzała. Cieszyłam się jednak, że nic naprawdę poważnego się nie stało. Pomimo, że nie przepadałam za chłopakiem mojej przyjaciółki, spróbowałam uspokoić nieco rozemocjonowaną dziewczynę, i stanęłam w jego ‘obronie’:
- Spencer, no, już, uspokój się. Porozmawiajmy na spokojnie. Masz w ogóle jakieś dowody na jego zdradę? Może tylko ci się zdawało, może to nie był on?
- Szłam sobie ze szkoły, i zobaczyłam jakiegoś chłopaka z Katy. On był bardzo podobny do.. To.. Tony’ego. I potem nie odbierał telefonu… I nie odpisywał. To musi coś znaczyć. On już mnie nie kocha…
- Oh Spence… Nie płacz. Nie wiemy jeszcze czy to był on. Na razie czekamy, aż się odezwie dobrze? – w odpowiedzi dziewczyna pokiwała głową zgadzając się.

Postanowiłam, że obejrzymy film, i dziewczyna się trochę rozweseli. Niestety trafiłyśmy na jakiś łzawy romans, co tylko pogorszyło stan Spencer. Dopiero po kilku próbach znalazłyśmy coś zadowalającego – krwawy horror w stylu ‘Piły’. W połowie seansu telefon mojej przyjaciółki zawibrował. Dziewczyna rzuciła mi niepewne spojrzenie, a następnie sięgnęła po telefon. Po jej minie domyśliłam się, że nadawcą wiadomości był Tony.
- Boję się. A co jeśli ze mną zrywa? Nie, ja nie jestem w stanie tego zrobić. Dobra, na 3, 4. 3…
- No przeczytaj to do cholery! – pośpieszyłam przyjaciółkę.
Kiedy dziewczyna wciąż wahała się, czy odebrać wiadomość, moja cierpliwość się skończyła. Chociaż z reguły jestem dosyć cierpliwą osobą, wyrwałam jej telefon z dłoni, i przeczytałam tego nieszczęsnego SMS’a.
‘ Spencer, koteczku, przepraszam, że nie odbierałem telefonu. Byłem na rodzinnej kolacji, sama rozumiesz. Ale obiecuję, że jutro jest tylko dla Nas. Kocham Cię laleczko, ciao.’
Serio? Serio?! Chyba żadna normalna osoba nie dałaby się nabrać na te tanie słowa. Ach tak, nie zapominajmy o Spencer, która trzymając już komórkę w ręku, teatralnie wzięła oddech, a następnie spojrzała na jej wyświetlacz. Potem nastąpiła seria głośnych (wspominałam, że dziewczyna ma NAPRAWDĘ mocne płuca?) pisków, oraz okrzyków w stylu ‘O BOŻE WIEDZIAŁAM, ŻE MNIE NIE ZDRADZIŁ.’, ‘MATKO ŚWIĘTA CZY TY TO WIDZIAŁAŚ?!’, ‘MÓJ MISIO, JEST TAKI KOCHANY!’. Gdy się trochę uspokoiła, rzuciła się na mnie krzycząc:
- Abbey jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie! Dziękuję za wszystko, zawsze wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć!
- Yy, jasne, nie ma za co. Możesz mnie już puścić? To boli, Spence.
Dziewczyna zrobiła minę w stylu ‘Ups!’ i wypuściła mnie ze swojego uścisku. Następnie jak gdyby nigdy nic zaczęła wymieniać się SMS’ami z Tony’m.

      Pozostawiona sama sobie, podeszłam do półki z książkami, i wybrałam pierwszą lepszą pozycję. Skierowałam się w kierunku wielkiego różowego fotela, w którym wygodnie się usadowiłam, i zaczęłam czytać książkę. Okazała się być dosyć interesującym romansidłem. Nie wiem, co moja przyjaciółka widziała w tego typu lekturach. Osobiście wolałam klimaty fantasy, wampiry, wilkołaki i te sprawy. No ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Po jakimś czasie zerknęłam na zegarek. 0.37. Zerknęłam na śpiącą już Spencer, która słodko pochrapywała. Uśmiechnęłam się na jej widok, który wzbudził we mnie opiekuńcze odruchy, po czym podeszłam do łóżka, i okryłam dziewczynę kocem. Dużo dzisiaj przeszła, niech odpoczywa. Mimo późnej pory nie czułam się jeszcze senna, więc z nudów włączyłam leżącego na biurku laptopa. Pomyślałam, że dawno nie zaglądałam na twittera, więc zalogowałam się na stronę, i zaczęłam się po niej rozglądać. Spojrzałam na światowe trendy. Moją uwagę przykuł szczególnie jeden. #1DZaynCarAccident. Zmroziło mnie. Wiedziałam jednak, że nie należy panikować, gdyż na tweeterze można spodziewać się wszystkiego, także takich głupich żartów. Ludzie potrafią być podli. Postanowiłam, że po prostu zadzwonię do Zayna. Nie obchodziło mnie, że jest już późno, musiałam upewnić się, że jest z nim wszystko w porządku. Po naszym ostatnim spotkaniu, wbrew sobie zaczynałam czuć do chłopaka coś więcej. Wiedziałam, że jestem tylko jedną z jego wielu fanek, lecz moje tłumaczenia na nic nie zdały. Nie potrafiłam się przed tym ochronić.
Po kilku nie odebranych połączeniach zaczęłam się poważnie martwić. Starałam się nie panikować. Abbey, uspokój się, przecież Zayn pewnie sobie smacznie teraz śpi, i wyłączył telefon. Wiedziałam jednak, że tej nocy nie zasnę, dopóki nie dowiem się, że wszystko jest okej, nawet jeśli miałabym wyjść na idiotkę. Wtedy przypomniałam sobie o Niall’u. Mogę przecież zadzwonić do niego, na pewno będzie wiedział co się dzieje. Wybrałam numer chłopaka. Po kilku sygnałach usłyszałam jego głos:
- Abbey? Dlaczego nie śpisz?
- Niall? Hej. Właśnie weszłam na twittera. Co się dzieje?
- Zayn miał wypadek.
- Boże. Co się stało? Gdzie on teraz jest?
- Przewieźli go do szpitala, teraz go operują.. – po głosie chłopaka wywnioskowałam, że głęboko to przeżywa.
- Jaki to szpital?
- Świętej Małgorzaty… Abbey…
- Zaraz tam będę. – powiedziałam, po czym się rozłączyłam.

W biegu nałożyłam bluzę, i chciałam już schodzić na dół. Przypomniałam sobie jednak o śpiącej Spencer. Nie chciałam jej budzić, więc napisałam jej kartkę, którą położyłam na stoliku przy łóżku. Nie chciałam, żeby się martwiła, kiedy prawdopodobnie nie zastanie mnie tu rano.
Następnie zbiegłam po schodach na dół, założyłam buty, i wybiegłam na ulicę. O tej porze znalezienie taksówki w tej okolicy graniczyło z cudem, więc musiałam dostać się do szpitala o własnych nogach. Szpital Św. Małgorzaty nie znajdował się daleko od domu Spencer, więc zaczęłam biec w jego kierunku. Lata obijania się na lekcjach wychowania fizycznego dawały o sobie znać. Mimo zadyszki kontynuowałam bieg. Widziałam już zarys budynku. Był to ten sam szpital, w którym wylądowałam po ‘bliskim’ spotkaniu z Zaynem. Po chwili zdyszana wpadłam do korytarza znajdującego się na parterze. Udałam się w kierunku recepcji. Spytałam się, gdzie znajduje się pacjent o nazwisku Malik. Recepcjonistka rzuciła mi uważne spojrzenie.
- Pani z rodziny?
- Noo… Nie.. Ale to ważne, musi mi pani uwierzyć!
- W takim razie nie mogę pani wpuścić.
Wtedy pojawiło się moje ‘wybawienie’, czyli Pani Collins, mama Spencer.
- Abbey? Co ty tutaj robisz kochanie? – spytała zdziwiona kobieta na mój widok.
- Dzień dobry.. To znaczy dobry wieczór pani Collins. Ja… Ja przyszłam do… Przyjaciela. Miał wypadek.
- Mój Boże. Emily, gdzie leży jej znajomy? – kobieta zwróciła się do koleżanki.
- Pani Collins, nie powinnam udzielać takich informacji… - wtedy pani z recepcji napotkała wzrok swojej przełożonej. – 3 piętro, chirurgia, sala operacyjna.
- Dziękuję! – krzyknęłam i pognałam w kierunku windy. Chirurgia. Modliłam się, żeby nie było to nic poważnego.
Szybciej, szybciej! Winda poruszała się jakby wolniej niż zwykle. Złośliwość rzeczy martwych. W końcu drzwi otworzyły się, a ja znalazłam się na trzecim piętrze. Wiedziałam, gdzie znajdują się sale operacyjne, gdy Ivie była młodsza miała otwarte złamanie ręki. Pobiegłam w ich kierunku. Mój wzrok od razu napotkał czwórkę nastolatków siedzących pod jedną z sal. Na odgłos moich kroków, podnieśli głowy.
- Abbey, przyszłaś. – powiedział Niall, który wstał i szedł w moją stronę. Chłopak przytulił mnie bez słowa. Wiedziałam, że on również potrzebuje teraz wsparcia.
- Niall. Co z Zaynem? – spytałam.
- Na razie nie wiemy dużo… Operują go. – odpowiedział Liam, który również wstał, i podszedł do mnie, delikatnie mnie ściskając. Widać było, że równie mocno to przeżywa. Miał zaczerwienione oczy.
- Trzymają go już tam 2 godziny! Do jasnej cholery, mogli by powiedzieć co się dzieje! – wykrzyknął wzburzony Harry. Najmłodszy członek zespołu nie przebierał w słowach., on również wziął do siebie całą tą sytuację.
- Na razie musimy czekać. – odezwał się cicho Louis, który siedział w kącie.
     

***

      Wszyscy odwróciliśmy głowy w stronę drzwi, z których wyszedł lekarz. Podniosłam się i podeszłam w jego stronę, to samo zrobili chłopcy. Była już 3 nad ranem, i wszyscy zmęczeni czekaniem nieco przysnęliśmy. Wiedziałam, że doktor zamierza nam coś powiedzieć. Pytanie tylko, czy to co mieliśmy zaraz usłyszeć, miało nam się spodobać, czy też nie.



Koniec rozdziału szóstego :D Dziękuję wszystkim, którzy czytają moje opowiadanie, dziękuję za wejścia, i przede wszystkim za te cudowne komentarze, dziękuję ♥ Uznałam, że było za słodko, i musiało się coś zdarzyć :D 
Chciałabym polecić bloga mojej przyjaciółki, dopiero zaczyna, jest to opowiadanie o 1D, więc zapraszam :)
http://if-you-love-me-stay.blogspot.com/
I bloga mojej kolejnej przyjaciółki, Asi, tematyka trochę inna, ale i tak zapraszam! :D
http://evie-diary.blogspot.com/
Magda, xx

wtorek, 19 czerwca 2012

Rozdział V


            Spałam sobie właśnie w najlepsze, gdy poczułam, że coś, a raczej ktoś zaczął skakać po moim łóżku jak gdyby nigdy nic. Czy wszystkie dzieci uwielbiają wstawać o siódmej w soboty? Znając moje szczęście, tylko moja siostra była amatorką takich rzeczy.
- Abbey! Abbey! Wstawaj! – wykrzykiwała dziewczynka skacząc. – Chodź, zrobisz mi płatki. – powiedziała pięciolatka siadając na łóżku.
- Mama ci zrobi. No już, zmykaj stąd. – odpowiedziałam małej nie ruszając się z łóżka.
- Ale mamusi nie ma. Chodź Abbey, proszę! – to mówiąc, Ivie rzuciła się na mnie i zaczęła mnie łaskotać. Pobawiłyśmy się chwilę, i poszłyśmy do kuchni. Stwierdziłam, że raczej już sobie dzisiaj nie pośpię, więc zgodnie z prośbą małej, zrobiłam jej i sobie śniadanie. Nasypałam do misek płatki, i zalałam je mlekiem. Na szafce znalazłam kartkę i pieniądze. ‘Musiałam wyjechać, wrócę jutro wieczorem. Zaopiekuj się siostrą, proszę. Mama.’ Świetnie. Nienawidziłam, gdy wyjeżdżała bez uprzedzenia, co ostatnio zdarzało się dosyć często. Rozumiem, praca jest ważna, ale nie kosztem rodziny. Wiem, że powinnam ją wspierać, i być dla niej oparciem, ale… Szkoda mi było małej, spędzała z mamą bardzo mało czasu. A teraz nie widzą się nawet w weekendy. Wiem jednak, że mamie też było niesamowicie trudno. Nie miałam nic przeciwko zajmowaniu się Ivie, była wręcz złotym dzieckiem (no, prawie…), więc opieka nad nią nie sprawiała mi problemów. I  tak nie miałam żadnych planów na dzisiaj, więc równie dobrze mogę poleniuchować w domu z siostrą.
           
Po skończonym śniadaniu, postanowiłyśmy zrobić sobie dzień w piżamach. Włączyłam telewizor, usiadłyśmy na kanapie i zaczęłyśmy oglądać Pokemony, ulubioną bajkę Ivie, która właśnie się zaczynała.
- POKEMON! CZY JUŻ WSZYSTKIE MAAAAAAAASZ?! MUSIMY OCALIĆ ŚWIAT! – zaczęła śpiewać (chociaż w sumie, śpiewem to bym tego nie nazwała) mała, więc w ramach solidarności wydzierałam się razem z nią. – POKEMON! TO PRZYJACIEL MÓJ! RAMIĘ W RAMIĘ W WIELKI BÓÓÓÓÓJ! POKEMON! TO WŁAŚNIE TYYYYYYY! ODWAGA NAM DODA SIŁ! TRENUJ ZE MNĄ, NADSZEDŁ CZAS. POKEMOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOON! CZY JUŻ WSZYSTKIE MASZ, CZY JUŻ WSZYSTKIE MAAASZ?! – intro bajki się skończyło, i przeszłyśmy do oglądania. Obejrzałyśmy kilka odcinków (trafiłyśmy na maraton), kiedy usłyszałam dzwonek telefonu. Jak się okazało, była to mama, która chciała upewnić się, że wszystko jest w porządku. Przeprosiła za kłopot, podobno to było coś mega ważnego, i musiała jechać. Zapewniłam ją, że nic się nie stało, i żeby się nie martwiła. Zawołałam Ivie do telefonu, mała zamieniła z mamą kilka słów, i zakończyłyśmy rozmowę. Wróciłyśmy do oglądania.
           
Około 16 Ivie oznajmiła, że czas na obiad. Nie miałam specjalnej ochoty na gotowanie, więc postanowiłam zamówić pizzę, na co dziewczynka z chęcią przystała. Jak zwykle mała nalegała, żeby to jej pozwolić złożyć zamówienie. Wybrałam więc numer pizzerii i podałam jej słuchawkę.
- Halo? Dzień dobry proszę pani. Czy to pizzeria? Pięć. Tak, wie, że tu dzwonię. Poproszę jedną pizzę. Jaką? Z salami i z serem. Abbey, jak taka się nazywa? – tutaj zwróciła się do mnie. Powiedziałam, jej, że tak jak powiedziała jest dobrze. – Widzi pani, tak jak powiedziałam jest dobrze. Tak, dużą. Z sosem, łagodnym, bo pikantnego nie lubię. Abbey, pani chce adres. – tutaj mała znowu zwróciła się do mnie o pomoc. Wzięłam od niej słuchawkę i dokończyłam składać zamówienie. Pizza miała być dostarczona do 17.
- No, to co robimy mała? Może się ubierzemy? – zagadnęłam siostrę.
- Nie, stara, Chodź, pooglądamy pokemony!
- Oglądamy pokemony cały dzień.
- Jak tak bardzo nie chcesz, to możemy obejrzeć Atomówki… A może pobawimy się we fryzjera?! – O nie, już ja wiem, jak takie zabawy się kończą…
- Pewnie Ivie, ale potem, dobrze? – Może zapomni? – Chodź, pooglądajmy te twoje pokemony. – Dziewczynka wydała z siebie okrzyk radości, po czym złapała mnie za rękę i zaprowadziła przed telewizor. Niestety maraton Pokemonów, ku mojej uciesze się już skończył. Zaczęłam więc skakać po kanałach w poszukiwaniu czegoś innego. Zatrzymałam się na MTV. Właśnie zaczynało się What Makes You Beautiful moich nowych ziomków z One Direction. Joł, joł, joł. Ukradkiem obserwowałam reakcję mojej siostry na ich piękne buźki. Piosenka chyba przypadła do gustu Ivie, bo mała zaczęła przytupywać sobie nogą. Nagle doznała olśnienia:
- Abbey! Przecież to ci twoi chłopcy z plakatów!
- Brawo, geniuszu. I co, fajni?
- Wiesz, nie gustuję w tego rodzaju muzyce, ale widzę nadzieję na przyszłość. – oznajmiła mi mała, a ja zszokowałam się tym co usłyszałam. Skąd pięcioletnie dzieci biorą takie słownictwo? W oczekiwaniu na nasze jedzenie, zaczęłyśmy tańczyć, skakać i wygłupiać się do lecącej w tle muzyki. Po jakimś czasie zadzwonił dzwonek, i zdyszana podbiegłam do drzwi, żeby odebrać pizzę, której się spodziewałam. Otworzyłam drzwi, i jakież było moje zdziwienie, kiedy nie zastałam tam faceta od pizzy, lecz… Nialla Horana. Trzymającego pudełko z pizzą w ręku.
- Dzień dobry, czy ktoś zamawiał pizzę? – powiedział blondyn.
- Ja zamawiałam! – krzyknęła Ivie, która wybiegła przede mnie, i stojąc na palcach sięgała po pizzę, lecz chłopak podniósł ją wyżej, mówiąc:
- Oo, widzę, że ktoś tu jest niecierpliwy.
- Czy mogę już dostać moją pizze? Proszę? Jestem naprawdę głodna. – powiedziała mała robiąc smutną minkę. Niall zlitował się nad dziewczynką, i podał jej pudełko.- Dziękuję. Ile płacę proszę pana?
- Takie piękne małe damy jak ty nie muszą płacić. Smacznego…
- Ivie.
- Smacznego Ivie. – powiedział chłopak i słodko uśmiechnął się do małej.
- No to dzięki. – odparła dziewczynka, zabrała ze sobą pizzę i poszła do kuchni.
Oboje z Niallem się zaśmialiśmy. Zastanawiałam się co tu robi.
- Hej, chłopaku od pizzy. Co tutaj robisz?
- Cześć Abbey. – odpowiedział chłopak z uśmiechem. – Przejeżdżałem obok, i zobaczyłem, że zamówiłyście pizzę, więc wyręczyłem chłopaka, przyniosłem ją wam i oto jestem.
- A, tak, jasne. Chodź do środka. – powiedziałam i gestem zaprosiłam chłopaka do domu. Przyszliśmy do kuchni, gdzie Ivie jadła pizzę. Podeszłam do szafki i wzięłam z niej pieniądze, po czym chciałam dać je chłopakowi, który jak się domyśliłam zapłacił za pizzę. Ten jednak zatrzymał mnie i powiedział:
- Nie, no co ty, nawet sobie nie żartuj. Zabieraj to.
- Masz to wziąć. Przecież zapłaciłeś, muszę ci oddać.
- Mam ci przypomnieć kto ostatnio sfinansował nam pizzę? Mówiłem, że oddam, a więc, nie gadaj, tylko idź jeść. Nie pogardziłbym kawałkiem, ale nic nie sugeruje… - powiedział Niall z cwaniackim uśmiechem. Roześmiałam się, wyjęłam dodatkowe 2 talerze z szafki, i położyłam je na stole. Powiedziałam Ivie, żeby zajęła się gościem, ja w tym czasie pójdę przebrać się w coś normalnego, bo przypomniałam sobie, że było już po siedemnastej, a ja wciąż mam na sobie piżamy. Zostawiłam tą dwójkę samą, i poszłam na górę. Postanowiłam wziąć jeszcze krótki prysznic. Potem przebrałam się w czarne rurki, białą bokserkę, i za duży niebieski sweter. Nie chciałam przedłużać mojej nieobecności, więc jak najszybciej dołączyłam do Nialla i Ivie. Okazało, się że w ciągu mojej zaledwie 10-cio minutowej nieobecności, towarzystwo zdążyło się ‘zaprzyjaźnić’. Już w korytarzu słyszałam okrzyki Ivie: ‘Nie ruszaj się!’, ‘Niall, no przestań, bo to się źle skończy’. Po wejściu do salonu ujrzałam moją siostrę pastwiącą się nad biednym chłopakiem. Ivie i te jej marzenia o zostaniu fryzjerką. W sumie musiała na kimś ćwiczyć. Ucieszyłam się, że nie jestem to ja, i śmiejąc się usiadłam naprzeciwko chłopaka i małej.
- Co robicie? – spytałam się ich, śmiejąc się. Niall minę miał nie tęgą. Ha!
- Bawimy się we fryzjera. Chcesz być moją następną klientką?
- Nie, dzięki Ivie, ja tylko popatrzę. – odparłam wybuchając śmiechem, za co dziewczynka zmierzyła mnie uważnym spojrzeniem.
Po jakichś 15 minutach, moja siostrzyczka skończyła. Nie mogłam się oprzeć, więc wyjęłam telefon z kieszeni, i zrobiłam Horanowi fotkę z zaskoczenia. Hmm, to może mi się kiedyś przydać. Ivie również chciała mieć zdjęcie, więc zrobiłam jej jedno, na którym przytula się słodko do Nialla. Na następnym stoi za nim z grzebieniem i szczotką nad jego głową, oboje robią śmieszne miny. Po jakimś czasie zabawa z aparatem przerodziła się w mini sesję zdjęciową, i cała nasza trójka wygłupiała się, zabawnie pozując. Po zakończeniu ‘sesji’, wszyscy usiedliśmy na kanapie, i zaczęliśmy oglądać zdjęcia, które dzisiaj zrobiliśmy. Co chwila ktoś wybuchał śmiechem. Przy jednej fotografii, Ivie kazała nam się zatrzymać, i zaczęła się jej uważnie przyglądać. Następnie powiedziała do Nialla:
- Ej! Widziałam cię dzisiaj w telewizji! To ty jesteś tym chłopakiem z plaka… - niestety małemu diabłowi nie dane było dokończyć, gdyż zakryłam jej usta ręką, i posłałam ostrzegawcze spojrzenie. Mała chyba zrozumiała, bo gdy ją uwolniłam, nic już nie wspominała na ten temat. Cieszę się, że się rozumiemy, siostrzyczko.
           
Nim się obejrzeliśmy, dochodziła już 21. Ivie zwykle już spała o tej porze, ale z racji, że miałyśmy gościa, pozwoliłam jej zostać dłużej. Widać było, że chciałaby jeszcze z nami posiedzieć, ale oczy dosłownie same jej się zamykały. Powiedziałam więc, żeby pożegnała się z Niallem, i poszła spać. Ivie jednak pokręciła głową w proteście, mimo że ledwo siedziała. Z pomocą przyszedł nowy ‘przyjaciel’ dziewczynki:
- Chodź, śpiąca królewno. – powiedział chłopak uśmiechając się do małej, po czym wziął ją na ręce, i razem ze mną poszliśmy na górę, do pokoju Ivie. Z racji tego, że młoda była w piżamie, nie musiała się przebierać, więc Niall położył ją od razu do łóżka. Dziewczynka, która trzymała się jego szyji, nie chciała puścić.
- Ivie, nie wygłupiaj się, puść go. – powiedziałam, i próbowałam uwolnić biedaka z jej łap.
- Ale przyjdziesz jeszcze do nas? – mała spytała się gościa błagalnym, lecz zmęczonym tonem.
- Jasne. Jeżeli Abbey nie będzie miała nic przeciwko. – to mówiąc spojrzał na mnie z uśmiechem, który odwzajemniłam.
- Abbey? Niall będzie mógł przyyyjść – tutaj dziewczynka ziewnęła – prawda?
- Jeśli obiecasz, że następnym razem dasz mu spokój.
- Ale ja się tylko z nim bawiłam!                          
- Właśnie, bawiliśmy się! Nie martw się Ivie, nawet jeśli Abbey się nie zgodzi, to przyjdę tu do ciebie przez okno, dobrze? Spuścisz mi linę, i wejdę. – powiedział i mrugnął do małej.
- W takim razie okej. No, to dobranoc. Możecie już sobie iść… - odparła Ivie, po czym momentalnie zasnęła.

            Niall i ja zeszliśmy na dół, do kuchni. Zrobiłam nam herbatę, i usiedliśmy przy stole. Rozmawialiśmy o wszystkim, i o niczym. Chłopak opowiadał co się u nich ostatnio działo, a ja opowiedziałam o moim nudnym szkolnym życiu, i o codziennych sprawach.
- Nie wiedziałem, że masz siostrę. – powiedział.
- No, niestety mam. – zażartowałam. – A tak serio, to nie jest zła, nie narzekam. – dodałam.
- Nie mogłaby być. W końcu jest twoją siostrą. Wszystkie kobiety w twojej rodzinie są takie fajne?
- Oj, poczekaj, aż poznasz moją mamę. – powiedziałam żartując.
- Czyli poznam?
- Kto wie, jeżeli dostąpisz tego zaszczytu…
- Która godzina? – zadał mi pytanie chłopak.
- Hmm, czekaj, sprawdzę. – powiedziałam, a następnie wyjęłam z kieszeni komórkę, i spojrzałam na jej wyświetlacz. – Dochodzi jedenasta.
- Kurde, muszę spadać. Odprowadzisz mnie?
- Yy, no jasne, ale ja cię nie wyganiam. Myślę, że Ivie z pewnością podzieliłaby się z tobą łóżkiem.
- Hmm, kusząca propozycja. – Czyżby Horan miał jakieś pedofilskie skłonności? – Ale nie skorzystam. Nie tym razem. – powiedział chłopak, gdy byliśmy już przy drzwiach. – A właśnie, odwiedźcie nas kiedyś z Ivie. Założę się, że chłopaki ją pokochają.
- W sumie to dobry pomysł. Będzie miała z kim bawić się we fryzjera. Rozważymy tę propozycję proszę pana.
- Dobrze, proszę pani. Dobra, idę, żegnaj madame. – chłopak postanowił zabawić się w gentelmana, ujął moją dłoń, i złożył na niej pocałunek. Udałam zawstydzenie (w sumie, to nie musiałam udawać…), zakryłam usta dłonią, i zachichotałam.
- Oh, przestań Niall. Dobra, idź już bo zapuścisz korzenie. Papa! – powiedziałam.
- A więc to tak! Nie chcesz mnie tu! Dobrze, w takim razie idę… - odparł chłopak z udawanym smutkiem, co mnie rozbawiło. Uroczo. – Ale najpierw… To! – oznajmił Niall i szybko mnie przytulił, albo raczej ujął w niedźwiedzim uścisku, z którego nie miałam szansy się wyrwać. Po chwili puścił mnie, pożegnaliśmy się i chłopak wsiadł do swojego samochodu, a następnie odjechał. Ja natomiast zamknęłam drzwi, i poszłam na górę. Ponownie wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby, i przebrałam się w piżamy, po czym położyłam się do łóżka. Nareszcie, łóżeczko. W sumie nic takiego dzisiaj nie robiłam, ale czułam się zmęczona. Z ulgą więc zamknęłam oczy, i zanurzyłam się w myślach. Nie dany był mi jednak spokój, gdyż poczułam, że ktoś szarpie za róg kołdry. Podniosłam głowę, i zobaczyłam, że była to Ivie. Któżby inny… Wiedziałam, czego chce.
- Wskakuj. – powiedziałam z westchnieniem, i przesunęłam się na skraj łóżka. Mała z radością do niego wskoczyła, po czym zaspana przytuliła się do mnie.
- Wiesz Abbey… Jesteś fajną siostrą. – O, takiego wyznania się nie spodziewałam. – Ale zapamiętaj. Niall jest mój. – oznajmiło mi to psychiczne dziecko, po czym zasnęło. Zaśmiałam się w ciemnościach, pogładziłam Ivie po włosach, i ponownie zamknęłam oczy.

***
Na początku chciałabym podziękować Wam za ponad 700 wejść na bloga. Dziękuję :D Rozdział napisałam dopiero teraz, po dwóch tygodniach, ale jakoś brakowało mi weny. No, ważne że jest. Zapraszam do komentowania :) xx

czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział IV

    Wszyscy staliśmy przy schodach, słuchając odgłosów szamotaniny na górze. Louis próbował uspokoić swojego kolegę, jednak najwidoczniej nie udało mu się to, gdyż po chwili na dole pojawił się Harry. Namierzył wzrokiem moją przyjaciółkę, i zaczął podążać w jej kierunku z dzikim szałem w oczach.
- Ty! – krzyknął, wskazując w jej kierunku.
- Ja! – odparła rozbawiona Spencer.
To tylko pogorszyło sytuację, chłopak dosłownie rzucił się w jej stronę, jednak nie pozwolili mu na to jego koledzy. Zayn i Liam błyskawicznie zareagowali i unieruchomili buntownika. Odetchnęłam z ulgą, wolę nie wyobrażać sobie co zostałoby z dziewczyny po bliskim spotkaniu z Hazzą. Dlaczego to zrobiła?! To było zbyt wiele, nawet jak na nią. Dobrze wiedziała, że trafiła w jego czuły punkt. Czasami miałam jej  naprawdę dosyć. Postanowiłam zabrać głos:
- Noo, spokojnie Harry. Jestem pewna, że Spencer nie chciała tego zrobić.
- Właśnie, że chciałam! – jak zawsze, dziewczyna wspaniałomyślnie wszystko mi ułatwiała.
- Nigdy jej tego nie wybaczę! – wykrzyknął pokrzywdzony.
Liam postanowił załagodzić sytuację:
- Harry, przecież to tylko włosy, odrosną, prawda? A zresztą, nikt tego nawet nie zauważy, przecież nie ogoliła cię na łyso.
- Hmm, dobre, dobre, dzięki, może kiedyś tego użyję. – wtrąciła Spence.
- TO NIE BYŁY TYLKO WŁOSY. TO BYŁY MOJE WŁOSY! Powiedziałbym coś, ale nie można obrażać dziewczyn. W sumie, to nie jesteś dziewczyną, więc..
- Harry! – skarcił go Liam.
- No co?! Sama zaczęła! To nie ja tutaj jestem tym złym! Dlaczego mnie nienawidzicie?! Co ja wam zrobiłem?! Brońcie ją dalej, brońcie. – ostatnie zdanie wypowiedział ze złowieszczym uśmiechem na ustach. Ooo.
- No, no. Już. Spencer, przeproś kolegę. – powiedział Niall.
- Ja? Go? Ahah… - dziewczyna umilkła po moim kopnięciu. – Przepraszam cię kolego, to co zrobiłam było naprawdę karygodne, powinnam się wstydzić. Czy jest coś co mam zrobić żebyś mi wybaczył?! Proszę, nie skazuj mnie na wieczne potępienie! – powiedziała Spence rzucając się na podłogę.
Widząc to, na twarzy Harry’ego pojawił się ledwie widoczny uśmiech. Uff, może nie jest tak źle.
- No, to co, podajcie sobie ręcę dzieci, i idziemy się bawić! Wooohooo! – powiedział Louis, który w międzyczasie zszedł na dół. O dziwo, oboje bez marudzenia podali sobie ręce. Uznaliśmy to za ostateczną zgodę, i całą grupą udaliśmy się do salonu.
    Ktoś rzucił pomysł, żebyśmy obejrzeli film, na co się zgodziliśmy. Oprócz Nialla, który przypomniał sobie, że jest głodny. Jak powiedział ‘ wydarzenia z dzisiejszego wieczoru, spowodowały, że jestem poważnie wyczerpany, i muszę uzupełnić braki energetyczne ‘. Chłopak stwierdził, że nie pogardziłby jajecznicą. Pomyślałam, że mu ją zrobię, w końcu, nie chwaląc się, jestem mistrzynią w robieniu jajecznic. Z drugiej strony wizja zostawienia mojej przyjaciółki, samej, w jednym pokoju z Harrym… No, może nie do końca samej, przecież reszta chłopaków byłaby z nimi, ale... Po Spencer można spodziewać się wszystkiego. Trudno, raz kozie śmierć, może przeżyją. W sumie, to nie muszę jej cały czas matkować, przecież ma swój własny rozum.
- Mogę ci zrobić, jeśli chcesz. – powiedziałam.
- Ciekawe co… - skomentował moją wypowiedź Harry. Każdy domyślił się, o co mu chodziło, a ja poczułam, że moje policzki przybrały czerwoną barwę. Louis natomiast wydał z siebie charakterystyczne ‘uuuuuu!’.
- Zamknij się idioto! – krzyknął Niall, szturchając kolegę. – Ooo, naprawdę Abbey?! Taką ze szczypiorkiem? – spytał się mnie, przybierając minę szczeniaczka.
- Jak zasłużysz, to kto wie. – zażartowałam.
- To chodź do kuchni. No, to znaczy, ja cię nie zmuszam, ale byłoby miło. Wiesz, tutaj, w ich towarzystwie, jestem zmuszony sam sobie robić jedzenie, i, no, to byłaby miła odmiana. Ahh, dlaczego moja mama tak rzadko tu wpada…
- Może i rzadko, ale to nie ja trzymam w szafce słoiki z żarciem od mamy. – powiedział z wyczuwalną złośliwością Zayn. Ciekawe o co mu chodziło…
- Ja nic nie mówię, ale mieliście iść. – przypomniała nam Spence. Czy ona naprawdę zawsze musiała być w centrum uwagi?! O nie, nowa Abbey nadchodzi, twój czas się skończył Spencer.
- Właśnie, więc chodźmy. – powiedział Niall, idąc w kierunku kuchni.
   
    Kuchnia okazała się być jasnym, przestronnym, a co najważniejsze czystym (nie tego spodziewałam się po piątce chłopaków mieszkających razem) pomieszczeniem połączonym z jadalnią, jeśli można tak nazwać stojący w rogu stół z kilkoma krzesłami.
- No, to gdzie masz te słoiczki? – zagadnęłam blondyna, który najwyraźniej szukał czegoś w szafce.
- Skończyły mi się. – powiedział smutnym głosem.
- Ojej, przykro mi, to straszne. Biedactwo. – również odpowiedziałam smutnym głosem.
- Może tak przytulasek na pocieszenie? – spytał się błagalnym tonem.
- Oh, no pewnie. – odpowiedziałam i nieśmiało przytuliłam chłopaka, który odwzajemnił mój uścisk jakieś 50 razy mocniej. Niall był naprawdę uroczy.
- Od razu lepiej. To co? Zaczynamy kucharzu Abbey?
- Tak jest, kucharzu Niall. Patelnia! – zakomenderowałam.
Po jakichś 10 minutach gotowania, które upłynęło mi w bardzo zabawnej i miłej atmosferze, posiłek był gotowy. Usiedliśmy przy stole, po czym chłopak zaczął jeść jajecznicę (chociaż może pochłaniać to trafniejsze określenie). Ja natomiast przyglądałam się temu widokowi, jednak nie trwało to zbyt długo, gdyż Niall zjadł w ekspresowym tempie. Dopiero gdy skończył, zreflektował się, i powiedział:
- Matko boska, zupełnie zapomniałem! Przecież ty też jesteś głodna. Przepraszam, powinienem był się podzielić, ale to było tak cudownie pyszne, że wypadło mi z głowy.
- Nic nie szkodzi, cieszę się że ci smakowało. – odparłam rozbawiona poważnym tonem chłopaka. – To jak, wracamy do nich?
- Mhm, ty idź, ja zaraz przyjdę, tylko pozmywam.
Przytaknęłam chłopakowi, i udałam się do salonu. Już w korytarzu słyszałam przekrzykiwania Harry’ego i Spencer.

    Po przyjściu na miejsce ujrzałam całą piątkę siedzącą w kółku na podłodze. W środku okręgu leżała butelka. Zupełnie zapomniałam, że mieliśmy w nią grać, przed ‘incydentem’. Tym razem kłócili się o to, w którą stronę kręci się butelką. Naprawdę? Naprawdę?!
- Przecież każdy wie, że kręci się w prawo! – krzyczał Harry.
- Czy naprawdę musisz być takim idiotą?! To logiczne, że butelką kręci się w lewo! Abbey powiedz mu coś! – wykrzykiwała dziewczyna.
- Wy to macie problemy! Niech każdy kręci w którą stronę chce, i po problemie! – uniósł się Zayn. Wydawało mi się, że od pewnego czasu był jakiś drażliwy. Dziwne, przecież wcześniej zachowywał się normalnie. Miałam pewne podejrzenia co do jego zachowania, ale to nie wydawało mi się prawdopodobne. Czy on… Czy taki chłopak jak Zayn, mógłby być o MNIE zazdrosny? Na pewno po prostu sobie to ubzdurałam, ale coś było na rzeczy. Ta złośliwość w stosunku do Nialla, i ukradkowe spojrzenia na naszą dwójkę. Naprawdę nie wiem co o tym sądzić. Znając moją genialną intuicję, chłopak po prostu ma zły dzień. Abbey, ty kretynko, jak w ogóle mogłaś tak pomyśleć. Ta twoja chora wyobraźnia…
- ABBEY OBÓDŹ SIĘ! – usłyszałam głos przyjaciółki wymachującej mi przed nosem butelką.
- O, sorry, zamyśliłam się. – strzeliłam sobie mentalnego liścia, żeby wrócić do rzeczywistości. – To na czym stanęliśmy?
- Mieliśmy grać. To co, gotowa? – odpowiedział mi Liam.
- Ale że ja też? – spytałam.
- Nie, skądże. Ty nie. Zaraz wpadnie Justin Bieber i zagra za ciebie. – skomentował sarkastycznie Louis.
- Ktoś coś mówił o Justinie?! – odezwał się Niall, który właśnie wszedł do salonu. Nie wiedziałam, że chłopak naprawdę miał hopla na jego punkcie.
- Mhm, zaraz wpada pograć z nami w butelkę! – odpowiedział z udawanym entuzjazmem Louis. Chyba nie tylko Zayn był dzisiaj w złym humorze…
- Serio?! O Boże! – zaczął ekscytować się blondyn.
- Żartowałem! – krzyknął Louis.
- Nienawidzę cię. – powiedział smutno Niall.
 - A ja cię kocham przyjacielu. – odparł Louis. – Kocham cię jak ryba wodę, jak ptak powietrze, jak.. jak… jak Brad Angelinę! – dokończył swój wywód chłopak, po czym podbiegł go kolegi i przytulił go rzucając się na niego.
- Aww, jakie to słodkie! A teraz, może przeszlibyśmy w końcu do rzeczy, i zagrali w ta pieprzoną grę? – powiedziała Spencer ‘słodko’ się uśmiechając.
Wszyscy się zgodzili, i wszyscy usiedliśmy na podłodze.
    Jako pierwszy kręcił Louis. Butelka wskazała na Harry’ego. Wszyscy zrobiliśmy grupowe ‘uuuuuu!’. No, no, ciekawe, czy Larry Stylinson is real. Zawsze się nad tym zastanawiałam. Mogłam stwierdzić, że tych dwoje darzyło się ogromną sympatią, i byli najlepszymi przyjaciółmi, lecz nie wiedziałam, czy kryje się za tym coś więcej. Louis podszedł do młodszego chłopaka, krzyknął ‘Mordo ty moja!’, po czym pocałował go w czoło wydając przy tym głośne cmoknięcie. Chłopak wyraził swoje niezadowolenie z powodu obślinionej twarzy. Był naprawdę słodki, kiedy się złościł. Kolejny kręcił Harry, jako że w poprzedniej kolejce wypadło na niego. Tym razem padło na Spencer. O proszę! Byłam naprawdę ciekawa, co się stanie. Chłopak zrobił głupią minę, i spytał czy może kręcić jeszcze raz. Wszyscy jednomyślnie odmówiliśmy (no, oprócz Spencer, ta nie oponowała). Zasady to zasady. Harry niechętnie zbliżył się do mojej przyjaciółki. Delikatnie pocałował ją w usta, i co ciekawe, dziewczyna oddała ten pocałunek. Wszyscy w oniemieniu patrzyliśmy na tą dwójkę. Po wcześniejszych wydarzeniach, spodziewałam się raczej czegoś innego.
- No, może już wystarczy?! – powiedział z udawaną zazdrością Louis. Wszyscy się roześmialiśmy, a owa dwójka odkleiła się od siebie. Byłam zszokowana tym, że Spencer nie miała nic przeciwko temu. Z drugiej jednak strony byłam wdzięczna losowi za to, że nie postanowiła zrobić nic głupiego, jak na przykład naplucie chłopakowi do ust (tak, w jej przypadku nie było to nowością). Jako następna miała kręcić Spence, ale powiedziała, że idzie do łazienki, ponieważ po tym co się stało, musi umyć zęby… No tak, cała ona. Zakręcił więc Niall. Czy to, że padnie na mnie, było tak trudne do przewidzenia? Trochę spanikowałam, ale próbowałam nie dać po sobie tego poznać. Dyskretnie spojrzałam na Zayna, który smętnie bawił się zegarkiem. Pewnie nie miało to nic wspólnego z tym, że jego przyjaciel miał mnie pocałować, ale moja chora wyobraźnia pracowała. Potem przypomniałam sobie, że nigdy tego nie robiłam. A co jeśli na przykład ugryzę go w język? Albo się zakrztuszę? W sumie to on miał pocałować mnie (Niall Horan jsklfchn4k3ufh23kj), więc paradoksalnie nie musiałam nic robić (chyba, z tego co się orientuję, na filmach tak robią). Widziałam, że blondyn również był nieco speszony. Z pomocą postanowili przyjść jego przyjaciele.
- No, dalej stary! – krzyczał Louis. – Masz jaja?! To dawaj! Woohoooo!
- Gorzko, gorzko, gorzko! – darł się Liam.
- Miejmy to już z głowy… - wtrąciła Spence, która w między czasie wróciła.
Wtedy Niall przysunął się do mnie, spojrzał mi w oczy, i delikatnie musnął moje usta swoimi. Były naprawdę miękkie i miłe w dotyku. Nie wiedziałam co robić, więc siedziałam tam nie robiąc nic. Super Abbey! Po chwili chłopak odsunął się, i posłał mi uśmiech, który nieśmiało odwzajemniłam. Chłopcy zaczęli bić brawo i klepać kolegę po plecach. Spencer natomiast posyłała w moją stronę jakieś głupie uśmieszki, i znacząco poruszała brwiami.
    Pograliśmy jeszcze chwilę, ale chłopcy zaczęli się wygłupiać, i postanowiliśmy, że pooglądamy telewizję (znowu…). Postanowiłam, że pójdę odświeżyć się do toalety. Wzięłam torebkę, i udałam się w jej kierunku. Wyjęłam błyszczyk i przejechałam nim usta. W tym momencie do pomieszczenia weszła Spence.
- No, no, no. Moja mała Abbey właśnie całowała się z chłopakiem. To takie piękne. Chlip. – powiedziała dziewczyna udając wzruszenie. – A tak serio, to jak było? Czułaś jego krzywe zęby? Widziałam na zdjęciach. Ciekawe jak to jest się z takim całować…
- On nie ma krzywych zębów! – czułam się w obowiązku bronienia mojego idola. A nawet jeśli, to dodają mu uroku, ale Spencer nie musi o tym wiedzieć. – Było okej. W sumie, to chyba te całe całowanie jest przereklamowane.
- Musisz się jeszcze dużo nauczyć kochana. Ale jak na pierwszy raz, nie jest źle.
- A właśnie, Spencer. Jak było z Harrym? – spytałam złośliwie. Dziewczyna nieco się zawstydziła, ale po chwili zrobiła tę swoją waleczną minę, i opowiedziała:
- No, nie sądziłam, że będzie aż tak źle. Mówię ci, on nie ma pojęcia o sztuce całowania!
- Oj, nie wątpię… - powiedziałam. Spence w pełni zasłużyła na moją złośliwość. – Tylko czemu się tak do niego przyssałaś? Zastanawiające.
- Zamknij się! Wcale się do niego nie przyssałam, musiało ci się coś przewidzieć! Po prostu byłam tak zszokowana odorem z jego gęby, że przestałam na moment kontrolować moje zachowanie.
- Okej, okej, powiedzmy, że ci wierzę. – powiedziałam rozbawiona oburzeniem przyjaciółki. Chowając błyszczyk do torebki, spojrzałam na komórkę. Dochodziła pierwsza.
- Może powinnyśmy już iść? Jest już pierwsza. – oznajmiłam Spence.
- Nareszcie! Myślałam, że nigdy nie wyjdę z tej dziury. Dzwonić po taksówkę, czy się przejdziemy?
- Nie wiem, jak chcesz. Może lepiej zadzwoń. Chodź, pożegnamy się z chłopakami.
- Ale tam nie ma żadnych chłopaków. – powiedziała dziewczyna ze zdziwioną miną. – Aaa, no tak, chodzi ci o te dziewczyny. Jasne, chodźmy.
Posłałam jej zirytowane spojrzenie, i poszłyśmy do salonu.

    Powiedziałam chłopakom, że chyba będziemy się już żegnać. Wszyscy głośno zaprotestowali, mówili, że jest jeszcze za wcześnie, i takie tam. Że możemy zostać na noc. Harry nawet zaproponował, że odda nam swoje łóżko, ale Spencer będzie musiała spać na podłodze. Oboje byli tacy dziecinni. Po chwili chłopcy poddali się. Liam powiedział, ze skoro już musimy iść, to chociaż nas odwiozą. Przez jakiś czas kłócili się o to, kto ma to zrobić. W końcu zgodzili się, żeby kierowcą był Zayn. Wszyscy odprowadzili nas do drzwi, i pożegnaliśmy się. Oczywiście nie obyło się bez wygłupiania. Louis uczepił się mojej nogi, i powiedział, że albo wezmę go ze sobą, albo zostaję. Po moim solennym zapewnieniu, że wrócę, zgodził się mnie puścić. Ubrałyśmy się, i miałyśmy wychodzić, kiedy zorientowałam się, że jestem bez butów. No tak, zostawiłam je w korytarzu. Chciałam po nie iść, ale Zayn zatrzymał mnie.
- Abbey, może lepiej ich nie zakładaj. Nie chcemy, żeby komuś stała się krzywda. – powiedział bezczelnie się uśmiechając. – Chodź, zaniosę cię do samochodu.
- Właśnie, nie chcemy, żeby komuś coś się stało. Nie chcę, żebyś się złamał.
- Przekonamy się. – odparł z błyskiem w oku, i zanim zdążyłam zaprotestować, wziął mnie na ręcę. Jego uścisk był pewny i silny. – Widzisz? Nic mi nie jest. – powiedział uśmiechając się. Wyszliśmy z domu. Zauważyłam, że chłopak posłał triumfujące spojrzenie w stronę chłopaków, a dokładniej Nialla.

    W krótkim czasie dotarliśmy pod mój dom. Zayn lubił szybką jazdę, ale był rozważnym kierowcą. Spencer wysiadła pierwsza, a ja podążyłam za nią. Jako, że nie miałam na sobie butów, zaczęłam podążać w kierunku budynku robiąc małe skoki, co musiało wyglądać co najmniej dziwnie. Nie dane mi było dojść do domu, gdyż z tyłu pojawił się mój kierowca, i bezceremonialnie przerzucił mnie przez ramię, jakbym była workiem, i ważyła tyle co piórko. Zaczęłam wymachiwać nogami i piszczeć w proteście, lecz chłopak tylko zakrył mi usta ręką, mówiąc, że obudzę sąsiadów, więc dałam za wygraną, i pozwoliłam zanieść się do domu.
- Ruchy, nie mam zamiaru stać tutaj niewiadomo ile. Daj klucze. – powiedziała zniecierpliwiona Spence. Zayn postawił mnie na ziemię, wyjęłam klucze z torebki, i podałam je przyjaciółce. Dziewczyna szybko pożegnała się z brunetem, i weszła do domu, mówiąc, że jest zmęczona i idzie spać.
- Noo… To dziękuję, że nas odwiozłeś. – powiedziałam głupio.
- Noo... Nie ma za co. Fajnie, że do nas wpadłaś, było miło.
- Na pewno? Wydawało mi się, że byłeś jakiś… smutny.
- Nie, to nic takiego. Zdawało ci się. – odparł chłopak dając mi pstryczka w nos, którego odwzajemniłam. Zostałam ukarana łaskotkami, i zaczęłam piszczeć i wyrywać się mojemu oprawcy. W końcu udało mi się uciec, lecz Zayn szybko mnie dogonił, i złapał. Historia najwyraźniej lubi się powtarzać. Mimo, że nie miałam na sobie śmiercionośnych butów, zdołałam poślizgnąć się na trawie, pociągając za sobą chłopaka. Gratulacje, Abbey. Tym razem nic poważnego się nie stało, i oboje wybuchliśmy śmiechem, na wspomnienie ostatniego upadku. Krztusząc się ze śmiechu, powiedziałam:
- Przykro mi. Mówiłam ci, żebyś uważał.
- Nie wiem czy będę w stanie ci to wybaczyć. Który to już raz? Trzeci? – odparł Zayn, który również śmiał się do rozpuku.
- Hmm, chyba drugi. Proszę, wybacz mi. – zrobiłam smutną minkę. – Co mam zrobić, żebyś mi wybaczył?
- Jest pewna rzecz. – odpowiedział chłopak zagadkowo.
- Czyżby? Jaka? – spytałam. Może jemu też będę musiała zrobić jajecznicę, hmmm.
Wtedy Zayn, który leżał na mnie, pochylił się ku mnie, i przeszył mnie swoim niesamowicie głębokim spojrzeniem. Wiedziałam, co miało zaraz nastąpić, wiedza z filmów rzadko mnie zawodziła. I nie myliłam się. Po chwili poczułam, że usta chłopaka wędrują w kierunku moich. Tym razem, nie byłam już tak sparaliżowana, jak wcześniej, lecz dalej nie wiedziałam co robić. Wargi Malika przywarły do moich. Były pełne i miękkie, lecz równocześnie były stanowcze i gorące. Pocałunek trwał dłuższą chwilę. Następnie chłopak odsunął swą twarz od mojej, uważnie mi się przyjrzał i posłał mi jeden z najcudowniejszych uśmiechów, jakie widziałam, po czym pomógł mi wstać. Ponownie znaleźliśmy się przy drzwiach mojego domu.
- To jak? Obiecujesz, że dojdziesz do domu cała? Proszę cię Abbey, nie wpadaj już na nikogo. – zażartował Zayn.
- No, postaram się, ale nie mogę niczego obiecać. Poza tym, tym razem, to ty wpadłeś na mnie!
- Chyba żartujesz kobieto! To ty ZNOWU rzuciłaś się na mnie, niewinnego człowieka. Ale niech ci będzie, zwal winę na mnie. – powiedział robiąc smutną minę.
- Widzisz, przyznanie się do błędu nie jest takie trudne. – powiedziałam ziewając. To był naprawdę długi dzień, i czułam się cholernie zmęczona.
- Nie będę cię dłużej zatrzymywał śpiochu. Dobranoc Abbey. Miłych snów. Oczywiście ze mną w roli głównej.
- Proszę, nie życz mi koszmarów! – zażartowałam.
- Idź już spać, gadasz od rzeczy. Dobranoc. – powiedział chłopak, po czym mnie przytulił. Pomachałam mu ziewając, i weszłam do domu.
Wow. Tego wieczoru tyle się wydarzyło. Chciałam powiedzieć Spencer, o tym, co zaszło przed domem, lecz okazało się, że dziewczyna śpi na kanapie. Musiała być padnięta. Przykryłam ją kocem, a sama poszłam na górę. Przebrałam się w pidżamę, i ostatkiem sił zmyłam makijaż. Po położeniu się do łóżka, niemal od razu zasnęłam.

Śnił mi się Zayn.
I Niall.

***

Znowu wyszedł dłuugi rozdział, gratulacje dla tych co tutaj dobrnęli. Chciałabym bardzo bardzo mocno podziękować za wszystkie komentarze, i  wejścia, których jest już ponad 400. Nie spodziewałam się, że w tka krótkim czasie będzie ich aż tyle. Rozdział pojawił się po dość długim czasie, ale w końcu jest :D Śmiało mówcie mi, co sądzicie, krytyka też się przyda :)

xx, Magda.